- Wieloma rzeczami - wstałem i odszedłem od stołu. Szybkim krokiem, wręcz biegiem skierowałem się na polanę nieopodał chatki. Wdrapałem się na szczyt najwyższego drzewa i przysiadłem na gałęzi.
- Ojcze... Czemu to wszystko jest takie skomplikowane? - szepnąłem do księżyca, który już od dawna górował na niebie.
- Sean, nic nie jest proste, chociaż może się takie wydawać, nie było jeszcze takiej ścieżki, która by nie zataczała łuków, bądź nie rozdwajała się na dwie - usłyszałem delikatny, jednak potężny głos. Oparłem głowę o pień i przymknąłem oczy.
Serce biło mi jak oszalałe, gdy myślałem o Ayano. Nie mogłem opanować myśli. Nie mogłem zrozumieć co się ze mną dzieje!
- Czy ja zwariowałem? - powiedziałem do siebie i zasnąłem na drzewie z głową zwróconą ku księżycowi.
<Ayano?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz