wtorek, 16 września 2014

Od Yasmin do Asoko

 Zapoznałam się z terenami Krainy i już nieco się oswoiłam, chociaż wszystkich członków nie zdążyłam poznać. Szwędałam się w Krainie szukając zajęcia. W Górach Natchnienia znalazłam barwniki. Nie zauważyłam niczego pędzlopodobnego, więc zaczęłam malować palcami. Narysowałam siebie... Taką siebie, jaką chciałabym być.


Spojrzałam na swoje włosy. Gdybym tylko mogła przywrócić im dawny kolor...
 -Ty to namalowałaś? -usłyszałam. Podskoczyłam ze strachu. Myślałam, że jestem sama. Odwróciłam się i ujrzałam anioła. Chyba jeszcze nie zauważył, że jestem Aniołem Ciemności. Poprawiłam włosy ukrywając rogi.
 -Tak. -powiedziałam w końcu.
 -Kto to? -spytał.
 -Ja...aaaakaś anielica. -wybrnęłam. -A tak w ogóle jestem Yasmine. -podałam dłoń aniołowi.
 -Asoko. -uścisnął ją i się uśmiechnął. -Jesteś aniołem? -spytał po chwili.
 -Tak jakby. -powiedziałam cicho.
 -Oj no nie wstydź się powiedzieć. -wyszczerzył śnieżnobiałe ząbki w uśmiechu.
 -Jestem Aniołem Ciemności. -spuściłam głowę. Rogi wyszły zza włosów.
 Myślałam, że ucieknie, a jednak dalej stał przede mną.
 -Wołają na mnie "Angel of darkness"... -powiedziałam, żeby przerwać niepokojącą ciszę. Z jakiegoś powodu nie chciałam być dla niego złośliwa, wręcz chciałam, żeby mnie polubił. -Pewnie zastanawiasz się, jak uciec, żeby mnie nie urazić... -do oczu napłynęły mi łzy. Jednej udało się wydostać i spłynęła mi po policzku,
 <Asoko? Mam nadzieję, że prawdziwa osobowość Yasmin Ci nie przeszkadza :P >

Od Sonayi cd. Katherine

- Ale ja cię rozumiem... - odpowiedziałam  patrząc na nią.
- Każdy tak mówi... wy nie wiecie jak mi z tym trudno...- powiedziała.
- Ale popatrz... pomagasz mi, to wiele dla mnie znaczy... na prawdę wiele... - uśmiechnęłam się.
- Dlaczego? Dotąd sobie radziłaś. - odpowiedziała patrząc na mnie z ciekawością.
- Tak, ale ja mogę tylko pomagać jeśli chodzi o przeczucie. Nie mogę ich dotknąć ani im pomóc wybijając szyby czy coś... - powiedziałam z uśmiechem.
- Aha... - powiedziała Katherine, wiedziałam, że dodałam jej pewności siebie. Po prostu pokazałam jej jaka jest ważna... :)

< Katherine? >

Od Katherine cd. Sonayi

Wzruszyłam ramionami.
- Nie wiem. Wiem tylko, że gdy byłam mała wstrzyknięto mi to- wskazałam na rękę. - To było jakieś laboratorium. - oznajmiłam lekko się krzywiąc. Nie lubiłam tych wspomnień były okropne.. gdy inny wychowywali się normalnie ze mnie robili robota.Westchnęłam cicho.
- Rozumiem.- odpowiedziała.
- Jasne... każdy tak mówi. - odezwałam się cicho. 
< Sonaya?>