- Tak - odpowiedziałem krótko i usiadłem naprzeciw Layli. Pstryknąłem palcami, a na polanę wkroczyły duchy oraz demony, które zjednałem sobie podczas mojego życia mordercy.
Nieśli srebrne i złote tace z pieczeniami, sushi oraz wieloma, wieloma innymi potrawami.
- Smacznego - rzekłem.
- Nawzajem - uśmiechnęła się Layla i zaczęliśmy kolację.
Delikatne przerzucałem ryż z jednego końca talerza na drugi. Całkowicie pochłonęły mnie myśli, lecz nie wiedziałem o czym rozmyślam. Po prostu słowa, zdania przebiegały przez mój umysł jak stado przerażonych ogierów. Każda kolejna litera wszczynała coraz to większy chaos i zamęt. Najgorsze było to, że nie wiedziałem co było przyczyną tej nawałnicy myśli. Może to Layla wprawiła mnie w stan takowego omylenia. Może jej obecność sprawia, że zaczynam się denerwować. Może jej cudne oczy powodują, iż przestaję być spokojny.
Postanowiłem zaprzestać zamętowi.
Otrząsnąłem się wyrzucając wszystkie legiony przemyśleń oraz niepewności. Sięgnąłem po szklankę, aby zaczerpnąć wody.
Gdy odgoniłem się od chaosu, wstałem i podszedłem do Layli.
- Czy mogę prosić do tańca? - uśmiechnąłem się lekko i rzuciłem kilka magicznych liści w stronę polany, a na ich miejsce wyrosło paru wirtuozów, po czym zaczęli delikatnie grać.
<Layla?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz