sobota, 27 grudnia 2014

Od Kiry cd. Markusa

Weszłam na rydwan, a za mną zaraz Markus. Pegazy dumnie rozprostowały swe skrzydła i wzbiły się w powietrze. Miło było poczuć wiatr we włosach. Lecieliśmy tak nad całym miastem. Widok był nieziemski. Widziałam mnóstwo istot takich jak ja. Nadal nie mogłam uwierzyć, że to prawda. Po dziesięciominutowym licie wylądowaliśmy wreszcie na ziemi.
- Oto właśnie jest Latający Las - powiedział Markus schodząc z rydwanu.
Zaczęłam się rozglądać dookoła. Było tu niesamowicie.

< Markus ? >

Od Markusa cd. Kiry

- Więc zapraszam panienkę na wycieczkę terenoznawczą - Markus wyciągnął dłoń w stronę dziewczyny. Kira spojrzała na rękę chłopaka i zeszła z łóżka drugą stroną, omijając mechanicznego wielkim łukiem. Trochę to zdziwiło blondyna ale nic nie powiedział.
- To może najpierw pokażę panience miejsce najbliżej mojego domu, a mianowicie Polanę Marzeń, skąd ruszymy do Latającego Raju na podniebnym rydwanie - zaśmiał się, otwierając drzwi przed Kirą.
- A skąd weźmiesz rydwan, za przeproszeniem? - spojrzała na Markusa.
- To już są sposoby mieszkańców Hope - uśmiechnął się i zagwizdał na dwóch palcach, gdy otoczyła ich zielona, miękka trawa Polany Marzeń. Przed nimi przystanęli Haprhus oraz Helios, a za ogierami toczył się pozłacany rydwan.
- Panie przodem - ukłonił się przed białogłową.

<Kira?>

Od Kiry cd. Markusa

- Dziękuję - powiedziałam patrząc na kubek ciepłej, parującej herbaty.
W pokoju zapanowała niezręczna cisza. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, czy powinnam coś powiedzieć. Więc siedzieliśmy w ciszy pijąc aromatyczną herbatę.
- Może chcesz pozwiedzać miasto ? - usłyszałam głos Markusa
- Czemu nie - odpowiedziałam nieśmiało

< Markus ? >

Od Markusa cd. Kiry

- Bardzo się cieszę - Markus uśmiechnął się wesoło i postawił tacę na nocnym stoliku obok łóżka. - A może panienka chce też herbaty? Woda się zaraz zagotuje - dodał.
- Nie, dziękuję - odparła.
- Ależ nalegam - rzekł.
- A ja odmawiam.
- Nie przyjmuję odmów.
- Trudno, teraz przyjmiesz.
- A nie, idę po herbatę - chłopak posłał Kirze wesoły uśmiech i zniknął za drzwiami.
Zdjął swój prymitywny czajnik (to średniowiecze xD) z piecyka. Wlał wrzątek do szklanki, wrzucił kilka liści, dodał dwie łyżeczki cukru i ruszył z powrotem do pokoju.
- Proszę, mademoiselle - uśmiechnął się.

<Kira?>