poniedziałek, 8 grudnia 2014

Od Sary - O tym jak opanowałam magię chi cz. 7 - (Event "Złodzieje Dusz" - Yana)

- Pobutka! - poczułam jak coś lodowatowego opada na moje ciało i wyrywa z blogiego snu. Przestraszona zerwałam się z łóżka.
- Co się dzieje? - krzyknęłam.
- Zasada numer jeden. Wstajemy bladym świtem, nie będziesz się wylegiwać i tracić czas. Albo się uczysz, albo wynosisz! - oznajmiła staruszka.
No i mamy kolejne motto na dziś! Śpisz do późna - dostajesz wodny budzik! Widzicie ile motywacji? I jak tu nie kochać świata!
Zbiegłam po lekko spróchniałych, zniszczonych schodach do kuchni, gdzie czekało na mnie skromne, wręcz spartańskie śniadanie. Poczułam się jak w koszarach, ale no cóż, zdążyłam już wyłapać, że tu to i tak dużo, więc uśmiechnęłam się wesoło.
- Dziękuję - chwyciłam za kromkę chleba, posmarowaną świeżym masłem i ugryzłam kawałek. Tem chleb był znacznie inny niż ten w zamku. Lekki, miał smak, świeży, doskonały, smaczny, zupełnie jak w naszym rodzinnym domku na wsi.
- Coś się stało, kochanie? - kobieta najwidoczniej zaniepokoiła się moją powagą.
- Nie, ale ten chleb bardzo mi przypomina wakacje z rodziną, o których teraz mogę tylko pomarzyć... - odrzekłam - Ale to nie pora na czułości! Czeka na mnie kolejna lekcja! Co dziś przerabiamy?
- Szybkość, zwinność oraz spryt...

***

- Kiedy zostaniesz zatrzymana przez wroga, nie będziesz miała czasu na myślenie, musisz się oddać instynktowi! To twój przewodnik! A na dodatek musisz umieć wydostać się z uścisku i wykorzystać formę ustawienia przeciwnika, wtedy go przewyższysz i wygrasz! - zaczęła rzucać instrukcjami.

C.D.N

Od Sary - O tym jak opanowałam magię chi cz. 6 - (Event "Złodzieje Dusz" - Yana)

- Naprawdę? - w moich oczach zabłysła iskra radości.
- Tak... Chcę, abyś ją powstrzymała... - odrzekła smutno, gładząc grzbiet orła.
- Oczywiście, zrobię to! - uklęknęłam jak do ślubu rycerskiego.
- Ale obiecaj mi, że jej nie skrzywdzisz, wykorzystasz tę naukę do przypomnienia jej o dawnej Yanie - staruszka położyła dłoń na mojej głowie.
- Obiecuję! - odparłam.
- Więc zaczynamy lekcję!
- Teraz?
- Tak.
- Od czego mam zacząć?
- Od równowagi...

***

- Równowaga jest podstawą w magii chi. Musisz rozumieć zarówno swoje ciało, krew jak i umysł - kobieta pomogła mi wejść na okrągły, chyba nawet wyszlifowany kamień. Położyła na mojej głowie kilka książek, a na dłoniach zawiesiła dwa ciężkie ciężary. Przełknęłam głośno ślinę i... Wywróciłam się.
- Jeszcze raz! - powiedziała nauczycielka - Aż do skutku!
- Tak jest! - podniosłam książki oraz ciężary i stanęłam na głazie. Tym razem z powodzeniem, ale kolejny krok poszedł mi jeszcze gorzej - pozycja jaskółki. Upadłam tak chyba z kilkaset razy! A sensei wołała tylko:
- Jeszcze raz! Do skutku!
I tak w kółko... Aż wreszcie udało mi się wykonać ćwiczenie. Co prawda zleciał mi na tym cały dzień, ale w końcu zaliczyłam pierwszy etap!
- Nie najgorzej, ale nie najlepiej. Jutro kolejna część... - nie ma to jak motywująca myśl na koniec dnia! Nie?

C.D.N

Od Sary - O tym jak opanowałam magię chi cz. 5 - (Event "Złodzieje Dusz" - Yana)

- Zostałaś ofiarą blokady chi, jest to zdolność, którą niewielu opanowało, a Yana należy do tej grupy osób - odparła, dalej się uśmiechając, chociaż twarz przestawała być tak promienna jak kilka sekund temu.
- Ale skąd ją pani zna? - nie dałam za wygraną, musiałam to wiedzieć.
- Ponieważ... - zaczęła, lecz przerwał jej skrzek orła. Ptak wskoczył na ramię staruszki i zaczął się łasić.
- Dobry Neo, dobry synek - kobieta gładziła palcami jego małą główkę - Ocalił ci życie... - po chwili zwróciła się do mnie.
- Dziękuję, Neo - uśmiechnęłam się życzliwie.
- Pik! Jaloba inko skae! Fori fa na kotel! - z kieszeni mojej sukienki wydobył się buntowniczy pisk. Doskonale wiedziałam kto strajkuje.
- Piko! Nie bądź zazdrosny! Przecież wiesz, że kocham tylko ciebie - wyciągnęłam z kieszonki mojego lisopsakrólikogeniusza i przytuliłam go.
- Alena! Haka! Eke no eta mino ekte! - wskoczył mi na ramię, po czym pogładził policzek.
- Tak właściwie... Nie skończyła pani... - rzekłam nieśmiało.
- Ach tak! Yana to moja była uczennica, ja ją tego wszystkiego nauczyłam i żałuję... - oznajmiła ze smutkiem w głosie.
- Nie przewidziała pani, że tak się stanie - położyłam dłoń na ramieniu kobiety.
- Nie... - mruknęła.
- Ale w każdym razie... Muszę już iść odzyskać to pióro, inaczej będzie źle! - rzuciłam i już miałam ruszać, gdy staruszka chwyciła mnie za nadgarstek.
- Nie! Jeśli chcesz pokonać Yanę, musisz znać jej broń! Nauczę cię tego wszystkiego, jeśli chcesz! - zaproponowała.

C.D.N

Od Sary - O tym jak opanowałam magię chi cz. 4 - (Event "Złodzieje Dusz" - Yana)

Gdy w końcu wylądowaliśmy na ziemi, poczułam wielką ulgę, lecz dalej byłam "zablokowana" i dlatego runęłam jak decha na ziemię, na dodatek twarz spotkała się z mchem.
- Oj, oj, oj, kochana, nie wolno się bawić z Yaną, to niebezpieczny przeciwnik - usłyszałam drżący, delikatny głos. Zapewne nie należał do kogoś młodego - Pomogę ci, kochanie, zaraz wszystko wróci do normy... - właściciel głosu dotknął mojego kręgosłupa jedną dłonią, a drugą delikatnie uderzył palcami o kark. W tej chwili poczułam jak krew znowu zaczyna krążyć i mogę wreszcie wstać.
- Bardzo dziękuję - podniosłam się z trawy. Dopiero teraz mogłam przyjrzeć się twarzy mojego wybawcy albo raczej wybawczyni. Była to lekko zgarbiona pani w podeszłym wieku, jednak zachowała świeżość cery. Uśmiech zdobił drobną, śliczną twarz starego bibelotu.
- Ależ nie ma za co, złotko - uśmiechnęła się kobieta - A teraz powiedz, dlaczego zdecydowałaś się walczyć z Yaną?
- Ponieważ ukradła bardzo ważny artefakt i... Zaraz... Skąd pani wie, że walczyłam akurat z nią?

C.D.N

Od Sary - O tym jak opanowałam magię chi cz. 3 - (Event "Zlodzieje Dusz - Yana)

- I co teraz, aniołku? - zaśmiała się szyderczo.
- Jeszcze się policzymy... - wydukałam.
- Tia... - dziewczyna klasnęła w dłonie i na jej wezwanie pojawiły się dwa wielkie sokoły. Chwyciły mnie za ramiona, aby natychmiast unieść ponad ziemię.
Latanie w moim przypadku to normalka, ale teraz czułam się, jakbym miała lęk wysokości. Drzewa oraz skały, które niegdyś były tylko małymi punktami, w jednej chwili stały się niebezpieczne. Strach ogarnął mój umysł, a ja przerażona patrzyłam na wszystko, nawet nie próbowałam się wyrwać, gdyż groziłoby mi to śmiercią.
Wtem podleciał do nas jakiś inny ptak, chyba był to orzeł.
Zaskrzeczał bojowo i skierował swoje szpony ku mnie. W normalmych warunkach wyrwałabym się temu sokołowi i zwiała, ale teraz tylko się przyglądałam całej scenie i gdybałam: "A może przeżyję? A może nie?".
Drapieżnik wyrwał mnie sokołowi, po czym zaczął szybować w stronę gór. Leciał coraz szybciej, szybciej i szybciej... Wydawało mi się, że ten ptak jest jakąś kometą.

C.D.N

Od Ayano cd. Sean'a

Czułam się bezgranicznie szczęśliwa.
- Wiesz Sean. – powiedziałam zamyślona – Zawsze marzyłam, żeby mieć taką lecznicę dla zwierząt. Chciałabym leczyć zwierzęta.
Chłopak spojrzał na mnie.
- Myślę, że da się zrobić. Musisz mi tylko dać plany. – uśmiechnął się po swojemu. Ten uśmiech zawsze mnie rozbrajał. Przytuliłam się do jego ręki:
- A jakie jest twoje marzenie?

(Sean?)