sobota, 1 listopada 2014

Od Ayano cd. Sean'a

Otworzyłam oczy i spojrzałam w przepełnione strachem oczy Sean'a. Uśmiechnęłam się delikatnie i szepnęłam:
- Dziękuję mój wybawco.
- Leż jesteś strasznie osłabiona. Jednak za jakąś godzinę będziesz mogła stanąć na nogi. A ja zaraz wracam. - i poszedł. Jeśli trochę mnie poznacie dowiecie się, że nie umiem usiedzieć w miejscu jeśli oczywiście jestem przytomna. Więc wstałam i poszłam tropem Sean'a. Dzięki mojemu znakomitemu węchowi odnalazłam go bez trudu. Zbierał jakiś mech do fiolki.
- To chyba nie dla mnie? - spytałam wychodząc z zarośli.
- A żebyś wiedziała, że tak. Zrobię z tego specjalny wywar i uwierz mi - wypijesz to.
- Po moim trupie!
A jednak - wypiłam. Może i nie było najgorsze, ale żeby zachować twarz darłam się i krzywiłam. Po jakimś czasie wyruszyliśmy w dalszą drogę. Jak to w każdej porządnej przygodzie są wzloty i upadki. Myślałam, że taki upadek mieliśmy za sobą jednak myliłam się. Groza wisiała w powietrzu, a niebezpieczeństwo czaiło się za rogiem.

(Sean?)

Od Sean'a cd. Ayano

Ułożyłem dziewczynę na mchu i przykryłem moim płaszczem.
- Słudzy Błyskawic, do mnie - powiedziałem surowo.
- Jesteśmy na twoje wezwanie - do moich elfich uszu dobiegły ochrypłe szepty.
- Przypilnujcie jej, dbajcie o nią dopóki nie wrócę - warknąłem i ruszyłem biegiem przez las. Zbroja trochę mnie spowalniała, ale nie na tyle, żebym nie zdążył wrócić.

***

Wpadłem na wielką polanę wypełnioną kwiatami. Wcześniej wyczułem magiczną energię tych roślin. Zacząłem się rozglądać za odpowiednimi ziołami, a gdy wreszcie znalazłem te właściwe, ruszyłem biegiem do Ayano.

***

Uklęknąłem przy niej i do glinianej miski wsypałem kwiaty starte na proch, dolałem wody, po czym przyłożyłem naczynie do ust dziewczyny, aby wypiła ową mieszankę. Następnie dotknąłem rany i cicho wypowiedziałem zaklęcie. Obrażenie zniknęło, a lycanka powoli odzyskiwała przytomność. Uśmiechnąłem się lekko.

<Ayano?>