- Miecz Przeklętych! - rzuciłam, a w mej dłoni zmaterializował się piękny amarantowo-srebrny miecz z rzeźbionymi wzorami, które przedstawiały rośliny.
- Ładnie to tak? Trzech na jedną? - uśmiechnęłam się pod nosem, po czym skoczyłam na jednego z nich. Jego głowa szybko znalazła się na ziemi, a pozostali skończyli z przegryzionymi brzuchami.
- Dziękuję, gdyby nie wy straciłabym coś bardzo cennego i niebezpiecznego zarazem - odrzekła kobieta z uśmiechem na twarzy. - Niestety muszę już iiiiii...
Nie skończyła zdania, ponieważ jej klatkę piersiową przeszyła ogromna maczeta. Dziewczyna padła na ziemię, trzymając kurczowo jakieś zawiniątko, a za nią stał mężczyzna z tatuażem na prawej dłoni. Rzuciłam się na niego i przebiłam jego serce mieczem, po czym podbiegłam do kobiety.
- Spokojnie, nic ci nie będzie - starałam się ją pocieszyć.
- Nie, proszę weźcie to, przekażcie ten skarb dowódcy Gildii Złotej Aureoli, ale strzeżcie się Zakonu Krwawej Duszy, gdyż polują na ten skarb, a w niepowołanych rękach może być on bardzo niebezpieczny... - podała mi drżącymi rękoma drewnianą szkatułkę, po czym wyzionęła ducha.
Spojrzałam przerażona na Laylę.
<Layla?>