- Pobutka! - poczułam jak coś lodowatowego opada na moje ciało i wyrywa z blogiego snu. Przestraszona zerwałam się z łóżka.
- Co się dzieje? - krzyknęłam.
- Zasada numer jeden. Wstajemy bladym świtem, nie będziesz się wylegiwać i tracić czas. Albo się uczysz, albo wynosisz! - oznajmiła staruszka.
No i mamy kolejne motto na dziś! Śpisz do późna - dostajesz wodny budzik! Widzicie ile motywacji? I jak tu nie kochać świata!
Zbiegłam po lekko spróchniałych, zniszczonych schodach do kuchni, gdzie czekało na mnie skromne, wręcz spartańskie śniadanie. Poczułam się jak w koszarach, ale no cóż, zdążyłam już wyłapać, że tu to i tak dużo, więc uśmiechnęłam się wesoło.
- Dziękuję - chwyciłam za kromkę chleba, posmarowaną świeżym masłem i ugryzłam kawałek. Tem chleb był znacznie inny niż ten w zamku. Lekki, miał smak, świeży, doskonały, smaczny, zupełnie jak w naszym rodzinnym domku na wsi.
- Coś się stało, kochanie? - kobieta najwidoczniej zaniepokoiła się moją powagą.
- Nie, ale ten chleb bardzo mi przypomina wakacje z rodziną, o których teraz mogę tylko pomarzyć... - odrzekłam - Ale to nie pora na czułości! Czeka na mnie kolejna lekcja! Co dziś przerabiamy?
- Szybkość, zwinność oraz spryt...
***
- Kiedy zostaniesz zatrzymana przez wroga, nie będziesz miała czasu na myślenie, musisz się oddać instynktowi! To twój przewodnik! A na dodatek musisz umieć wydostać się z uścisku i wykorzystać formę ustawienia przeciwnika, wtedy go przewyższysz i wygrasz! - zaczęła rzucać instrukcjami.
C.D.N