piątek, 26 grudnia 2014

Od Kiry

Biegłam ile sił w nogach przez las. Nadal słyszałam szczekanie psów.
Są blisko - pomyślałam
Bałam się, że tym razem mi się nie uda, że ludzie mnie złapią. Nie chciałam wracać do tamtego "więzienia". Spędziłam tam 365 dni, 8760 godzin. Traktowali mnie gorzej niż zwierzę. Jedzenie, choć nie można tego było tak nazwać, dostawałam raz dziennie. Byłam strasznie wychudzona. Brakowało mi już sił by biec. Prysznic był luksusem, na który niekiedy tylko miałam pozwolenie. Jednak ostatnio coś się zmieniło. Zaczęli się jakby mną bardziej interesować. Zdziwiłam się. Jednak jak się niedługo okazało mieli w tym swój cel. Kilka dni temu do mojej celi weszło trzech mężczyzn. Dwaj z nich to byli żołnierze uzbrojeni w karabiny. Trzeci z nich był ubrany w garnitur. Podszedł do mnie i uśmiechnął się sztucznie.
- Już niedługo nie będziesz tutaj - mówił - razem ze mną osiągniesz coś wielkiego.
Nie chciałam nic odpowiadać. Wiedziałam o co mu chodzi. Chce przejąć panowanie nad ludźmi przy mojej pomocy. Wtedy myślałam, że jestem jedyna na świecie, że inni są "normalni". Nie chciałam mu pomagać. Nie chciałam być potworem, choć właśnie za niego się uważałam. Po jego wizycie postanowiłam, że muszę stąd uciec. W nocy zebrałam całą swoją moc i wydostałam się. Wszyscy zaczęli mnie ścigać. W całym budynku słychać się było alarm, wołający wszystkich. Gdy wydostałam się na zewnątrz, otoczyli mnie. Ten sam mężczyzna, który wszedł poprzedniego dnia do mojej celi, teraz kroczył w moim kierunku.
- Spokojnie. Nic ci nie zrobimy. Nie podejmuj pochopnych decyzji.
Lecz wtedy rozprostowałam skrzydła i zaczęłam lecieć.
- NIE !!!! - usłyszałam tylko za sobą
Żołnierze chcieli strzelać, lecz tamten ich powstrzymał. Od kilki dni już mnie gonią. Gdy ich zgubię zaraz znów mnie znajdują. Nie mam już sił, aby uciekać dalej. Jestem wyczerpana, ponieważ nie mogę sobie nawet pozwolić na odpoczynek.
Teraz biegnąć przez las rozmyślałam o tym wszystkim co mnie spotkało. Zaczęłam biec szybciej, jakby moja przeszłość dodawała mi sił. Zobaczyłam w oddali jakąś postać. Nie wyglądała jednak jak człowiek. Chciałam prosić o pomoc, lecz w tym momencie potknęłam się o gałąź i upadłam. Chciałam jak najszybciej wstać. Odwróciłam się szybko. Szczekanie psów było coraz głośniejsze. Ludzie byli coraz bliżej.
Chyba nie ma już dla mnie nadziei - pomyślałam.
Lecz nagle.....

< Ktoś dokończy ? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz