Zmieniłam się w człowieka i ukryłam skrzydła.
- Jeśli nad tym budynkiem jest aureola to mistrz gildii musiał ją ukryć, bo ludzie są podejrzliwi i by nie dali spokoju członkom gildii, a więc należy patrzeć na coś co nie jest aureolą, ale ją przypomina - wydedukowała lycanka.
- Albo możemy spojrzeć przez moją aureolę - zaśmiałam się głośno i machnęłam ręką, a w niej ukazała się biała, lśniąca obręcz, następnie wypowiedziałam krótkie zaklęcie, a w drugiej dłoni zmaterializowała się obwódka monoklu.
- Nie możemy pozwolić, aby ktoś zorientował się, że nie jesteśmy ludźmi - uśmiechnęłam się do Layli. - Aureolę ukryjemy w monoklu.
- Racja, racja - udała myśliciela. Założyłam okular na oko.
- Czy szanowna pani jest gotowa do wędrówki? - udałam lorda.
- Ależ oczywiście, szanowny milordzie - zaśmiałyśmy się i ruszyłyśmy główną drogą przez miasto w poszukiwaniu ów tajemniczego budynku.
***
- Twoja aureola coś znalazła? - spytała Layla.
- Nie - odparłam wesołym głosem.
- Przeszukałyśmy już całe miasto! Tej gildii już chyba nie ma - odparła.
- Skąd wiesz? Może jest bardzo dobrze ukryta? - zdjęłam monokl. - Czekaj! Ha! A co jeśli ta gildia wcale nie mieści się w mieście, ale na przykład gdzieś w lesie, bądź górach?
- Może tak być, bo jeśli Gildia Złotej Aureoli jest magiczna i należą do jej składu ustoty magiczne to najprawdopodobniej nie chciano, aby ktoś wymordował wszystkich ich członków, a więc musiał ją ukryć! - odrzekła.
<Layla?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz