piątek, 31 października 2014
Od Sary cd. Sonayi i Ayano
- Wiecie co... Ja chyba pójdę... Chciałabym jeszcze gdzieś zajrzeć - powiedziałam i pobiegłam na Polanę Marzeń. Chciałam odwiedzić Latający Raj,są tam ładne kwiatki. Więc chciałam je sobie zobaczyć.
***
- Harphus! Helios! - zawołałam pegazy, a po chwili obok mnie stanę ły dwa bajeczne konie ciągnąve złoty rydwan. W przeciągu kilku sekund zdążyłam wskoczyć do wozu i oderwać się od ziemi, aby zatonąć w magii ogrodów.
<Sonaya? Ayano? Odłączam się od opowiadania, piszcie same, brak mi weny xD>
Od Ayano cd. Sean'a
- Nie naprawdę. - powiedziałam cicho zakrywając ręką krwawiące ramię. I mimo, że już przez ubranie zaczęła mi przesiąkać krew poszłam dzielnie dalej. Sean patrzył chwilę i ruszył niepewnie za mną. Po paru minutach zrobiło mi się słabo. Oparłam się o drzewo przykładając dłoń do czoła.
- Ayano? Co jest? - spytał chłopak zaniepokojony. Podkręciłam głową jednak po chwili upadłam na ziemię. Z rany zaczęła ciec zielona wydzielina.
- Sean ... - szepnęłam rozgorączkowana - To trucizną ... ci ludzie.
Już nic nie mówiłam. Osunęłam się powoli w nicość.
(Sean?)
czwartek, 30 października 2014
Od Tomoe cd. Layli
- Cześć, Tomoe - odezwał się owy kitsune.
- Sytry... - zacisnąłem pięści.
- Jak się miewasz? - powiedział, jakby nic się nie stało.
- A dobrze, jakoś nabrałem ochoty, żeby podpalić ci łeb - w mojej dłoni zabłysnął błękitny płomień.
- Ej, uspokój się, jestem tu tylko z rozkazu twojego przyjaciela - zaczął się bawić swoim ostrzem.
- Masz pecha, że posłał akurat ciebie - rzuciłem w niego ognistą kulą, lecz on rozpłynął się w powietrzu i słyszałem tylko ciche "jeszcze się spotkamy".
Wziąłem Laylę na ręce, po czym ruszyłem w kierunku jej domu.
***
Położyłem ją na łóżku, zabandażowałem ranę, przykryłem kocem i pocałowałem ją w policzek.
Zagotowałem wodę na herbatę oraz przygotowałem coś do jedzenia.
- Nic Ci nie będzie - uśmiechnąłem się do Layli czekając aż się obudzi.
<Layla?>
Od Sary cd. Layli
- Nie bój się, nie dam Cię zjeść podziemnym potworom - zaśmiałam się i zmaterializowałam lampę naftową, gdy stanęłyśmy przed wejściem do kopalni. Uśmiechnęłam się i pchnęłam lekko lycankę. Ruszyłyśmy raźnym krokiem przez tunel nucąc coś pod nosem raz po raz. Lampa torowała nam drogę wśród ciemnościach korytarzy oraz cieni. Wkrótce mrok począł ulatniać się. Niewiadomo jak, niewiadomo gdzie, ale robiło się coraz jaśniej, a lampa nie musiała już nam towarzyszyć.
Wydawało się, że korytarz nie ma końca i że cały czas chodzimy w kółko, jednakże wreszcie stanęłyśmy przed wieeeeeeelką wnęką w ziemi, a w nim stała mała chatka z aureolą nad dachem.
<Layla?>
Od Sonayi cd Sary i Ayano
- Ale o co chodzi? - Patrzyła na mnie ze zdziwieniem
- Stałaś tam przyglądając się gdyby nie my Ciebie by już nie było! - krzyknęłam. Jednak nie czekałam na odpowiedź.
- Dobra, spokojnie Sonaya.
- Ok... nieważne. Było, minęło...
- Patrzcie jaki on piękny! - patrzyła Ayano z podziwem na zwierzę.
- Ta... - mówia Sara.
- Co?
- Nic... tylko...
- Tylko?
- Nieważne. - odezwałam się idąc z dziewczynami i jeleniem do miasta.
<Sara, Ayano?>
Od Layli cd. Tomoe
Nagle nie wiadomo skąd w moim boku eksplodował ból. Oderwałam się od Tomego. z mojego boku sterczał sztylet. Nie był bardzo głęboko wbity. Zacisnęłam palce na rękojeści i wyciągnęłam ostrze z ciała. Natychmiast popłynęła krew. Dużo krwi.
- Layla... - usłyszałam rozpacz w jego głosie. Zobaczyłam przyczajonego w krzakach człowieka. mial lisie uszy i ogon. Wskazałam na niego ręką, a potem nastała ciemność.
<Tomoe?>
Od Layli cd. Sary
- Wystarczyło powiedzieć nie chcę tam iść - powiedziała dalej się śmiejąc
-Bo ty bardzo chcesz tam iść - odgryzłam się
<Sara?>
środa, 29 października 2014
Od Sary cd. Layli
- Dobra - wskoczyłam na Laylę (ale to dziwnie brzmi O.o) i pogalopowałyśmy przed siebie. Ludzie patrzyli na mnie jak na wariatkę, a Laylę przeszywali wzrokiem typu "to jakiś mutant". Śmiałam się tak z tych zaskoczonych min, że prawie spadłam z Layli.
***
- Nigdzie nie ma tej zakichanej siedziby Gildii Złotej Aureoli! - kopnęłam kamień.
- Nie denerwuj się tak, przecież nie zniknęła! - powiedziała Layla, już w swojej naturalnej postaci.
- To magiczna gildia, skąd możesz wiedzieć? - odparłam.
- Też prawda - zamyśliła się.
- Zostaje tylko sprawdzić pod miastem... - westchnęłam ciężko.
<Layla?>
Od Tomoe cd. Layli
- Pięknie - szepnąłem wpatrując się w konstelacje.
- Racja - powiedziała cicho Layla, jakby bała się spłoszyć gwiazdy.
- Chodźmy lepiej, zimno się robi - wstałem z koca i podałem Layli dłoń. Lycanka podniosła się z ziemi.
Machnąłem ręką na kilka duchów, aby zabrały wszystkie rzeczy z łąki, a ja odprowadziłem dziewczynę do jej domu.
- To do jutra! - pomachałem na pożegnanie i odszedłem.
***
"Co się z tobą dzieje, baranie?" Karciłem się w duchu próbując opanować drżące dłonie. Serce biło mocniej i szybciej. Było mi coraz trudniej zaczerpnąć powietrza.
Jak zwykle próbowałem wmówić sobie jakieś bzdury, aby uniknąć prawdy, jednakże ja tylko się oszukuję. Prędzej czy później wszystko powiem... Bo prawda jest taka, że...
***
- Layla! - biegłem za lycanką.
- Cześć Tomoe! - uśmiechnęła się na mój widok.
- Cześć, słuchaj... Mam Ci coś do powiedzenia... Wczoraj dużo myślałem i teraz już wiem, że... Cię kocham - wziąłem dziewczynę za ręce.
<Layla?>
Od Sean'a cd. Ayano
- Czyżbyś stchórzył, Sean? - usłyszałem drwiący głos jakiegoś łowcy.
- Nieładnie tak uciekać z pola bitwy! - krzyknął drugi.
- Skoro jesteś taki silny to czemu nas nie zabiłeś, ale zwiałeś? Boisz się? - kolejny przyłączył się do żartów.
- Ja? Bać się was? Ha! Chyba w snach! - wstałem i wyciągnąłem miecz.
- Hej! Patrzcie, Sean ma towarzyszkę - czwarty wojownik ze srebrnym łukiem uniósł Ayano za uszy.
- Puść ją - rzuciłem w niego kulą energii. Mężczyzna padł na trawę trząsąc się i mrucząc coś pod nosem.
- Felcor! Sean, pożałujesz tego - warknął wojownik ze złotą maczetą, po czym rzucił się na mnie z bronią. Zgrabnie ominąłem ostrze i sam wbiłem swój miecz w bok mężczyzny.
Oczy zakryły mu się łzami, z ust wypłynęła struga krwi, a twarz przeszył strach. Zachwiał się i upadł na mech. Skonał.
- Albo odejdziecie albo podzielicie los swoich przyjaciół - odezwałem się do łowców.
Spojrzeli na mnie. Na ich twarzach malowała się wściekłość. Zacisnęli pięści na swoich mieczach, jednak nie zaatakowali.
- To jeszcze nie koniec - wymamrotał jeden z nich i odeszli.
- Nic Ci nie jest? - podszedłem do lycanki.
- Nie, chyba nie - odezwała się szeptem.
- Jesteś pewna?
<Ayano?>
Od Ayano cd. Sean'a
- Nie ma sprawy. – powiedziałam i razem poszliśmy w kierunku odległego wzgórza. Wędrowaliśmy w milczeniu. Wreszcie, gdy cisza stała się już nie do zniesienia spytałam.
- Too … co tam u ciebie? – pytanie było tak na miejscu jakby on teraz zamienił się w łabędzia.
- A nic ciekawego. Ciągle wędruję. A ty…?
Co mam mu powiedzieć?
- Opowiedz, co cię tak przestraszyło, gdy mnie zobaczyłaś… - zalegał. Nabrałam powietrze i …
- Proszę to nie jest rozmowa na tu i teraz. Muszę cię trochę poznać i upewnić się, że ci ufam.
Pogodził się z tym. Nagle znikąd wystrzeliła srebrna strzała. Sean chwycił mnie w talii i pociągnął na ziemię.
(Sean?)
wtorek, 28 października 2014
Od Sean'a cd. Ayano
Podniosłem się z ziemi i stanąłem twarzą w twarz z dziewczyną. Zmierzyłem ją wzrokiem.
Patrzyła na mnie niepewnie złotymi oczami. Włosy przepełnione lazurem okalały bladą twarzyczkę Ayano odkrywając jednocześnie uszy. Wzdłuż niebiesko-różowej sukienki biegł wilczy ogon.
- Jesteś lycanką? - spytałem lustrując uszy damy.
- Zgadza się - powiedziała
- I mówisz, że jesteś nowa? Czyżby było tu jakieś miasto? - zainteresowałem się.
- Nie jesteś z Hope? - zdziwiła się lekko.
- Nie, przybyłem z ludzkiego miasta, a teraz uciekam przed brakiem tolerancji - pokazałem lycance strzałę, która niedawno tkwiła w mojej klatce piersiowej.
- Dobrze trafiłeś. W Hope mieszkają same magiczne istoty - odrzekła.
- Możesz mi pokazać drogę? - spytałem.
<Ayano?>
Od Ayano cd. Sean'a
- Mam na imię Ayano i jestem nowa. – powiedziałam do chłopaka.
- Jestem Sean. – przedstawił się. Patrzyłam na niego z zainteresowaniem. Tak – był elfem. Nieznacznie drgnęła mi prawa ręka.
- Coś nie tak? – spytał.
- Nie … nic takiego. – szepnęłam. Nie mogę mu teraz powiedzieć.
- Co tu robisz? – wypytywał nieufnie.
- Ja tylko przechodziłam. – zapewniłam go.
- Coś jest z tobą nie tak… Powiedz mi. – szepnął.
- Nie teraz.
(Sean?)
Od Ayano cd. Sonayi i Sary
Szłyśmy dalej opustoszałą równiną. Nagle zza krzaków wyskoczył przerażony jeleń. Pokręcił się chwilę przed nami, a potem uciekł dalej. Za chwilę w pogoń za nim wybiegło stado garbatych stworzeń.
- Gnomy? – rzuciłam pytanie w przestrzeń.
- Gdzie tam gnomy! To gargulce karłowate! Biedny jeleń już po nim. – powiedziala Sonaya.
- Nie pozwolimy na to! – krzyknęłam wojowniczo i przemieniłam się w wilka. Dobiegłam do stada chrypiących poczwar. Dopadłam do gardła jednemu i wtedy jelonek zahamował i spojrzał na mnie świecącymi oczami. Dopiero teraz zobaczyłam jaki jest piękny. Taki … srebrzystobiały. Wtedy nadleciały Sara i Sonaya.
(Dziewczyny?)
poniedziałek, 27 października 2014
Od Aury cd. Sary
- Nie sprawia mi problemu. - powiedziała ze szczerym uśmiechem. Anielica mówiła dość dużo o mieście, pytała się mnie też o wiele rzeczy. - I jak? - spytała w końcu.
- Hmm.... Miasto jest bardzo brzydkie. - powiedziałam - Żartuje!! Te miasto jest cudowne.
<Sara?>
Od Sean'a
Wyciągnąłem strzałę i przyłożyłem dłoń do obrażenia w okolicach serca, a wszystkie rany natychmiastowo zniknęły. Westchnąłem ciężko i usiadłem na ziemi.
Lazurowe sklepienie nieba zaczęło przybierać złotopomarańczowe barwy, a chmurzyste tratwy, poczęły zmieniać się w kremowe i różowe baranki. Ogromna, królewska gwiazda chowała się za horyzontem. Nad szczytami drzew rozciągnęła się delikatna, mleczna mgła.
- Quo vadis, domine? (Dokąd idziesz, panie?) - szepnąłem pod nosem do słońca, a co było dalej? Nie pamiętam, albowiem spadł na mnie głęboki sen.
Otworzyłem powieki, a obok mnie ktoś stał.
- Kim jesteś? - spojrzałem na ową osobę.
<Kim jesteś? Ktosiu?>
Nowy członek! Powitajmy Yuani!
niedziela, 26 października 2014
Od Layli cd. Tomoe
- Oczywiście - odpowiedziałam wstając.
Podeszliśmy bliżej muzyków i zaczęliśmy wolno tańczyć. Było cudownie! W zasadzie cały ten wieczór był cudowny.
Po blisko pół godzinie przestaliśmy tańczyć, a muzycy zniknęli. Było już ciemno i tylko blask świec oświetlał stół. Podeszłam do Tomoe'go i wzięłam go za ręce
- Chodź, teraz ja ci coś pokażę - wzięłam koc leżący na skraju polany i rozłożyłam go na trawie kawałek od stołu. Położyliśmy się na nim. Przyglądaliśmy się gwiazdą gdy nagle odezwał się Tomoe:
<Tomoe?>
Od Layli cd. Sary
- Może też być pod miastem - dodałam - Najpierw sprawdźmy lasy i góry, jeśli to nic nie da sprawdzimy pod miastem. - zaproponowałam
- No dobrze. - wyszyłyśmy z miasta, w okolicy dalej krążyli ludzie. Zaprowadziłam Sarę w gęste krzaki.
- Pieszo zajmie nam to dużo czasu, a w okolicy szwendają się ludzie - powiedziałam
- No i? - spytała
- No i pomyślałam, że na koniu przeszukamy te lasy szybciej
- A masz tu gdzieś konia?
- Mam - uśmiechnęłam się - Daj mi minutkę - odsunęłam się na kilka kroków.i zamieniłam w klacz.
- I to ma być koń? - spytała Sara
- Wyjątkowe istoty powinny się wyróżniać - parsknęłam - Wsiadaj, pokażemy tym ludziom odrobinę magii.
<Sara?>
Od Sonayi cd Sary ( Ayano)
- Wiem, wiem...
- Sara! - krzyknęłam, a z jedna książka spadła na ziemię.
- Co jest...?
- Popatrz Sara...
- Ale... co? O co Ci chodzi?
- Nie widzisz jej...? - patrzyłam na postać w kapturze, była duchem. Zaczęłam z nią rozmawiać.
- oj Sonaya... wróciłaś...
- Jakie wróciłaś?
- Tak dawno Cię tu nie było...
- O czym ona mówi? - krzyknęła Sara.
- No spokojnie, spokojnie...
- Sona...
- Przychodziłam tutaj jak byłam wściekła, zwykle walczyłam.
- Wiesz, że nam nie wolno!
- A wolno nam siedzieć tutaj teraz!? Przecież nie chcę siedzieć w domu do późnych godzin ucząc się etykiety!
- Sonaya... nie wolno nam.
- Oj tam, co? Nie lubisz przygód?
- Przecież mnie znasz.
- Dokładnie! Kochamy przygody! A co mam robić w domu? - zaśmiałam się, a Sara zaczęła się zastanawiać.
- Dziewczyny... może mi pomożecie? - krzyknęła Ayano.
- Dobra, dobra. - powiedziała Sara i wyjęła sztylet, po czym zaczęła zabijać innych.
- A ty Sonaya! Czy ty zwariowałaś?! Pomóż nam!
- Ale ja ich nie zabiję...
- Czemu?
- Nie mam powodu. - wstałam i zaczęłam biec w jedną stronę. Dziewczyny również zaczęły biec za mną.
- Zwariowałaś!? - krzyczała za mną Sara, która nie miała siły po 10km drogi.
- Jeszcze trochę Sara - zaśmiałam się, a Sara zmieniła się w anioła i zaczęła lecieć, a ja biegłam dalej.
Ayano za to cały czas biegła obok patrząc na mnie, do zabawy zaczęłam się wspinać na drzewo.
- Sonaya! - krzyknęła Sara siadając obok mnie.
- Hm?
- Gdzie jesteśmy?
- Nie wiem, ale to jest najlepsze.
- Przemyślałam to...
- Co?
- To wszystko co mówiłaś...
- I?
- Masz rację... - uśmiechnęła się Sara, a ja odwzajemniłam jej uśmiech.
<Sara? Ayano?>
sobota, 25 października 2014
Od Sary cd. Sonayi (do Ayano)
Z cienia wysunęła się lycanka.
- Cześć! Jestem Ayano! - uśmiechnęła się wesoło.
- Ja jestem Sara, a to moja siostra, Sonaya - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Miło nam - powiedziała Sonaya.
- Co tu robisz, Ayano? - spytałam zaciekawiona.
- A wedruję i szukam przygód - odrzekła.
- A my kłopotów - zaśmiałam się.
- Ooo... mogę się przyłączyć? - odparła.
- Oczywiście - Sona oparła się o krzesło. - Chodźmy!
Ruszyłyśmy przed siebie, lecz... Zapadł mrok. Cień otoczył mnie zewsząd, a Ayano i Sonayi nie było przy mnie. Ogarnął mnie strach i panika.
"Co się ze mną dzieje?! Czemu się boję?! Gdzie moja cała odwaga?!" - pomyślałam przerażona swoją reakcją. Skuliłam się i ukryłam twarz w dłoniach.
- Spokojnie, Saro. Nie martw się - usłyszałam delikatny głos.
- Ktoś ty? - odskoczyłam.
- Nie bój się mnie - stanęła przede mną jakaś dziewczyna. W dłoni trzymała świecę, jednak nie widziałam jej twarzy, ponieważ miała kaptur na głowie. Podeszła do mnie.
- Nie ma się czego bać - powiedziała.
- Kim jesteś? - spytałam ponownie.
- Jestem kimś, kogo tylko ty widzisz, jestem kimś, kto chce ci pomóc. Powiedz, co się z tobą stało? Wcześniej nie czułaś strachu i kochałaś ryzyko - odparła.
- Nie wiem, wszystko się pomieszało, to przez tą przepowiednię - odgarnęłam karmazynowy kosmyk z oczu.
- Ze zwęglonego odbicia w jesienne barwy, czerń w szkarłat i koniec rozprawy? - usiadła obok mnie.
- Tak, skąd wiesz? - spojrzałam na nią zaskoczona.
- To nieistotne, ale wiem jak ci pomóc. Spowoduję, że znowu staniesz się sobą - wyciągnęła mały kordzik. - Daj rękę.
Podałam jej dłoń, a ona narysowała na niej kordzikiem jakieś symbole, po chwili poczułam straszny ból w sercu.
- Z delikatnej, porcelanowej Sary w silną, stalową Sarę. Niech klątwa pójdzie precz. I nie lejmy za nią łez - wyrecytowała regułkę i ból ustał, a strach zniknął. Znowu poczułam się dawną sobą.
- Niestety z wyglądem nic nie zrobię, ale jesteś taka jak przed urokiem - powiedziała i zniknęła.
Wstałam. Machnęłam ręką, a przede mną zmaterializowała się świeca, płomień ognia otoczył całe pomieszczenie rozpraszając mrok. Teraz wyraźnie wszystko widziałam. Podeszłam do ściany.
- Ayano! Sonaya! - krzyknęłam, lecz nikt mi nie odpowiedział. Sięgnęłam po moją kosę i uderzyłam jej ostrzem o ścianę, a przeszkoda natychmiastowo się rozkruszyła.
Weszłam do małego pokoiku, w którym kręciła się moja siostra i lycanka.
- Sara! Gdzieś ty była? - podbiegła do mnie Sona.
- Odnaleźć to co zgubiłam, czyli siebie - uśmiechnęłam się tajemniczo. - Sona! Uważaj!
Kosa przeobraziła się łuk, a ja wystrzeliłam z niej kilka strzał, które wbiły się prosto w serca paru heroil'ów usiłujących opętać moją siostrę.
- Ha! Nie zadziera się z rubinowłosą anielicą! - powiedziałam głośno.
- S-Sara? Przecież się bałaś? Co jest? - spytała Sona.
- Pewna osoba pomogła mi przywrócić dawną osobowość - uśmechnęłam się wesoło.
Nagle w kącie zauważyłam tę samą dziewczynę w kapturze.
- Patrzcie, to ona! - wskazałam na nią. Siostra i Ayano spojrzały za siebie, ale po chwili zwróciły się do mnie jak do wariatki:
- Tam nic nie ma - powiedziały równocześnie.
- Nieważne... - westchnęłam i zerknęłam na tajemniczą osobę. W dłoni trzymała jakąś kartkę. Machnęła nią i rozpłynęła się w powietrzu. Podeszłam do kawałku papieru.
- Co tam pisze? - Ayano zerknęła mi przez ramię.
- Pisze, że mamy wrócić do zamku, bo tam czeka na nas jakaś niespodzianka - odparłam.
- Już się boję co to będzie - powiedziała Sona z ironią.
- Będzie zabawa! - zaśmiałam się i przeobraziłam łuk w katanę.
<Ayano? Sonaya?>
Od Sean'a
Oparłem się o pień płaczącej wierzby i spojrzałem na rany. Klatka piersiowa przebita strzałą, brzuch, ramię oraz głowa zranione mieczem. Krew ściekała ze mnie strumieniami, czułem się coraz słabszy. Coraz bardziej śpiący, a na dodatek gonią mnie ci wojownicy. Nie mogę ich zabić, gdyż nie jestem mordercą, a nie skrzywdzili nikogo bliskiego memu sercu, więc nie mam powodu do przebicia mieczem ich klatek piersiowych.
Wyciągnąłem strzałę i przyłożyłem dłoń do obrażenia w okolicach serca, a wszystkie rany natychmiastowo zniknęły. Westchnąłem ciężko i usiadłem na ziemi.
Lazurowe sklepienie nieba zaczęło przybierać złotopomarańczowe barwy, a chmurzyste tratwy, poczęły zmieniać się w kremowe i różowe baranki. Ogromna, królewska gwiazda chowała się za horyzontem. Nad szczytami drzew rozciągnęła się delikatna, mleczna mgła.
- Quo vadis, domine? (Dokąd idziesz, panie?) - szepnąłem pod nosem do słońca, a co było dalej? Nie pamiętam, albowiem spadł na mnie głęboki sen.
***
Otworzyłem powieki, a obok mnie ktoś stał.
- Kim jesteś? - spojrzałem na ową osobę. Byłem poważny i raczej nie miałem ochoty na zawieranie znajomości, ale może ten KTOŚ wskaże mi drogę do najbliższego miasta, gdzie odpocznę i ponownie wyruszę w podróż, aby zwalczać głupotę świata.
<Kim jesteś? Ktosiu?>
Od Sonayi cd Sary
- Tak?
- Co ja zrobiłam... - usiadła smutna.
- Jesteś z tego powodu smutna? - patrzyłam na nią ze zdziwieniem
- Pewnie miał życie...
- Co ty pierdolisz?!
- A od kiedy ty używasz takich słów i jesteś taka pewna siebie, co?
- Ja... nie wiem...
W pewnej chwili dwie zorientowałyśmy się, że nasze charaktery się zmieniły. Zmieniły, bardzo zmieniły. Zatrzymałyśmy się przy wejściu jednak kartek nie było.
- Gdzie teraz?
- Do środka...
- Czy ty jesteś nienormalna ?!
- A co, boisz się?
- Troszeczkę..
- Chodź nie marudź! - popchnęłam ją lekko w wejście.
- A może sama pójdziesz... ja stanę na czatach... hehe...
- Ty weź się ogarnij. - powiedziałam i szłyśmy dalej. Co chwilę musiałam zabijać innych i chronić siostrę która tylko patrzyła z przerażeniem.
- Uważaj! - krzyknęłam i zobaczyłyśmy kogoś idącego w naszą stronę.
Szybko podeszłam i wyciągnęłam nóż w jego stronę. Szybko zorientowałam się, że to zwykła postać magiczna.
- Wybacz... - mówiłam chowając nóż do kieszeni.
<Sara? A może ktoś do naszego opo? ^^>
Nowy członek! Pierwszy elf!
piątek, 24 października 2014
Od Sary cd. Sonayi
- Raz się żyje... - westchnęłam ciężko i ruszyłam za siostrą.
- Żwawo, żwawo, nie ociągać się! - poganiała mnie Sonaya.
- Tak jest - zasalutowałam.
***
- No to czas skopać kilka tyłków - w moich dłoniach zmaterializowała się wielka srebrna kosa z amarantowymi wzorami na ostrzu.
- Gotowa? - Sonaya uformowała z wody łuk oraz strzały. Przytaknęłam i przekroczyłyśmy progi Strasznego Dworu. Już po kilku sekundach poczułam na sobie czyjeś spojrzenie.
- Sara! Patrz! - zawołała mnie Sonaya. Szybko do niej podbiegłam.
- Co? - spytałam zainteresowana.
- Patrz co znalazłam! - siostra pomachała mi kartką tuż przed nosem.
- Jak myślisz, to jedna z tych tajemniczych wskazówek? - spojrzałam na Sonię.
- Chyba tak... Uważaj! - krzyknęła anielica. Odwróciłam się gwałtownie i odcięłam kosą głowę jakiegoś heroila.
<Sonaya?>
Od Sonayi cd Sary
- Sonaya! - krzyknęła dziewczyna o rudych włosach i w sukience.
- Em... Sara? - patrzyłam na nią z niedowierzaniem.
- Znamy się? - zapytała Sara.
- To ja Sonaya...
- Sonaya! - w pewnej chwili dwie się uniosłyśmy i zmieniłyśmy swoje wyglądy. Ale okazało się, że zamieniłyśmy się charakterami.
- Sonaya... czemu wyglądam... ''TAK''?
- A czemu ja wyglądam TAK?
- Dobra... Sonaya. Powiedz mi co się wydarzyło...
- A co miało się wydarzyć...? Usłyszałam krzyki, zeszłam na dół...
- Ale jak to? I czemu jestem w pokoju...
- Sara, to był sen.
- Sen?
- Tak... to wszystko co Ci się śniło to sen...
- No ale...
- Co? - Moja siostra wymówiła parę słów, które dały mi do myślenia. Szybko wyjęłam książkę gdzie były one zapisane.
- Co ty robisz z tą książką...
- Posłuchaj '' Pewnego dnia biedna wieśniaczka...'' - przeczytałam jej pół książki a dalej już były puste strony.
- Czyli co musimy zrobić?
- Musimy udać się do...
- Do?
- Do Strasznego Dworu...
- ZWARIOWAŁAŚ? - wstała Sara.
- Ale tam zwykle na brzegu znajdują się wskazówki!
- O czym ty?
- Nie wiedziałaś? Wskazówki. Tam leżą kartki gdzie mamy się kierować i po co.
- NIE?
- Ruszajmy.
<SARA?>
Od Sary - Szkarłatnowłose odbicie (do Sonayi)
"Gdzie ta anielica polazła?" - pomyślałam.
Szukałam jej już od godziny i dalej nie trafiłam na żadną wskazówkę gdzie moja siostra mogłaby być. Pewnie wybrała się na obchód albo zaszyła się gdzieś w zamku i zasnęła.
- No trudno, sama się wybiorę na Polanę Motyli - wzruszyłam ramionami. Rozwinęłam skrzydła, po czym machnęłam nimi, aby stworzyć powierzchnię lotu i wzbiłam się ponad podłogę. Wyleciałam przez najbliższy balkon.
***
"Drzewo Obcych... Brrr... Paskudne miejsce." Przelatywałam właśnie nad kryjówką stworów, których nikt nigdy nie widział. To podeeeejrzaaaaneeeeee...
Z dołu dawało się słyszeć ciche pomruki, warki i bełkoty. Od czasu do czasu błyskało coś między drzewami. Marzyłam, żeby jak najszybciej dotrzeć do Polany Motyli i wziąć karteczkę z przepowiednią.
- Ahoooj!!! Ster ba prawą burtę!!! Widzę ziemie!!! - zaśmiałam się wesoło z samej siebie i wylądowałam na zielonej łące. Podleciała do mnie chmara motyli. Niosły ze sobą małe zrolowane kawałki papieru. Sięgnęłam po losowy liścik i rozwinęłam go.
- Ze zwęglonego odbicia w jesienne barwy, czerń w szkarłat i koniec rozprawy - przeczytałam na głos.
***
- SONAYA!!! SONAYA!!! WYŁAŹ!!! SONAYAAAAAAAAAA!!! - wołałam siostrę.
- Sara, spokój, nie drzyj się tak, co jest grane? - Sonaya wyszła z naszej domowej biblioteki.
- Byłam dziś po przepowiednię i patrz co dostałam od motyli - pokazałam siostrze kartkę. Chwilę milczała.
- Nie wiem co to znaczy, ale wiem jedno, odbija ci - zaśmiała się głośno.
- Ha! Ha! Bardzo śmieszne - pokazałam jej język.
- Nie stresuj się tak, pożyjemy, zobaczymy co z tego wyjdzie - uśmiechnęła się.
- Może masz rację... - powiedziałam i weszłam do swojego pokoju.
***
- SONAYA! SONAYA! SONAYA! SONAYA! SONAYAAAAAAAAA! - stałam przed lustrem i patrzyłam na swoje odbicie.
Miałam czerwone włosy oraz karmazynowe oczy. Na głowie widniał biały wieniec wpięty między loki.
- Co się stało? - moja siostra wbiegła do pokoju. Była jeszcze w nocnej koszuli. Odwróciłam się.
- Łooooo! Przefarbowałaś się? I czemu masz czerwone soczewki na oczach? - spojrzała na mnie zaskoczona.
- Ja nic ze sobą nie robiłam! Kiedy się obudziłam, już tak wyglądałam! - odpowiedziałam.
- Przepowiednia! - Sonaya pstryknęła palcami.
- Co?
- Na kartce pisało "Ze zwęglonego odbicia w jesienne barwy, czerń w szkarłat i koniec rozprawy", nie? No! Miałaś czarne włosy, a teraz są czerwone!
- Ale jak?
- Jest tylko jedno wytłumaczenie - magia!
<Sonaya? Magiaaaa! XD>
P.S. Sara zmienia zdjęcie profilowe.
♥Wiadomości!
No więc, pewnie widzicie, że mamy bardzo mało opowiadań a osoby są po prostu... nieobecne. Więc robimy tak jakby... nowość! Mamy zamiar zrobić nowy wygląd, dodawać nowe osoby... Ogólnie ''aktualizacja''. No więc, jeśli macie jakieś blogi/watahy czy jakieś krainy to prosimy o promowanie ich. A my zajmujemy się wyglądem!
Można dalej wysyłać opowiadania, a my zajmiemy się odnową dopiero później. :)
♥♥ LOGAN ODCHODZI.
Tak, Logan odchodzi. Będzie nam Ciebie brakowało i tak dalej...
♥♥♥WERA WRÓCIŁA.
Weronika wróciła, lecz dalej nie będzie jej często na blogu...
♥♥♥ Szykuję się konkurs!
No to... Pa miśki :*
Od Tomoe cd. Layli
- Tak - odpowiedziałem krótko i usiadłem naprzeciw Layli. Pstryknąłem palcami, a na polanę wkroczyły duchy oraz demony, które zjednałem sobie podczas mojego życia mordercy.
Nieśli srebrne i złote tace z pieczeniami, sushi oraz wieloma, wieloma innymi potrawami.
- Smacznego - rzekłem.
- Nawzajem - uśmiechnęła się Layla i zaczęliśmy kolację.
Delikatne przerzucałem ryż z jednego końca talerza na drugi. Całkowicie pochłonęły mnie myśli, lecz nie wiedziałem o czym rozmyślam. Po prostu słowa, zdania przebiegały przez mój umysł jak stado przerażonych ogierów. Każda kolejna litera wszczynała coraz to większy chaos i zamęt. Najgorsze było to, że nie wiedziałem co było przyczyną tej nawałnicy myśli. Może to Layla wprawiła mnie w stan takowego omylenia. Może jej obecność sprawia, że zaczynam się denerwować. Może jej cudne oczy powodują, iż przestaję być spokojny.
Postanowiłem zaprzestać zamętowi.
Otrząsnąłem się wyrzucając wszystkie legiony przemyśleń oraz niepewności. Sięgnąłem po szklankę, aby zaczerpnąć wody.
Gdy odgoniłem się od chaosu, wstałem i podszedłem do Layli.
- Czy mogę prosić do tańca? - uśmiechnąłem się lekko i rzuciłem kilka magicznych liści w stronę polany, a na ich miejsce wyrosło paru wirtuozów, po czym zaczęli delikatnie grać.
<Layla?>
Od Sary cd. Layli
Zmieniłam się w człowieka i ukryłam skrzydła.
- Jeśli nad tym budynkiem jest aureola to mistrz gildii musiał ją ukryć, bo ludzie są podejrzliwi i by nie dali spokoju członkom gildii, a więc należy patrzeć na coś co nie jest aureolą, ale ją przypomina - wydedukowała lycanka.
- Albo możemy spojrzeć przez moją aureolę - zaśmiałam się głośno i machnęłam ręką, a w niej ukazała się biała, lśniąca obręcz, następnie wypowiedziałam krótkie zaklęcie, a w drugiej dłoni zmaterializowała się obwódka monoklu.
- Nie możemy pozwolić, aby ktoś zorientował się, że nie jesteśmy ludźmi - uśmiechnęłam się do Layli. - Aureolę ukryjemy w monoklu.
- Racja, racja - udała myśliciela. Założyłam okular na oko.
- Czy szanowna pani jest gotowa do wędrówki? - udałam lorda.
- Ależ oczywiście, szanowny milordzie - zaśmiałyśmy się i ruszyłyśmy główną drogą przez miasto w poszukiwaniu ów tajemniczego budynku.
***
- Twoja aureola coś znalazła? - spytała Layla.
- Nie - odparłam wesołym głosem.
- Przeszukałyśmy już całe miasto! Tej gildii już chyba nie ma - odparła.
- Skąd wiesz? Może jest bardzo dobrze ukryta? - zdjęłam monokl. - Czekaj! Ha! A co jeśli ta gildia wcale nie mieści się w mieście, ale na przykład gdzieś w lesie, bądź górach?
- Może tak być, bo jeśli Gildia Złotej Aureoli jest magiczna i należą do jej składu ustoty magiczne to najprawdopodobniej nie chciano, aby ktoś wymordował wszystkich ich członków, a więc musiał ją ukryć! - odrzekła.
<Layla?>
Dzień dobry!
Dzień dobry Wam! :)
Otóż internet powrócił, a wraz z nim i Sara! Możecie znowu wysyłać do mnie opowiadania i formularze. ;)
- Sara ;3
środa, 22 października 2014
Nowa osoba! Poznajmy Ayano!
Imię: Ayano
Nazwisko: Twilight
Ksywka: Laguna, Zmierzch
Rasa: Lycan
Płeć: kobieta
Wiek: 15 lat
Charakter: Ayka (bo tak też na nią mówią) jest bystrą, inteligentną dziewczyną. Jest delikatna, łatwo ją zranić, raczej nieufna, trochę zamknięta w sobie. Zaprzyjaźnia się tylko z wybranymi.
Historia: Skulona dziewczyna siedzi pod starą kamienicą. Usilnie próbuje schować się przed deszczem. Podwija stopy po siebie, puszysty, długi ogon leży nieopodal. Cienka sukienka, mokra od wody lepi się do ciała. Nagle dziewczyna wstaje i w strugach deszczu idzie naprzód. Bose nogi stąpają delikatnie po kamiennej drodze. Ale to jej ulubiona pogoda. Uwielbia ją. Kocha…
Zza jakiegoś domu wyjeżdża konny powóz. Ona już wie, gdzie on jedzie. Biegnie ku drewnianemu wozowi, rozchlapując kałuże. Wskakuje i kryje się za workami z mąką. To już tak niedaleko…
Żywioł: Woda
Moce:
Umie panować nad pogodą i porami roku
Lot bez skrzydeł
Przewidywanie różnych zdarzeń
Czytanie w myślach (choć tego używa rzadko)
Związane z wodą
Rodzina: Odrzucili ją
Partner: szuka
Inne:
Uszy – nie stara się ich chować, wie, że dzięki nim jest wyjątkowa
Ogon – na zdjęciu nie widać, ale też raczej się nim nie przejmuje
Głos Ayano
Pasja: Lubi patrzeć w gwiazdy, łazić po dachach domów i po drzewach. Uwielbia zwierzęta.
Marzenie: Chciałaby się zaprzyjaźnić z wilkiem i mieć własnego konia i … przyjaciela.
Dodatkowe zdjęcia: Jako wilk
Właściciel: precelka
czwartek, 16 października 2014
Informacja
Cześć, otóż chcę Was poinformować, iż nie będę obecna na blogu z powodu braku internetu, nie wiem kiedy znowu będę mogła zacząć wchodzić, a do tego czasu wysyłajcie opowiadania do Sonayi (na Howrse Sonaya).
Więc, paa! :*
~ Sara
poniedziałek, 13 października 2014
Od Layli cd. Tomoe
- Dziękuję - powiedziałam z delikatnym uśmiechem. Tomoe zamiast usiąść nalał do dwóch kieliszków wina. Uśmiechnęłam się szerzej. Po chwili moim oczom ukazała się pięknie wyglądająca potrawa.
- Sam to wszystko przygotowałeś? - spytałam. Nawet nie próbowałam ukryć podziwu.
<Tomoe? :) >
Od Layli cd. Sary
- Nie potrafią - zgodziłam się - A przez to dużo tracą - zrobiłam w powietrzu beczkę, a zaraz po niej pętlę. Sara zaśmiała się, ale po chwili przestała. Wkrótce zobaczyłam na horyzoncie ludzkie miasto. Zamieniłam się w sokoła. Krzyknęłam zwiastując całemu światu swoje przybycie. Razem, na skrzydłach wiatru zbliżałyśmy się do miasta.
<Sara?>
niedziela, 12 października 2014
Od Tomoe cd. Layli
- Dobra myśl - powiedziałem do lycanki.
***
- Hahah! - wybiegliśmy z lasu, śmiejąc się do rozpuku.
- A wdziałeś miny tych duchów?! - Layla wyjąkała przez śmiech.
- Oczywiście - uspokoiłem się.
- No dobra, ja już lepiej pójdę, do zobaczenia wieczorem! - rzuciła dziewczyna i zniknęła za drzewami. Skierowałem się w stronę miasta.
***
- Gotowa? - stanąłem w drzwiach domu lycanki.
- Tak - uśmiechnęła się.
- Więc chodźmy - ruszyliśmy w stronę polanki, którą wcześniej przygotowałem.
- Jesteśmy - odrzekłem, gdy dotarliśmy na miejsce. Wybrałem łąkę tuż przy jeziorze.
Na środku stał biały stolik przykryty kremowym obrusem. Zastawę stanowiły biało-złote talerze oraz szklanki, a wśród nich widniał lśniący świecznik.
- Zapraszam - odsunąłem krzesło, by Layla mogła usiąść.
<Layla?>
Od Sary cd. Layli
- Ja też znam parę sztuczek - uśmiechnęłam się.
- To świetnie! - powiedziała Layla.
- A poza tym, ludzie patrzą tylko za własnym cieniem, więc gdybym nawet szybowała ponad ich głowami i to pod postacią anioła, raczej by mnie nie zauważyli - westchnęłam.
- To lecimy? - Layla przybrała postać sokoła.
- Oczywiście - zmieniłam się w orła.
***
- Wiesz co u mnie powoduje smutek? - zwróciłam się do Layli.
- Nie, a co? - spytała.
- To, że ludzie nie potrafią spojrzeć w niebo - zerknęłam w dół.
<Layla?>
Od Layli cd. Horo
- To znowu ty?! - rzuciła w moją stronę
- Taa... Na to wychodzi - odparłam - Lycan czy kitsune? - dziewczyna posłała mi zdziwione spojrzenie. Zeskoczyłam z konia i podeszłam do niej - Nie oszukasz Zmiennokształtnej - prychnęłam - Dobrze wiem, że nie jesteś człowiekiem.
<Horo?>
Od Horo do Layli
Pociągnęłam wodze by koń zwolnił, założyłam pelerynę i kaptur by ukryć uszy i ogon. Jechałam do ludzkiego miasta, koń, który długo już mi służy, nie zwracał uwagi, że jestem pół-człowiekiem, a pół-wilkiem. Mój "naszyjnik" podskakiwał w kłusie, a wiatr walczył by zdjąć moje nakrycie głowy.
* * *
Dojeżdżając do bramy zwolniłam, i zsiadłam z konia. Przywiązałam go do słupka i ruszyłam do miasta.
* * *
- Zostaw go! - Wykrzyknęłam do dziewczyny, odwiązującej mojego konia.
- Bo co mi zrobisz? - Prychnęła, i dalej odwiązywała.
Wtedy wiatr rozwiał jej włosy i ukazał uszy. Jednym szybkim ruchem znalazłam się w siodle, wyrwałam dziewczynie lejce i ruszyłam cwałem. Bo chwili siedziałam już w cieniu pod drzewem, a koń spokojnie stał i co chwili skubał trawę. Usłyszałam stukot kopyt i zza zakrętu wyjechała ona, dosiadając karego rumaka.
< Layla? >
sobota, 11 października 2014
Nowy członek - Horo!
piątek, 10 października 2014
Od Asoko cd Yasmin
- Aha, zapomniałbym.
- Co?
- Kocham Cię. - powiedziałem i polecieliśmy do miasta Hope.
<Yasmin?<3>
czwartek, 9 października 2014
Od Layli cd. Sary
- To może poszukamy? - spytałam
- Niby jak?
- Ty chyba zapominasz, że ja posiadam tak szlachetny dar jak zmiennokształtność - puściłam do niej "oczko" - Na terenach ludzi mogę zamienić się w sokoła i obserwować świat z lotu ptaka... To jak idziemy?
<Sara?>
Od Layli cd. Tomoe
Mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Oczywiście. Dziękuję - powiedziałam patrząc na Tomoe. Spuścił wzrok, więc przeniosłam spojrzenie na otaczający nas krajobraz.
- To może zrobimy demolkę w Lesie Koszmarów? - spytałam z błyskiem w oku.
<Tomoe?>
środa, 8 października 2014
Od Sary cd. Aury
- Jesteś nowa w mieście? - spytałam.
- Tak - uśmiechnęła się.
- Lycanka czy kitsune? - zmierzyłam ją wzrokiem.
- Lycanka, a ty jesteś aniołem? - zakołysała się na piętach.
- Zgadza się - wyszczerzyłam się w uśmiechu - Może oprowadzić Cię po terenach miasta?
<Aura?>
Od Sary cd. Yasmin
- Sprytnie - uśmiechnęłam się i ruszyłam energicznym krokiem w stronę ludzkiego miasta.
***
Płakało jakieś dziecko. Przybrałam postać człowieka i podeszłam do malucha. Jak się okazało był to siedmioletni chłopiec, a płakał, ponieważ wyśmiewano się z niego.
- Bardzo nieładnie - podeszłam do gromadki młodych dryblasów.
- A czego pani od nas chce? - warknął jeden.
- Ja? Niczego, ale wiedzcie, że jeśli dalej będziecie dręczyć innych to po śmierci traficie na tortury do Piekła - uśmiechnęłam się zadziornie.
- Skąd to pani wie? - skrzyżował ręce na wysokości klatki piersiowej.
- Bo jestem aniołkiem i osobiście prowadzę niektóre dusze na zgubę lub do raju - odparłam.
- Ta, akurat - nie uwierzył mi.
- A czy zwykły człowiek ma skrzydła i aureolę? - powiedziałam, po czym ukazałam swoją anielską dumę. Chłopcy, aż wytrzeszczyli ocz z wrażenia.
- Więc słuchajcie się tych, którzy wam dobrze radzą, bo mogą się okazać aniołami - odrzekłam, po czym ponownie zmieniłam się w człowieka. Chłopcy przytaknęli i pobiegli przeprosić tamtego siedmiolatka.
- Yasmin, jak tam? - zwróciłam się do cienia.
<Yasmin?>
Od Sary cd. Layli
- Nie - powiedziałam zrezygnowana.
- Ech... - westchnęła.
- Znam miasto Hope jak własną kieszeń i nigdy w życiu nie widziałam tutaj takiego budynku, więc musi się on znajdować poza granicam miasta, na terenach należących do ludzi - spojrzałam w dal.
<Layla?>
Od Tomoe cd. Layli
Cała podróż raczej odbyła się w ciszy. Nikt nic nie mówił, a ja nie wiedziałem jak zagadać. No co? Nie ma co się dziwić! Połowę życia spędziłem na mordowaniu, a drugą połowę na służeniu Mikage w świątyni.
***
Stanęliśmy przed ogromnym pałacem, którą oblegały ze wszystkich stron dusze męczenników oraz cierpiących.
- Może nie będziemy im przeszkadzać? - spojrzałem na Laylę.
- Może tak będzie lepiej - powiedziała.
- Więc wracajmy... Chyba nici z rozrabiania w świątyni... - westchnąłem. Ruszyliśmy drogą obok. Znowu zapadła niezręczna cisza.
- Layla, może dasz się zaprosić na kolację? Dziś... Wieczorem? - spytałem.
<Layla?>
wtorek, 7 października 2014
Od Aury do Sary
Przechadzałam się po miastach szukając miejsca zamieszkania myśląc "Najlepiej, żeby było takie miasto, lub wieś gdzie spokojnie mogę zmienić się w wilka." W końcu weszłam gdzieś do lasu i zmieniłam się w wilka. Nagle w oddali zobaczyłam jakąś postać, ze skrzydłami. Zmieniłam się w człowieka i teleportowałam (zmieniłam się, bo pod postacią wilka nie do końca panuje nad teleportacją). Wylądowałam obok NIEJ. Była to anielica
- Cześć. - przywitała się z uśmiechem - Jestem Sara.
- Hej. Aura. - przedstawiłam się podając jej rękę. Ścisnęła ją i potrząsnęła mówiąc:
<Sara?>
poniedziałek, 6 października 2014
Nowy członek - Aura!
niedziela, 5 października 2014
Od Yasmin cd. Asoko
-Czekaj! - krzyknęłam. -Przemyślałam to. Jeśli tylko chcesz, możemy być razem, anioły i demony nie muszą tego akceptować, nie obchodzi mnie ich zdanie. Chcę być z tobą. -powiedziałam jednym tchem.
<Asoko?>
Od Yasmin cd. Sary
-Możemy iść... -powiedziałam niepewnie. -Ale ja schowam się w twoim cieniu, unikniesz wyśmiewania. - dodałam po namyśle.
Zanim Sara zdążyła spytać, jak tego dokonam, wypowiedziałam zaklęcie "zjawa" i moje ciało zmieniło się w cień. Schowałam się w cieniu Sary.
<Saro? Wybacz długie oczekiwanie na odpowiedź ;/>
Od Layli cd. Sary
-Widziałaś tamtą fotografię - spytałam po wyjściu, anielica przytaknęła. - A wiesz może gdzie ten budynek się znajduje?
<Sara?>
sobota, 4 października 2014
Od Sary cd. Layli
- Tak - przytaknęłam i pchnęłam lekko stare, drewniane, zniszczone drzwi.
- Witaj starcze - odezwałam się.
- Kto to zawitał w me progi? - podszedł do nas lekko zgarbiony mężczyzna z białymi skrzydłami.
- To ja, Sara - ukłoniłam się przed staruszkiem.
- Jak miło cię widzieć, zapraszam, wchodź - uśmiechnął się. Weszłyśmy razem z Laylą do środka.
- Widzę, że przyszłaś z przyjaciółką, jak miło... wreszcie masz jakieś towarzystwo - usiadł na bujanym krześle.
- To jest Layla, mistrzu - usiadłam na krzesełku obok.
- A więc... czego chcecie od takiego starego człowieka jak ja? - powiedział łagodnym głosem.
- Szukamy Gildii Złotej Aureoli, wiesz może gdzie ją możemy znaleźć? - spytałam z nadzieją w oczach.
- Ach... Gildia Złotej Aureoli... tyle wspomnień... - westchnął.
- Wiesz gdzie jest? - moją duszę natchnęła radość.
- Teraz już nie... - zgasił mój entuzjazm.
- Ech... - spuściłam głowę.
- Mogę wam powiedzieć tylko, że Gildia Złotej Auroli jest bliżej... niż wam się wydaje... - powiedział cicho.
- Czyli dalej nic nie mamy... - westchęła Layla.
- Dziękujemy mistrzu, ale musimy już iść - ukłoniłam się i wyszłam razem z lycanką na zewnątrz, lecz jeszcze zanim sensei zamknął drzwi, zauważyłam na komodzie wyblakłe zdjęcie, przedstawiające taki sam budynek jak na szkatułce.
<Layla?>
czwartek, 2 października 2014
Od Sary cd. Yasmin
- Ha! Nie obchodzi mnie zdanie innych, obchodzi mnie tylko zdanie przyjaciół! - odpowiedziałam.
- Nie boisz się drwin i tych strasznych spojrzeń, które przeszywają cię na wskroś? - spojrzała na mnie zdziwiona.
- Ani trochę! A tak na marginesie... jeśli patrzą się na ciebie, mówią coś o tobie, śmieją się... to znaczy, że jesteś warta uwagi oraz masz ciekawą osobowość - szepnęłam jej na ucho.
- Ale... - wyjąkała.
- To moja sprawdzona teoria - uśmiechnęłam się. - To jak? Idziemy do miasta?
<Yasmin?>
Od Asoko cd Yasmin
- Przepraszam.
- Za co?
- Zachowałem się jak dupek.
- Asoko...
- To prawda.
- Przestań...
- mówić prawdę? Nigdy.
- Jeśli będziesz już gotowa mi wybaczyć to przyleć do mnie, będę przy jeziorze.
<Yasmin?>
Od Yasmin cd. Asoko
-Nie. -powiedziałam stanowczo. -Nie chcę wracać do tych, którzy mnie wygnali. -rzuciłam eliksirem o ziemię tak, żeby butelka się rozbiła. Wypłynął z niej niebieski płyn. -Przepraszam... -szepnęłam i wzleciałam w powietrze.
-Yasmin czekaj! -krzyknął.
-Zostaw mnie! -warknęłam i wypowiedziałam zaklęcie "Zjawa". Zaraz stałam się cieniem, zjawą. -Nie znajdziesz mnie, jestem cieniem.
-Znajdę, chodźbym miał szukać wiecznie! -odkrzyknął.
-To przestań! -wrzasnęłam.
<Asoko?>
środa, 1 października 2014
Od Sonayi cd. Katherine
- Aha...
- Ale to było fajne.
- A twoja siostra?
- Moja siostra zachowywała się normalnie ale dwie złączyłyśmy charaktery. I wyszły mile szalone nastolatki. - powiedziałam i zaśmiałam się cicho.
- To gdzie teraz idziemy?
<Katherine?>
Od Katherine cd Sonayi
- Tak rzeczywiście- skłamałam, że jednak cos tam widzę i uśmiechnęłam się.
Wyszłam z wody ciągnąc za sobą nogi.Moja ręka zbytnio nie przepada za wodą. Rozciągnęłam się.
- A ty kogo widzisz?- spytałam zainteresowana.
<Sonaya? Wybacz że tak krótko xd >