Spojrzałam na niego błyszczącymi oczami. Serce zaczęło mi bić mocniej i nie mogłam oddychać. Mnie? T – Takiego odmieńca … lycankę? Co ja mam w sobie?
- Naprawdę? – spytałam niedowierzając.
- No jasne… - powiedział z uśmiechem.
- Ja ciebie też kocham! – powiedziałam na przemian śmiejąc się i płacząc.
- Nie przeszkadza ci to, że jestem … no taka? – spytałam cicho – Wiesz … zamieniam się w potwora…
- No a ja? Miałaś ze mną trochę kłopotu. Ale będziemy się nawzajem wspierać. – szepnął i złapał mnie za rękę. Szliśmy dalej przez las nie myśląc o spaniu. Byłam chyba najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Czułam się wspaniale mając osobę, na której mi zależy. Nagle usłyszeliśmy jakiś szelest. Z krzaków wyskoczył raniony jeleń. Miał srebrzystobiałą sierść, a z boku wystawała mu strzała o jasnym drzewcu.
- Hej, ale to jest… - zaczęłam i wtedy w pogoń za zwierzęciem wyskoczyła zgraja pokracznych stworów.
- Sean musimy go uratować!
(Sean? <3)