- Niech się pan nie martwi - podałam rycerzowi białą husteczkę, którą zwykle przy sobie noszę.
- Dziękuję - wziął i otarł łzy.
- Do widzenia - wstałam z podłogi, po czym ruszyłam za Laylą.
Całą drogę przebyłyśmy w ciszy. Ciągle myślałam o tej kobiecie oraz o rycerzu. Na samą myśl o jej śmierci i rozpaczy męża zmarłej chciało mi się płakać.
***
- To ja już muszę iść, pa! - rzuciła Layla i ruszyła do domu.
- Hej, poczekaj! - zatrzymałam lycankę - Może chciałabyś zjeść dzisiaj obiad z moją rodziną? W zamku? - zaproponowałam.
<Layla?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz