Ułożyłem dziewczynę na mchu i przykryłem moim płaszczem.
- Słudzy Błyskawic, do mnie - powiedziałem surowo.
- Jesteśmy na twoje wezwanie - do moich elfich uszu dobiegły ochrypłe szepty.
- Przypilnujcie jej, dbajcie o nią dopóki nie wrócę - warknąłem i ruszyłem biegiem przez las. Zbroja trochę mnie spowalniała, ale nie na tyle, żebym nie zdążył wrócić.
***
Wpadłem na wielką polanę wypełnioną kwiatami. Wcześniej wyczułem magiczną energię tych roślin. Zacząłem się rozglądać za odpowiednimi ziołami, a gdy wreszcie znalazłem te właściwe, ruszyłem biegiem do Ayano.
***
Uklęknąłem przy niej i do glinianej miski wsypałem kwiaty starte na proch, dolałem wody, po czym przyłożyłem naczynie do ust dziewczyny, aby wypiła ową mieszankę. Następnie dotknąłem rany i cicho wypowiedziałem zaklęcie. Obrażenie zniknęło, a lycanka powoli odzyskiwała przytomność. Uśmiechnąłem się lekko.
<Ayano?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz