środa, 31 grudnia 2014

Od Sary - Adoptowana...

Sara weszła do sali tronowej. Czuła, że dostanie porządny ochrzan, chociaż nie wiedziała nawet za co. Ogromną pociechą była dla niej Sonaya, która jak się okazało również została wezwana. 
- Podejdźcie, proszę - rzekł ojciec. Anielice powoli, ostrożnie przysunęły się bliżej króla oraz królowej, patrząc na nich niespokojnym wzrokiem.
- Nie martwcie się, nic nie zrobiłyście - odezwała się matka dziewcząt. - Chcieliśmy was poinformować, że macie nową siostrę.
- Co?! - Sara oraz Sonaya wybałuszyły oczy.
- Adoptowaliśmy - odparł ojciec.
- Kto to jest?! - zdziwienie przerodziło się w radość, Sara myślała, że zacznie skakać ze szczęścia.
- Nosi imię Weiss, Weiss Schnee, wolała zostać przy swoim nazwisku - powiedziała z uśmiechem królowa.
- Weiss - rzekł władca Hope, patrząc na drzwi obok tronów. Z nich wysunęła się średniego wzrostu, blada jak śnieg dziewczyna w białym płaszczu, zakrywającym twarz. Nowa siostra Sary zsunęła materiał z głowy, ukazując bliznę na lewym oku.



C.D.N

Od Sary cd. Layli

- Aha... To takie smutne... - rzekła Sara, głaszcząc Piko po jego dużych uszach. Wtem do dziewcząt podbiegła służąca czerwonowłosej.
- Panienko, rodzice panienkę wzywają - kobieta ukłoniła się.
- Ja już muszę iść, to... do jutra - anielica uśmiechnęła się pocieszająco do lycanki i rozwinęła skrzydła, aby wzbić się w powietrze. Anielice skierowały się do zamku, gdzie czerwonowłosa miała zostać zbesztana, właściwie to jeszcze nie wie co ma się tam odbyć, ale sam fakt, że rodzice ją wzywają zdawał się być podejrzany, bo zwykle odzywają się tylko, gdy coś spsociła albo wysyłają ją na misję, ale to drugie raczej odpada, bo w Hope jest spokojnie.

C.D.N

P.S. Layla nie gniewaj się, ale i tak czy siak ostatni raz widzisz Sarę. :p

Od Layli cd. Tomoe

- Nie dałeś się pobawić - zrobiłam obrażoną minę.
- Oj... Przepraszam - objął mnie ramieniem i przytulił
- Za karę się przelecimy - wyswobodziłam się z uścisku lisa i zmieniłam w smoka. Chwyciłam delikatnie Tomoego w pasie i wzbiłam się w powietrze. Leciałam coraz szybciej i wyżej aż w końcu zawisłam zupełnie nieruchomo. Rzuciłam okiem na mały punkcik będący kiedyś miastem Hope.
- Lepiej nie patrz w dół - rzuciłam z uśmiechem

<Tomoe? Kara boska cię spotkała >

Od Tomoe cd. Layli

- Jeszcze nie znasz wszystkich właściwości moich lisich płomieni, a w razie czego mam moje liście - Tomoe uśmiechnął się zadziornie do Layli, po czym zwrócił się do maszkary:
- Zadzierasz nie z tym lisem co potrzeba.


Rzucił w bestię kilkoma ognistymi kulami. Potwór zablokował strzały, po czym zaryczał, wyrwał stary dąb najbliższy jego ręki i wymierzył w Tomoe. Lis w ostatniej chwili umknął pociskowi. Wściekły zerknął na bestię i rzucił w nią jeszcze raz płomieniami dla odwrócenia uwagi, a podczas gdy brzydal załatwiał sprawę z ogniem, Tomoe wysunął z rękawa liść, wypowiedział zaklęcie, po czym dmuchną na swoją broń. Ta wylądowała na bestii, wypuszczając korzenie, które wkrótce owinęły całe cielsko skały, miażdżąc je.

<Layla?>

Od Markusa cd. Kiry

Markus uśmiechnął się i otworzył drzwi przed panną Treaty, po czym wziął świeczkę. Jednym dotknięciem palca rozniecił ogień. Westchnął cicho, bo nie lubił używać swoich zdolności, ale było ciemno, a szukanie zapałek w takiej otchłani to jak szukanie igły w stogu siana, gdyby był sam może i by rzeczywiście zaczął grzebać po szufladach, ale dziś miał gościa, więc należało sprawić, żeby miło spędził tu czas.
- Na górze jest pokój gościnny, zaprowadzę Cię - wziął świecznik w dłoń i ruszył w stronę schodów. Kira szła za chłopakiem.
- Naprzeciw znajduje się łazienka, a kuchni musisz szukać na dole, gdybyś czegoś potrzebowała mój pokój znajduje się na parterze, tuż obok pracowni. Powinnaś skojarzyć to pomieszczenie - uśmiechnął się, otwierając drzwi do sypialni dla gości.
Pokój, chociaż był nieco mniejszy od sypialni Markusa, zdawał się być ogromny poprzez odpowiednie ustawienie mebli, a wspaniałe łóżko z baldachimem, stare, lecz piękne przedmioty sprawiały wrażenie, iż sypialnia należy do księżniczki.
- Nie bój się pytać czy prosić o coś, jeśli będzie taka potrzeba, możesz mnie nawet obudzić w środku nocy, za godzinę podam kolację, ma może panienka jakieś konkretne życzenia? - uśmiechnął się do Kiry.

<Kira?>