- Nie naprawdę. - powiedziałam cicho zakrywając ręką krwawiące ramię. I mimo, że już przez ubranie zaczęła mi przesiąkać krew poszłam dzielnie dalej. Sean patrzył chwilę i ruszył niepewnie za mną. Po paru minutach zrobiło mi się słabo. Oparłam się o drzewo przykładając dłoń do czoła.
- Ayano? Co jest? - spytał chłopak zaniepokojony. Podkręciłam głową jednak po chwili upadłam na ziemię. Z rany zaczęła ciec zielona wydzielina.
- Sean ... - szepnęłam rozgorączkowana - To trucizną ... ci ludzie.
Już nic nie mówiłam. Osunęłam się powoli w nicość.
(Sean?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz