- Spokojnie, nic Ci nie zrobią, dopilnuję tego - uśmiechnąłem się pocieszająco - A jeśli będą chcieli coś Ci zrobić, a mnie nie będzie... to... - podałem dziewczynie sztylet. Posłałem jej delikatny uśmiech i wyjrzałem zza rogu. Oni dalej tam stali. Grozili jakiemuś młodemu lycanowi.
- Zaczekaj tu - szepnąłem do Ayano i wyciągnąłem miecz. Wyszedłem z ukrycia.
- Czy to feir? Cała banda na jednego? - stanąłem przed chłopcem-lycanem.
- Daj sobie spokój, z nami nie wygrasz - odepchnął mnie największy wojownik.
- A kto powiedział, że chcę walczyć? - oparłem się o słup.
- Więc po co ci ten miecz? - burknął.
- Na wszelki wypadek - wzruszyłem ramionami.
- Hej, patrzcie! Lycanka! - z uliczki wyszedł kolejny szermierz trzymając za nadgarstek Ayano.
- Puść ją! - zacisnąłem mocniej palce na rękojeści miecza.
- Oooo... Twoja znajoma? - zaśmiał się szyderczo.
Po mojej zbroi i włosach zaczęły przebiegać wiązki prądu. Oczy zapłonęły krwistą barwą.
- Puść ją - powtórzyłem. Spojrzałem na lycankę. Uparcie wpatrywała się w mały staw. Skierowałem swój wzrok w to samo miejsce. Wkrótce woda podniosła się i uformowała w mackę, która owinęła się dookoła wojownika. Odrzuciła go kilka uliczek dalej.
- Niezła jesteś - uśmiechnąłem się do Ayano. Odwzajemniła uśmiech.
- Chodźmy, nie ma sensu marnować na nich czasu - powiedziałem. Ayano przytaknęła i ruszyliśmy przed siebie. Lecz w pewnym momencie stanąłem, gdyż poczułem potworny ból w okolicach serca. To złota maczeta przeszyła moje ciało oraz zbroję. Na kamienną drogę skapnęło trochę krwi.
- Sean? - odezwała się zaniepokojona Ayano. Milczałem, nie byłem w stanie nic powiedzieć. Czułem jak coś się ze mną dzieje, jak trucizna pochłania moje serce i umysł.
Oparłem się o najbliższe drzewo. Przyłożyłem dłoń do czoła.
- Ayano... uciekaj... - szepnąłem do dziewczyny.
Moje włosy zczerniały, oczy zabłysły burgundem, a twarz zarosły tatuaże.
Przestałem nad sobą panować. Wyciągnąłem miecz i rzuciłem się na dziewczynę mierząc w nią ostrzem.
- Zabij mnie... - jeszcze na chwilę wróciłem i rzekłem do Ayano - Zabij mnie... Zanim Cię skrzywdzę...
Białogłowa odskoczyła na bok w samą porę, inaczej by zginęła.
<Ayano?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz