Chłopak nasunął kaptur na twarz i ruszył biegiem w stronę ściganej osoby oraz tłumu żołnierzy, celujących w ów człowieka. Tym razem nie ukrył blaszanej nogi, więc ludzie szybko zorientowali się, że ktoś tu jeszcze jest. Kilku z nich wystrzeliło ze strzelb w chłopaka, jednak ten z kocią zwinnością prześlizgnął się między ślepakami (tu nabój) i stanął, osłaniając białogłową.
- Hola, hola, przyjacielu. Pogadajmy - na przód wyszedł wysoki mężczyzna w garniturze, otoczony zgrają ochroniarzy.
- Dobrze, puścicie ją wolno, a nic się wam nie stanie - odparł zimnym głosem Markus.
- Nam ma się nic nie stać? Raczej myślałem o tobie, a szkoda by było zmarnować takiego zdolniachę... - zerknął na nogę blondyna.
- Nie wchodzę w układy z mordercami - rzekł.
- Trudno... Jakoś to przeboleję... - machnął ręką na swoich ludzi i zniknął w tłumie żołnierzy. Markusowi to nie było na rękę, nie przepadał za bijatykami, więc chwycił w talii dziewczynę, która chwilowo straciła przytomność i wzniósł się w powietrze za pomocą aerokinetycznych zdolności. Stworzył niewielkie tornado, ale wystarczające, aby znieść z drogi te grube ryby oraz ich ochroniarzy. Jednak może to być za mało, aby przegonić na dobre tych ludzi.
- Kim jesteś? - białogłowa ocknęła się w połowie drogi, ale ponownie zapadła w głęboki sen.
***
- Mademoiselle? Mademoiselle? Wszystko w porządku? - Markus uśmiechnął się do półprzytomnej anielicy. Jej wygląd oraz aura mówiły same za siebie kim jest.
- Gdzie jestem? - wyjąkała.
- W moim domu - odparł z beztroskim uśmiechem na twarzy.
- A-ale jak? Zaraz... To ty wczoraj? Dotknąłeś mnie? Jak przeżyłeś..? - dziewczyna spojrzała przerażona na blondyna, po chwili jej wzrok padł na rękawiczki na jego dłoniach. Wyraźna ulga wbiegła na jej usta.
- Wszystko gra? Mademoiselle? - spojrzał lekko zdenerwowany na dziewczynę.
<Kira?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz