- Oj Sara... dobrze, że... wróciłaś...
- Wiem, wiem...
- Sara! - krzyknęłam, a z jedna książka spadła na ziemię.
- Co jest...?
- Popatrz Sara...
- Ale... co? O co Ci chodzi?
- Nie widzisz jej...? - patrzyłam na postać w kapturze, była duchem. Zaczęłam z nią rozmawiać.
- oj Sonaya... wróciłaś...
- Jakie wróciłaś?
- Tak dawno Cię tu nie było...
- O czym ona mówi? - krzyknęła Sara.
- No spokojnie, spokojnie...
- Sona...
- Przychodziłam tutaj jak byłam wściekła, zwykle walczyłam.
- Wiesz, że nam nie wolno!
- A wolno nam siedzieć tutaj teraz!? Przecież nie chcę siedzieć w domu do późnych godzin ucząc się etykiety!
- Sonaya... nie wolno nam.
- Oj tam, co? Nie lubisz przygód?
- Przecież mnie znasz.
- Dokładnie! Kochamy przygody! A co mam robić w domu? - zaśmiałam się, a Sara zaczęła się zastanawiać.
- Dziewczyny... może mi pomożecie? - krzyknęła
Ayano.
- Dobra, dobra. - powiedziała Sara i wyjęła sztylet, po czym zaczęła zabijać innych.
- A ty Sonaya! Czy ty zwariowałaś?! Pomóż nam!
- Ale ja ich nie zabiję...
- Czemu?
- Nie mam powodu. - wstałam i zaczęłam biec w jedną stronę. Dziewczyny również zaczęły biec za mną.
- Zwariowałaś!? - krzyczała za mną Sara, która nie miała siły po 10km drogi.
- Jeszcze trochę Sara - zaśmiałam się, a Sara zmieniła się w anioła i zaczęła lecieć, a ja biegłam dalej.
Ayano za to cały czas biegła obok patrząc na mnie, do zabawy zaczęłam się wspinać na drzewo.
- Sonaya! - krzyknęła Sara siadając obok mnie.
- Hm?
- Gdzie jesteśmy?
- Nie wiem, ale to jest najlepsze.
- Przemyślałam to...
- Co?
- To wszystko co mówiłaś...
- I?
- Masz rację... - uśmiechnęła się Sara, a ja odwzajemniłam jej uśmiech.
<Sara? Ayano?>