Czekałam długo na niego. Machinalnie zaczęłam rysować na kawałku jeleniej skóry. Rzeka, góry, las, zając. Ale myślami byłam, gdzie indziej. Nie mogłam powstrzymać myśli, że coś czuję do Sean’a. i nie sądzę, że to tylko uczucie przyjaźni. Ogarek świecy już dawno się dopalił, a ja nadal siedziałam przy drewnianym stole. Pokój był skąpany w świetle księżyca. Wreszcie wstałam i wyszłam na ganek. Las wyglądał magicznie w srebrzystym blasku. Nieopodal szumiał cicho wartki strumień. Obok mnie przebiegały daniele i sarny.
- Jaka piękna noc. – westchnęłam upojona magią tego miejsca. Zastanawiałam się, gdzie może być teraz Sean. Zupełnie odechciało mi się spać. Po prostu biegłam ile sił w nogach, chłodny wiatr rozwiewał mi długie włosy. Wreszcie zobaczyłam go – siedział na drzewie i pewnie zasnął. Bez trudu wdrapałam się na jego gałąź i potrząsnęłam lekko.
- Sean? – szepnęłam. On odwrócił głowę i jego błyszczące oczy zmierzyły mnie.
- Zasnąłem? – spytał zdzwoniony.
- Tak mi się zdaje. – uśmiechnęłam się – Chodź ta noc jest zbyt piękna by spać.
(Sean?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz