Biedny Tomoe... dostrzegł we mnie milutkiego aniołka, grzecznego i białego przyjaciela. Najgorsze było to, że jeszcze nie wiedział na co mnie stać. Więc wiedziałem od razu o co mu chodzi. Jakoś specjalnie nie przejąłem się tym, że jakiś chłopczyk zacznie się bawić. Bo to na razie ja miałem z niego największy ubaw.
Spoko - odpowiedziałem Tomoe.
Założyłem młot Thora, którego dostałem od swojej cioci, przy jej odejściu. Władałem piorunami i w paru sekundach bestia uciekła, a ja żeby dodać atmosfery zrzuciłem Tomoe z gałęzi. Więc poszedłem przed siebie.
- Gdzie idziesz? - zapytał Tomoe
- Przed siebie. - odpowiedziałem. W głębi duszy śmiałem się z miny Tomoe i wyobrażałem sobie jego spadanie z gałęzi.
< Tomoe? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz