Ayano zamknęła na chwilę oczy. Zapewne pomyślała jakieś życzenie.
Poszedłem przykładem dziewczyny, podniosłem głowę i spojrzałem w niebo.
"Chciałbym, aby wszyscy ci, których zabiłem, wybaczyli mi moją głupotę" - powiedziałem sobie w duchu mając nadzieję, że spełni się moje życzenie.
- Może się przejdziemy? - zaproponowałem, gdy cisza zaczęła mnie już trochę irytować.
- Zgoda - Ayano uśmiechnęła się.
Wstaliśmy z ławki i ruszyliśmy wąską, trochę zarośniętą ścieżką.
Sklepienie nieba już dawno straciło lazurową barwę. Północny wiatr rozwiał wszystkie chmury oddając całą przestrzeń gwiazdom oraz władcy nocy, memu ojcu - księżycowi. Nocną ciszę od czasu do czasu przerywały zwierzęta, które jeszcze nie zdążyły zapaść w objęcia Morfeusza oraz szum strumyka płynącego obok.
Spojrzałem na Ayano. Jej delikatne, błękitne włosy unoszone przez powiewy wiatru spadały na twarz dziewczyny ukrywając lazurowe oczy.
- Coś Ci pokażę - wziąłem Ayano za rękę i pobiegliśmy na łąkę, gdzie pasły się nasze pegazy. Zaprosiłem Ayano na Anthart'a, ale Nixie nie pozwoliła zostawić się tu samą, więc dziewczyna dosiadła swojej klaczy. Już po chwili szybowaliśmy ponad drzewami. Minęliśmy Wodospad Szczęścia oraz jezioro przy Górach Natchnienia, aby następnie wylądować na samym szczycie wzniesień.
- Widać stąd całe miasto - uśmiechnąłem się.
- Racja - westchnęła wpatrzona w krajobraz zamku oraz budynków, z których już powoli uciekało światło lamp oraz świec.
Spojrzałem na dziewczynę, była naprawdę piękna, tylko szkoda, że nie umiem jej tego powiedzieć.
<Ayano?>