- Tak - przytaknęłam i pchnęłam lekko stare, drewniane, zniszczone drzwi.
- Witaj starcze - odezwałam się.
- Kto to zawitał w me progi? - podszedł do nas lekko zgarbiony mężczyzna z białymi skrzydłami.
- To ja, Sara - ukłoniłam się przed staruszkiem.
- Jak miło cię widzieć, zapraszam, wchodź - uśmiechnął się. Weszłyśmy razem z Laylą do środka.
- Widzę, że przyszłaś z przyjaciółką, jak miło... wreszcie masz jakieś towarzystwo - usiadł na bujanym krześle.
- To jest Layla, mistrzu - usiadłam na krzesełku obok.
- A więc... czego chcecie od takiego starego człowieka jak ja? - powiedział łagodnym głosem.
- Szukamy Gildii Złotej Aureoli, wiesz może gdzie ją możemy znaleźć? - spytałam z nadzieją w oczach.
- Ach... Gildia Złotej Aureoli... tyle wspomnień... - westchnął.
- Wiesz gdzie jest? - moją duszę natchnęła radość.
- Teraz już nie... - zgasił mój entuzjazm.
- Ech... - spuściłam głowę.
- Mogę wam powiedzieć tylko, że Gildia Złotej Auroli jest bliżej... niż wam się wydaje... - powiedział cicho.
- Czyli dalej nic nie mamy... - westchęła Layla.
- Dziękujemy mistrzu, ale musimy już iść - ukłoniłam się i wyszłam razem z lycanką na zewnątrz, lecz jeszcze zanim sensei zamknął drzwi, zauważyłam na komodzie wyblakłe zdjęcie, przedstawiające taki sam budynek jak na szkatułce.
<Layla?>