- Dzięki - odpowiedziała Katherine.
- Jestem Sonaya - przedstawiłam się z uśmiechem.
- A ja Katherine - przedstawiła się i odwzajemniła uśmiech.
- Jestem aniołem, pomagam innym. Ja pomagałam rodzicom tego dziecka, a ty samemu dziecku. Dzięki, bez ciebie nie dałabym rady. - Powiedziałam
- Nie ma problemu - odpowiedziała
- Chodź - powiedziałam i nas teleportowałam
- Ale, co tutaj się dzieję? - zapytała
- Dwaj przyjaciele się kłócą... mam u nich dyżur muszę ich pilnować. - Powiedziałam.
- Aha... - odpowiedziała patrząc na nich.
Patrzyłyśmy na kłótnie dwóch kolegów w końcu Katherine powiedziała:
- Muszę mu pomóc! - nadleciała nad jednym z chłopaków i szepnęła mu do ucha co ma mówić. A ten wygrywał kłótnię.
- Katherine, przestań! - krzyknęłam i wzięłam ją za rękę.
-Ale... - mówiła cicho.
- Nie wolno nam pomagać w taki sposób! Musimy tylko patrzeć na ich kłótnie i im pomagać jesteśmy bezstronne! - krzyknęłam.
- Dobrze... - nadleciała nad jednym z chłopców i kazała mu przestać kłótnie i się pogodzić.
Następnie koledzy się pogodzili.
- Czyli... jesteś aniołem stróżem? - zapytała Katherine.
- No... pomagam innym. - odpowiedziałam.
- Skąd jesteś? - zapytałam.
<Katherine? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz