Gdy w końcu wylądowaliśmy na ziemi, poczułam wielką ulgę, lecz dalej byłam "zablokowana" i dlatego runęłam jak decha na ziemię, na dodatek twarz spotkała się z mchem.
- Oj, oj, oj, kochana, nie wolno się bawić z Yaną, to niebezpieczny przeciwnik - usłyszałam drżący, delikatny głos. Zapewne nie należał do kogoś młodego - Pomogę ci, kochanie, zaraz wszystko wróci do normy... - właściciel głosu dotknął mojego kręgosłupa jedną dłonią, a drugą delikatnie uderzył palcami o kark. W tej chwili poczułam jak krew znowu zaczyna krążyć i mogę wreszcie wstać.
- Bardzo dziękuję - podniosłam się z trawy. Dopiero teraz mogłam przyjrzeć się twarzy mojego wybawcy albo raczej wybawczyni. Była to lekko zgarbiona pani w podeszłym wieku, jednak zachowała świeżość cery. Uśmiech zdobił drobną, śliczną twarz starego bibelotu.
- Ależ nie ma za co, złotko - uśmiechnęła się kobieta - A teraz powiedz, dlaczego zdecydowałaś się walczyć z Yaną?
- Ponieważ ukradła bardzo ważny artefakt i... Zaraz... Skąd pani wie, że walczyłam akurat z nią?
C.D.N
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz