Ruszyliśmy wąską ścieżką.
Cała podróż raczej odbyła się w ciszy. Nikt nic nie mówił, a ja nie wiedziałem jak zagadać. No co? Nie ma co się dziwić! Połowę życia spędziłem na mordowaniu, a drugą połowę na służeniu Mikage w świątyni.
***
Stanęliśmy przed ogromnym pałacem, którą oblegały ze wszystkich stron dusze męczenników oraz cierpiących.
- Może nie będziemy im przeszkadzać? - spojrzałem na Laylę.
- Może tak będzie lepiej - powiedziała.
- Więc wracajmy... Chyba nici z rozrabiania w świątyni... - westchnąłem. Ruszyliśmy drogą obok. Znowu zapadła niezręczna cisza.
- Layla, może dasz się zaprosić na kolację? Dziś... Wieczorem? - spytałem.
<Layla?>