niedziela, 30 listopada 2014

Od Sean'a cd. Ayano

- Oczywiście - przytuliłem Ayano i ruszyliśmy w stronę domu. Po drodze śmialiśmy się z... Wszystkiego! Bardzo dobrze mi się z nią rozmawiało, wciąż nie mogłem uwierzyć, że spotkało mnie takie szczęście jak Ayano.

***

Wszedłem do domu z deskami, młotkiem oraz gwoździami. Znalazłem dziurę, o której mówiła moja ukochana i zabrałem się za robotę. Było trochę mierzenia, piłowania, szlifowania oraz wbijania, ale ostatecznie skończyłem swoją pracę.

<Ayano?>

Od Markusa

Szedłem spokojnym krokiem przez las, uśmiechając się szarmancko do każdego napotkanego przechodnia. Dziewczęta od czasu do czasu chichotały, rumieniąc się, gdy do takowej posłałem uśmiech, ale zapewne nie byłyby takie "miłe", gdybym ukazał swoją blaszaną nogę. Obecnie zakrywał ją but, więc nic nie łomotało czy brzęczało.

***

- Najmocniej przepraszam panienkę, niezdara ze mnie i ślepiec - zacząłem się tłumaczyć, gdy wpadłem na jakąś rudą damę z lisimi uszami.

<Bella?>

Od Ayano cd. Sean'a

Szybko się przebrałam w jakieś dresy i poleciałam na śniadanie (naleśniki, kocham Cię Sean!). Zjadłam tak szybko jak chyba jeszcze nigdy. Podczas, gdy Sean zajął się zewnętrznym upiększaniem domu ja zajęłam się wnętrzem. W schowku znalazłam farby. Zabrałam się za krzesła. Machnęłam szybko białym i zaczęłam coś bardziej trudnego – mianowicie zaczęłam malować czerwone kwiaty na oparciach. Wyszło nawet spoko oprócz tego, że byłam cała w farbie. Potem osiągnęłam wszystkie zasłony, obrusy, serwety, poszewki od poduszek, kołder i kołdry. Wyniosłam wszystko nad pobliską rzeczkę i zaczęło się pranie. Rozwiesiłam potem na sznurze zawieszonym między dwoma drzewami. Wracając napotkałam Sean’a.
- Widzę, że nie próżnowałaś? – roześmiał się ścierając mi farbę z nosa.
- W żadnym razie. A trochę mi jeszcze zostało. Poza tym trzeba naprawić dziurę w podłodze w salonie. Możesz się tym zająć? – spytałam całując go.

(Sean?^^)

Od Sean'a cd. Ayano

- Śniadanie gotowe, czeka na Ciebie na dole - uśmiechnąłem się.
- A ty? - spytała.
- Ja już jadłem, właśnie idę brać się za naprawianie dachu - wyszedłem z pokoju Ayano i chwyciłem za młotek oraz gwoździe. Za domem znalazłem mnóstwo drewna oraz materiałów, które mogą się przydać.
Wniosłem na dach deski i sam się wdrapałem na szczyt budynku. Po ukończeniu remontu okrycia gmachu, naprawiłem zniszczone krzesła, naoliwiłem zawiasy w drzwiach i szafach,  wyczyściłem komin oraz wymieniłem spruchniałe deski na schodach.

<Ayano?>

sobota, 29 listopada 2014

Powitajmy Markus'a!

Markus Hanson


Od Ayano cd. Sean'a

Weszliśmy oboje do domu. Przecież miał być to nasz dom … na zawsze. Rozejrzałam się po ciemnej kuchni i salonie. Było cicho i przytulnie, choć też surowo. Topornie wykonany stół i krzesła dopełniał tego wrażenia. Zapaliłam świeczkę i poszłam na górę. Były tam dwa pomieszczenia. Jedno mniejsze drugie większe. Weszłam do mniejszego. Stała tam komoda, łóżko i toaletka. W drugim duże posłanie z jedwabną pościelą, upiorna szafa i duże dywany. Zeszłam pospiesznie na dół, gdzie Sean wiązał sobie bandaże.
- Jutro bierzemy się do roboty! – zażądałam – Na razie lecę spać.
- Dobranoc księżniczko. – powiedział czule Sean. Wpadałam do mniejszego pokoju i rzucając się na łóżko prawie natychmiast zasnęłam.
Zbudziło mnie lekkie trącanie w ramię. Otworzyłam oczy i przede mną ukazał się pysk jelenia. Tak się przestraszyłam, że spadłam z łóżka.
- Przyszedł cię przywitać. – powiedział ze śmiechem Sean.
- Dobra. – powiedziałam związując włosy w koński ogon – Bierzemy się na śniadanie i … do pracy!

(Sean?)

piątek, 28 listopada 2014

Od Sean'a cd. Ayano

"Dziękuję ojcze za ten los, dziękuję, żeś mnie tu przyprowadził i pokazał tą drogę..." - pomyślałem i zamknąłem oczy.
- Nad czym tak dumasz? - podeszła do mnie Ayano.
- Nad niczym - uśmiechnąłem się tajemniczo, po czym ruszyłem do kuchni, aby znaleźć bandaże.

<Ayano? Wena gdzieś sobie poszła i jeszcze nie wróciła, może Ciebie odwiedziła?>

niedziela, 23 listopada 2014

Od Ayano cd. Sean'a

Szliśmy razem ciemnym lasem jednak z moim rycerzem niczego się nie bałam.
- Wiesz… - szepnęłam do niego – Jest między nami dosyć duża różnica wieku.
- Nie obchodzi mnie to. Ważne, że cię znalazłem. – odpowiedział i pocałował mnie w głowę. Przytuliłam się do jego ręki i westchnęłam. Co za piękny sen! Za mną kroczył dumnie jeleń, którego jeszcze nie nazwałam. Potrzebuję natchnienia i wspaniałej nazwy dla niego. Doszliśmy do chatki w lesie.
- Chciałabym tu zamieszkać. – szepnęłam z zachwytem – Trochę ją urządzimy, ale nie usuniemy jej … tajemniczości.
- Dobry pomysł.
Weszłam pierwsza i obejrzałam się za siebie. Sean stał jak wryty i patrzył z wdzięcznością na księżyc.

(Sean?)

Od Sean'a cd. Ayano

- Skoro to Twój srebrny rumak... To ja będę twoim rycerzem w lśniącej zbroi - zaśmiałem się - A Ty będziesz moją księżniczką.
- Zgoda - uśmiechnęła się i obydwoje wybuchliśmy gromkim śmiechem.
- Może lepiej wróćmy? Robi się zimno i muszę coś zrobić z tą raną - wstałem, po czym podałem Ayano rękę. Dziewczyna uśmiechnęła się i razem ruszyliśmy w drogę powrotną.

<Ayano? Zgubiłem swoją wenę xD>

Od Ayano cd. Sean'a

- Jak mogłabym się nie zgodzić. – szepnęłam i pocałowałam Sean’a – Będziemy chyba najbardziej nietypową parą.
- Czemu?
- No … lucanka i elf. I do tego każdy z problemami … pewnymi.
- Może i tak. Ale trzeba dostrzegać te lepsze cechy.
Złapałam chłopaka za rękę.
- Z tobą nawet te problemy wyglądają przyjaźnie. Podeszłam do jelenia.
- No i co chłopie? To przez ciebie to całe zamieszanie. – uśmiechnęłam się ciepło do zwierzęcia.
- Zamierzasz go wytresować? – spytał Sean.
- Będzie to mój srebrny rumak. – zaśmiałam się.

(Sean? :3)

Od Shine cd. Belli

- Boli! - syknęłam. Kaste, widząc, że cierpię, podbiegła do mnie i musnęła lekko nosem mój policzek, po czym podbiegła do dziewczynki. Liznęła ją w ucho i przytuliła się. Dziecko ku naszemu zdziwieniu przestało płakać, wręcz się śmiała, ale impuls dalej pozostał w ziemi.
- Boli - drżałam.
- Przepraszam - dziewczynka podeszła do mnie, po czym dotknęła mojej głowy. Ból ustał, wibracje też.
<Bella?>

Od Sean'a cd. Ayano

- Owszem, a po co miałbym kłamać? - przytuliłem Ayano i pocałowałem ją w czubek głowy.
- Skąd mam wiedzieć? Na świecie jest mnóstwo takich, którzy bawią się cudzym kosztem, może ty należysz właśnie do takiej grupy ludzi... - odparła smutno.
- Nie, nie należę i nie będę należeć - uśmiechnąłem się - Ayano, zostaniesz moją dziewczyną?

<Ayano? <3>

sobota, 22 listopada 2014

Od Belli (Event "Złodzieje Dusz) - Pióro Ognia

Pewnego pochmurnego dnia dowiedziałam się, o Złodziejach Dusz. Postanowiłam pokonać jednego z nich i odzyskać jedno z zaginionych piór. Wybrałam Pióro Ognia. Tylko muszę pokonać niejakiego Ignisa. Ruszyłam więc w poszukiwanie kryjówki złoczyńcy. Wzięłam ze sobą też miecz i dwa sztylety. No i oczywiście grzmota!

***

Szłam i szłam. Nie wiem, jak mogłam nie wpaść na pomysł zamienienia się w lisa! Byłoby mi o wiele łatwiej przedzierać się przez te chaszcze! Tak więc zrobiłam. Zamieniłam się w lisicę i pobiegłam dalej, a mój towarzysz leciał za mną.

***

W końcu zmęczona postanowiłam odpocząć w pobliskiej grocie, z nadzieją, że jest pusta. Usadowiłam się obok Grzmota przy dużej skale w jaskini. Nagle usłyszałam skrzeczący ryk z głębi jaskini. Już chciałam wyjść, gdy nagle coś wielkiego przytrzasnęło mi łapą nogę. Był to wielki... bazyliszek!!!
Jak najszybciej skierowałam wzrok w dół. Walnęłam go w łapę i szybko uciekłam. Nie zdążyłam jednak uciec z jaskini, więc razem ze swoim towarzyszem schowaliśmy się za skałą, na której jeszcze przed chwilą się opieraliśmy.
*Miecz muszę zostawić na walkę z Ignisem. Użyję więc sztyletu!* - pomyślałam.
Podzieliłam się z Grzmotem idealnym planem. Po wysłuchaniu ptak wyleciał z kryjówki i zaczął latać nad głową bazyliszka. Ja zaś potajemnie wdrapałam się na jego brzuch, po czym szybko wbiłam w niego jeden sztylet. Szybko uciekliśmy z jaskini, zabierając duży kamień ze ściany, dzięki czemu grota zburzyła się na głowę bazyliszka.
Razem z Grzmotem pobiegliśmy dalej.

***

Wreszcie doszliśmy do wielkiego wulkanu. Skoro włada ogniem, to może mieszka w wulkanie? Poszliśmy to sprawdzić. Zeszliśmy w dół wulkanu. Wyraźnie słychać było trening umiejętności. Wysoki, białowłosy chłopak w srebrnej zbroi, trzymający wspaniały złotawo-pomarańczowy miecz. Zauważył mnie. Wychodząc w kryjówki kazałam jednak zostać w niej Grzmotowi, jakby co.
- Witaj! - przywitał się.
- Cześć! - uśmiechnęłam się do nieznajomego. - Szukam pewnego Ignisa...
- To ja! - stanął prosto. - A czemu?
- N-nieważne...
- Aha. Właśnie trenuję. Pokażę ci! - chłopak wznowił trening z kukłą.
Ja zaś powoli zaczęłam wyjmować swój miecz. Wreszcie wyjęłam go do końca...i wbiłam go Ignisowi w plecy. Ten zawył z bólu.
- Co to miało być?! Przegięłaś! - wrzasnął.
- Oddawaj Pióro Ognia!
- A więc po to tu przyszłaś? Nie licz na to! - swoim mieczem zrobił mi ranę na policzku.
Zaczęła się zacięta walka. Ignis i ja walczyliśmy na miecze. Niestety mój wzbił się w powietrze i upadł kilka metrów dalej.
- Grzmocie, pomóż! - zawołałam.
Mój ptak przyleciał. Wyrwał Ignisowi miecz i wyrzucił go z wulkanu. Następnie pospiesznie przyniósł mi mój. Ignis bardzo się wściekł. Jego oczy zrobiły się czerwone. Obudziła się w nim siła ognia. W jego rękach pojawiły się kule ognia. Zaczął nimi we mnie rzucać. Ja zaś unikałam ich, odbijając je mieczem. Jednak nie jest on ognioodporny, więc chwilę później... roztopił się. Sama byłam już tym wszystkim zdenerwowana. Nakazałam więc potajemnie Grzmotowi aby rozproszył Ignisa tak, jak robił to z bazyliszkiem. Posłuchał. Zaczął latać nad głową rozwścieczonego, rzucającego kulami ognia chłopaka. Gdy całkiem już na mnie nie patrzył, podbiegłam i wbiłam w niego swój sztylet. Ten padł nieżywy. Grzmot szybko znalazł Pióro Ognia. Było ono ukryte w ozdobie jego miecza. Zanim go wyrzucił z wulkanu, potajemnie wyjął pióro. Mądry ptaszek! Teraz już tylko wróciliśmy odebrać nagrodę.

KONIEC

Od Belli cd. Shine

- Ona jest przeklęta! - powiedziałam do Shine.
- Zauważyłam właśnie! Proszę, ucisz ją jakoś! To boli!!! - moja kumpela kuliła się pod wpływem wibracji od dziewczynki.
- Aaaaaaaa... - zaczęłam nucić spokojną piosenkę.
Dziewczynka nie przestawała jednak płakać. Muzyka na nią nie zadziała.

<Shine?>

piątek, 21 listopada 2014

Od Ayano cd. Sean'a

Spojrzałam przez ramię na chłopaka. Stał przyparty do ziemi przez potwora. Wytworzyłam falę, która w mig zmiotła istotę. Złapałam jelenia na srebrzyste lasso i pociągnęłam ku sobie. Zwierzę posłusznie podeszło.
- Sean zmywamy się. – złapałam go za rękę i pociągnęłam. Polecieliśmy w przestrzeń. Teleportowaliśmy się na jakimś wzgórzu.
- Gdzie jesteśmy? – spytał chłopak.
- To tu. – wskazałam Hope. Usiadłam na wzgórzu, a obok mnie Sean. Oparłam głowę o jego ramię.
- To co mówiłeś jest prawdą? – spytałam niepewnie.

(Sean? Moja wena to okruszek)

czwartek, 20 listopada 2014

Od Layli cd. Sary

Obiad na zamku był cudowny. W zasadzie czułam się trochę nieswojo. Po obiedzie pożegnałam się i wróciłam do domu. Przebrałam się i położyłam na łóżku. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Na drugi dzień ktoś zapukał do drzwi
- Tak? - spytałam otwierając - O! Cześć Saro!

<Sara?>

Od Layli cd. Tomoe

Przez chwilę nie mogłam zebrać myśli. W końcu udało mi się wykrztusić jedno słowo:
- Tak...
Tomoe podszedł i mnie przytulił. Odwzajemniłam to troszkę słabiej niż zamierzałam. Uśmiechnęłam się. Spróbowałam usiąść i Tomoe musiał mi w tym pomóc. Wyczułam w powietrzu zapach ciepłego jedzenia.
- To co tam przygotowałeś? - spytałam

<Tomoe?>

środa, 19 listopada 2014

Od Shine cd. Belli

Ziemia wariowała, wibracje były tak silne, że rozbolała mnie głowa.
Ukryłam twarz w dłoniach i skuliłam się próbując wyczuć źródło siły. Bardzo silne źródło.
W pewnym momencie zgięłam się w łuk, gdyż moją głowę przeszył straszny ból. Krzyknęłam boleśnie zaciskając jeszcze mocniej palce na czaszce. Ból wzmagał się z każdym głośniejszym szlochem owej dziewczynki.
- Przestań! - krzyknęłam wykończona torturami.

<Bella?>

Od Sean'a cd. Ayano

- No to pokażmy na co nas stać - uśmiechnąłem się i ruszyłem w stronę maszkar, próbując wytworzyć pole elektryczne.
Wtem moje ramię przebiła strzała wystrzelona z kuszy, a ponieważ nie miałem na sobie zbroi, rana była znacznie większa, jednak ból nie przeszkadzał mi w walce.
Moim celem było odciągnięcie uwagi bestii, a Ayano miała zabrać zwierzaka, lecz zanim się zorientowałem, leżałem przyparty do ziemi przez silne łapy potworów.

<Ayano? Wybacz, że tak długo>

Od Belli cd. Shine

Nad jej głową latały czarne duchy. Była bardzo przestraszona. Całkiem sama. Upiory wyły żałośnie nad płaczącą dziewczynką. Były one jak ostrzeżenie. Coś mi się wydawało, że ostrzegały iż jest przeklęta. Nie powiedziałam jednak tego na głos.

<Shine?>

poniedziałek, 17 listopada 2014

Od Sary cd. Layli

Roześmiałam się.
- Nie musisz AŻ tak się stroić, możesz iść w zwykłej sukience, bo to nie jest jakiś bal ze szlachtą, ale zwykły obiad - powiedziałam.
- Ach... Dobra - Layla wybrała inną sukienkę, równie śliczną co wcześniejsza i ruszyłyśmy do zamku.

***

- Dzień dobry, Mike. To jest Layla, zje dziś z nami posiłek - uśmiechnęłam się do lokaja, który już czekał na nas w drzwiach.
- Dzień dobry, panienko Saro, dzień dobry panienko Laylo - ukłonił się nisko i wskazał dłonią, abyśmy weszły do holu.

<Layla?>

Od Tomoe cd. Layli

- Layla... - zacząłem.
- Tak? - spytała.
- Wiem, że to nie najlepszy moment, ale...
- Ale?
- Zostaniesz moją dziewczyną? (Ranyyy... Ale to teraz dziwnie brzmi, zwykle się czytało "zostaniesz moją partnerką?", a tu takie "zostaniesz moją dziewczyną?", to jest naprawdę dziwne... XD>

<Layla? Ja tu sobie siedzę na matmie z wi-fi i Ci odpisuję, a co tam XD>

niedziela, 16 listopada 2014

Od Ayano cd. Sean'a

Spojrzałam na niego błyszczącymi oczami. Serce zaczęło mi bić mocniej i nie mogłam oddychać. Mnie? T – Takiego odmieńca … lycankę? Co ja mam w sobie?
- Naprawdę? – spytałam niedowierzając.
- No jasne… - powiedział z uśmiechem.
- Ja ciebie też kocham! – powiedziałam na przemian śmiejąc się i płacząc.
- Nie przeszkadza ci to, że jestem … no taka? – spytałam cicho – Wiesz … zamieniam się w potwora…
- No a ja? Miałaś ze mną trochę kłopotu. Ale będziemy się nawzajem wspierać. – szepnął i złapał mnie za rękę. Szliśmy dalej przez las nie myśląc o spaniu. Byłam chyba najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Czułam się wspaniale mając osobę, na której mi zależy. Nagle usłyszeliśmy jakiś szelest. Z krzaków wyskoczył raniony jeleń. Miał srebrzystobiałą sierść, a z boku wystawała mu strzała o jasnym drzewcu.
- Hej, ale to jest… - zaczęłam i wtedy w pogoń za zwierzęciem wyskoczyła zgraja pokracznych stworów.
- Sean musimy go uratować!

(Sean? <3)

Od Shine cd. Belli

Płacz dochodził z jaskini. Weszłyśmy niepewnie do groty i ruszyłyśmy skomplikowanym systemem korytarzy, aż wreszcie dotarłyśmy do wielkiej sali, a na środku siedziała mała dziewczynka.

<Bella?>

Od Sean'a cd. Ayano

Zeskoczyliśmy z gałęzi i ruszyliśmy na spacer.
Coś się ze mną działo. Serce waliło jak szalone, starałem się zdusić w sobie myśl, że... Ale nic nie pomagało. Ilekroć się starałem zaprzestać temu, tyle razy to powracało.
"Nie daję rady...", myślałem "Powiedz to tchórzu!"
W pewnej chwili zatrzymałem się.
- Sean? - Ayano odwróciła się. Podszedłem do dziewczyny.
- Kocham Cię - pocałowałem Ayano.

<Ayano? :3>

sobota, 15 listopada 2014

Od Layli (Event "Złodzieje Dusz" - Kayam cz. 2)

Kopnęłam kamień u wejścia groty. Potoczył się w ciemność. Dlaczego "ptaszek" mieszka w takiej norze? To pytanie nie dawało mi spokoju, czułam, że coś jest nie tak. Wyjęłam z worka małą pochodnię i zapaliłam ją. Światła wystarczy mi na godzinę. Ostrożnie nastąpiłam na skalną podłogę jaskini. Nic się nie wydarzyło, więc dalej ostrożnie ruszyłam w głąb. Po kilku metrach korytarz skręcił. Wyjrzałam zza rogu, ale nie zobaczyłam żadnego ruchu. W końcu doszłam do dużej komnaty. Widać było, że przed wieloma wiekami ktoś musiał ją wydrążyć jakimiś prostymi narzędziami. Poprawiłam sztylet i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nikogo w nim nie było, a z komnaty nie wychodził żaden inny tunel. Mojej ofiary tu nie było, unosił się tylko jej lekki zapach. Mieszanka lasu i wilgotnego powietrza. Podeszłam do drogiej kanapy i zatopiłam w niej swoje stalowe pazury. Przeciągnęłam nimi wzdłuż czerwonego materiału zostawiając długie, głębokie zadrapania - Na stole leżał średniej długości półtora ręczny miecz. Był wykonany z jakiegoś błękitnego materiału, w rękojeści miał ciemno błękitny kamień. Jego rękojeść tuż przy ostrzu miała kształt rozłożonych skrzydeł. Idealna broń dla skrzydlatego wojownika. Przypięłam miecz do pasa.
- Na pamiątkę - szepnęłam do miecza - Zabiję tobą twojego właściciela
Nagle dotarł do mnie łopot skrzydeł i szybki kroki w korytarzu. Zgasiłam pochodnię i ukryłam się za rozszarpaną kanapą. Złodziej stanął w drzwiach. Klasnął i na ścianach zalśniły pochodnie. Usłyszałam jak z sykiem wciąga powietrze i wyobraziłam sobie jego minę na widok rozszarpanej kanapy. Był coraz bliżej. Wyciągnęłam sztylet i wstałam. Krzyknął zaskoczony, a ja rzuciłam w niego sztyletem. Zrobił unik, ale moja broń rozcięła mu policzek na całej długości. Wyskoczył i zawisł w powietrzu uderzając skrzydłami.
- Ej! Czy ty masz jakiś problem? - spytał przykładając palce do rany
- Mam! - syknęłam kładąc uszy po sobie i odsłaniając kły.
Uśmiechnął się do mnie i posłał w moją stronę wir powietrza. Odskoczyłam. Spróbował znowu i znowu zrobiłam unik. Wskoczyłam na kanapę i odbiłam się od niej. Zawisłam na plecach Kayam'a. Ten próbował mnie zrzucić, ale wczepiłam się pazurami w jego plecy. Jedną ręką chwyciłam go za skrzydło i mocno szarpnęłam. Spadliśmy na ziemię. zerwałam się i szybkim ruchem złamałam mu skrzydło. Krzyknął.
- Ty! Mała! Koniec zabawy - jego dłoń powędrowała do pasa
- Tego szukasz? - zamachałam mu mieczem przed twarzą. Jego twarz wyrażała trzy emocje: ból, zaskoczenie i nienawiść. Zaśmiałam się
- Czyżby ptaszek się poddał? - zadrwiłam. Chwilę po tym fala powietrza posłała mnie na ścianę. Uderzyłam głową w twardą skałę i pociemniało mi przed oczami. Osunęłam się na ziemię. Po krótkiej chwili podniosłam się na kolana. Ręka złodzieja siłą wyrwała mi miecz z ręki. Uniosłam głowę. Kayam stał prosto. Rozłożył zdrowe skrzydło na całą wielkość, to złamane wlokło się za nim po ziemi zostawiając krwawe ślady. Jego miecz wycelowany był prosto w moje gardło.
- Och... Kicia nie daje już rady?  - zadrwił ze mnie tak samo jak ja z niego kilka sekund temu.
- Zobaczymy - rzuciłam krótko i pokazałam mu język. Pchnął ostrze do przodu z nadludzką szybkością. Na szczęście nie miał refleksu kota. Schyliłam się ułamek sekundy przed tym zanim jego ostrze by mnie dosięgło. Odtoczyłam się na bok. Zebrałam się i skoczyłam na niego. Jak kot albo pantera. Wczepiłam się pazurami w jego twarz. Szarpałam i darłam ciało, które coraz mniej przypominało istotę. Na początku Kayam uderzył mnie jeszcze skrzydłem, ale zatopiłam  w nim zęby. W tym momencie złodziej miał do czynienia z dzikim zwierzęciem, nie miał nawet najmniejszych szans. W końcu upadł na ziemię pod skałą. Jego miecz leżał kilka kroków od niego. Podniosłam ostrze i podeszłam do złodzieja. Pchnęłam ostrze w samo serce wroga przebijając go tym na wylot. odrzuciłam miecz i zabrałam się za przetrząsanie jego kryjówki. Nie ma nic złego w okradaniu martwego złodzieja. Znalazłam pióro. Delikatnie schowałam je do worka. Poza tym wpadły mi w oko klejnoty. Zabrałam te najładniejsze. Wyszłam z jaskini. Zmieniłam się w smoka i odleciałam do miasta. Teraz tylko odbiorę nagrodę...

KONIEC

Od Layli cd. Tomoe

Wzięłam naczynie i wypiłam jego zawartość kilkoma łykami.
- Kocham cię - powiedziałam nieco głośniej - Dziękuję
W odpowiedzi kitsune chwycił mnie za rękę, znowu zamknęłam oczy, ale po chwili je otworzyłam. Spojrzałam chłopakowi w oczy, w piękne oczy.

<Tomoe?>

Od Layli cd. Sary

- Nigdy nie byłam na zamku - spuściłam wzrok - Wychowałam się w najbiedniejszej części miasta...
- To zgadzasz się?
Spojrzałam na swój strój, lekko zniszczona biała koszula i stare czarne spodnie.
- Okej... Ale daj mi chwilkę, co? Nie chcę się pokazać na zamku w takim stanie.
Anielica zaśmiała się i ruszyła do drzwi mojego domku.
Rozczesałam włosy i starannie je ułożyłam. Ubrałam na siebie piękną suknię w kolorze moich oczu.
- Wpuścisz mnie tak na zamek? - spytałam

<Sara?>

Od Tomoe cd. Layli

- Już idę, najdroższa - wstałem i ruszyłem w kierunku półki, którą wskazała mi Layla. Sięgnąłem po zioła, po czym wlałem do miski trochę wody i wrzuciłem rośliny, aby łatwiej było lycance zażyć lekarstwo.
Gdy zakończyłem przygotowywanie wywaru, podszedłem do łóżka i podałem dziewczynie zioła.

<Layla?>

Od Sary cd. Layli

- Niech się pan nie martwi - podałam rycerzowi białą husteczkę, którą zwykle przy sobie noszę.
- Dziękuję - wziął i otarł łzy.
- Do widzenia - wstałam z podłogi, po czym ruszyłam za Laylą.
Całą drogę przebyłyśmy w ciszy. Ciągle myślałam o tej kobiecie oraz o rycerzu. Na samą myśl o jej śmierci i rozpaczy męża zmarłej chciało mi się płakać.

***

- To ja już muszę iść, pa! - rzuciła Layla i ruszyła do domu.
- Hej, poczekaj! - zatrzymałam lycankę - Może chciałabyś zjeść dzisiaj obiad z moją rodziną? W zamku? - zaproponowałam.

<Layla?>

Od Belli cd. Shine

Zrobiłam to samo, co moja przyjaciółka, a orzeł poleciał za nami.

<Shine?>

Od Ayano cd. Sean'a

Czekałam długo na niego. Machinalnie zaczęłam rysować na kawałku jeleniej skóry. Rzeka, góry, las, zając. Ale myślami byłam, gdzie indziej. Nie mogłam powstrzymać myśli, że coś czuję do Sean’a. i nie sądzę, że to tylko uczucie przyjaźni. Ogarek świecy już dawno się dopalił, a ja nadal siedziałam przy drewnianym stole. Pokój był skąpany w świetle księżyca. Wreszcie wstałam i wyszłam na ganek. Las wyglądał magicznie w srebrzystym blasku. Nieopodal szumiał cicho wartki strumień. Obok mnie przebiegały daniele i sarny.
- Jaka piękna noc. – westchnęłam upojona magią tego miejsca. Zastanawiałam się, gdzie może być teraz Sean. Zupełnie odechciało mi się spać. Po prostu biegłam ile sił w nogach, chłodny wiatr rozwiewał mi długie włosy. Wreszcie zobaczyłam go – siedział na drzewie i pewnie zasnął. Bez trudu wdrapałam się na jego gałąź i potrząsnęłam lekko.
- Sean? – szepnęłam. On odwrócił głowę i jego błyszczące oczy zmierzyły mnie.
- Zasnąłem? – spytał zdzwoniony.
- Tak mi się zdaje. – uśmiechnęłam się – Chodź ta noc jest zbyt piękna by spać.

(Sean?)

piątek, 14 listopada 2014

Od Shine cd. Belli

- Zwierzaki takie są, zwłaszcza te mało towarzyskie - powiedziałam.
- Skoro znalazłam już towarzysza... Może wrócimy? - zaproponowała.
- Tak, chodźmy - przytaknęłam. Kaste ruszyła przodem poszczekują mc od czasu do czasu dając mi znak, że jest czysto i nic nie powinno mi przeszkodzić w zejściu. Bella chyba bawiła się ze swoim orłem, przynajmniej na to wskazywały wibracje, które przesyłała mi ziemia.
Wtem do moich uszu dobiegł cichy, słaby, wręcz dziecięcy głos.
- Słyszysz? - zatrzymałam się.
- Nie - odparła Bella.
- Płacz dochodzi z... - zmieniłam się w lisa i pognałam z prędkością światła w stronę, z której dochodził płacz.

<Bella?>

Od Sean'a cd. Ayano

- Wieloma rzeczami - wstałem i odszedłem od stołu. Szybkim krokiem, wręcz biegiem skierowałem się na polanę nieopodał chatki. Wdrapałem się na szczyt najwyższego drzewa i przysiadłem na gałęzi.
- Ojcze... Czemu to wszystko jest takie skomplikowane? - szepnąłem do księżyca, który już od dawna górował na niebie.
- Sean, nic nie jest proste, chociaż może się takie wydawać, nie było jeszcze takiej ścieżki, która by nie zataczała łuków, bądź nie rozdwajała się na dwie - usłyszałem delikatny, jednak potężny głos. Oparłem głowę o pień i przymknąłem oczy.
Serce biło mi jak oszalałe, gdy myślałem o Ayano. Nie mogłem opanować myśli. Nie mogłem zrozumieć co się ze mną dzieje!
- Czy ja zwariowałem? - powiedziałem do siebie i zasnąłem na drzewie z głową zwróconą ku księżycowi.

<Ayano?>

Od Layli (Event "Złodzieje Dusz" - Kayam cz. 1)

 Spacerowałam bocznymi uliczkami miasta. Gdy przechodziłam obok Wielkiego Rynku w centrum moją uwagę przykuło jakieś poruszenie. Cicho podeszłam do coraz większego tłumu ludzi. Docierały do mnie podekscytowane szepty, jakieś dziecko płakało. Przedarłam się przez tłum i stanęłam na przeciwko drewnianej tablicy z ogłoszeniami. Jedna z kartek zajmowała prawie całą powierzchnię tablicy. dużymi czarnymi literami było napisane:
" MAGICZNE PIÓRA SKRADZIONE!
Zakon Złodziei Dusz na wolności!
Każdy kto zabije złodzieja i odzyska pióro dostanie nagrodę..."
Nie czytałam dalej. Pędziłam ulicami miasta w stronę domu. Dalsza część tekstu najpewniej zawierała ostrzeżenie. Niebezpieczeństwo istnieje w każdej ciekawszej przygodzie. Wpadłam do domu. Szybko napisałam krótki list do Tomoe'go z wyjaśnieniem i zabrałam się za pakowanie. Wzięłam średnich rozmiarów skórzany worek, który dało się zarzucić na plecy. Wpakowałam do niego trochę jedzenia, wodę i kilka innych potrzebnych rzeczy. Rzuciłam worek w kąt przy wejściu i zaczęłam kompletować broń. Wsunęłam na palce pierścienie z metalowymi pazurami. Osłaniały całe palce i jednocześnie stanowiły groźną broń. Wzięłam też bogato zdobiony srebrny sztylet i wsunęłam go do robionej na miarę pochwy wiszącej przy moim pasku. Więcej broni nie znalazłam, więc zarzuciłam worek na plecy i wyszłam z domu. Szybkim krokiem ruszyłam z powrotem do miasta. Być może dalsza część ogłoszenia zawiera informacje kogo szukam i gdzie go znajdę. Gdy stanęłam już na rynku tłum przy tablicy już się rozchodził. Pewnym krokiem przeszłam środek skupiska ludzi i znowu zatrzymałam się przed tablicą. Ogarnęłam wzrokiem całe ogłoszenie. Faktycznie było tam ostrzeżenie o niebezpieczeństwie, ale poza tym, co umknęło mojej uwadze, był tam spis wszystkich złodziei oraz miejsce gdzie przypuszczalnie mają kryjówkę. Moją uwagę przykuł skrzydlaty  wojownik, który osiedlił się w górach. Oto mój cel... Kayam... Złodziej Pióra Powietrza... Odsunęłam się od ogłoszenia jeszcze raz powtarzając sobie jego imię. Wyszłam z miasta i zatrzymałam się. Przywołałam z pamięci obraz mapy. Złodziej ukrył się w Smoczych Górach... Wybrałam kierunek i ruszyłam przed siebie. Po kilku krokach zmieniłam postać. Tamta z całym uzbrojeniem i workiem zniknęła pozostawiając po sobie smoka.



Rozpostarłam skrzydła i wzbiłam się w powietrze szybkimi uderzeniami skrzydeł. Odnalazłam ciepły prąd wznoszący i zablokowałam skrzydła. Wiatr poniósł mnie w kierunku Smoczych Gór...

KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ

Od Layli cd. Tomoe

Kiedy znowu otworzyłam oczy słońce już zaszło. Ogarnęłam wzrokiem pomieszczenie. Obok mnie klęczał kitsune.
- Tomoe... - szepnęłam cicho.
Podniósł głowę i spojrzał mi w oczy. Martwił się o mnie.
- Tomoe... - powtórzyłam głośniej - Magiczne zioła...
- Co? - przysunął się bliżej mnie, delikatnie się uśmiechnęłam
- Magiczne zioła na półce... - powiedziałam

<Tomoe?>

Od Layli cd. Sary

W zasadzie to nie wiedziałam co powiedzieć... Swoich rodziców nie pamiętam zbyt dobrze, z resztą i tak się mną nie interesowali.
- Sara...? - delikatnie dotknęłam ramienia anielicy - Musimy iść. Będą nas szukać
- Chyba masz rację - przyznała wstając
Wymamrotałam szybko jakieś pożegnanie i ustawiłam się w drzwiach. Musiałam chwilkę poczekać aż Sara też się pożegna i dołączy do mnie.

<Sara?>

Od Ayano cd. Sean'a

Wyszłam z łazienki i poszłam do kuchni. Tam na stole stały dwie miski, a w nich … sałatka owocowa!
- Skąd wiedziałeś, że ją uwielbiam? – spytałam z uśmiechem – Czekaj ja teraz coś zrobię. – zaczęłam się krzątać wśród półek. Nalazłam trochę mięty, czerstwy chleb i wielki słój truskawkowej konfitury. Rozpaliłam ogień pod kominem i upiekłam chleb. W tym czasie też zagotowałam wody i zaparzyłam herbatę. Postawiłam na stole talerz z grzankami, konfitury i kubki z miętą.
- Częstuj się. – powiedziałam ciepło. Sama złapałam za łyżkę i zaczęłam zajadać się sałatką.
- Naprawdę pyszne Sean. – szepnęłam. On był jakiś nieswój. Złapałam go za rękę i spytałam:
- Co jest? Czym się tak denerwujesz?

(Sean? Powiesz mi?)

czwartek, 13 listopada 2014

Od Belli cd. Shine

- Dziwne... - mruknęłam.
- Co dziwne? - spytała Shine.
- No to, że tylko mnie pozwala się głaskać...

<Shine? Brak weny. :P>

środa, 12 listopada 2014

Od Shine cd. Belli

- Jak ci się podoba mój nowy przyjaciel? - podeszła prezentując towarzysza.
- Nie wiem jak wygląda, jeśli go dotknę to może sobie wyobrażę - odparłam, jednak w odpowiedzi usłyszałam bojowy mruk orła. Uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Nie będę ryzykować, nie warto drażnić takich jak on. Zostanę przy Kaste - pogłaskałam psa.

<Bella?>

Od Sean'a cd. Ayano

Weszliśmy do chatki. Od razu zapaliłem świecznik, który odgonił mrok.
Domek miał pięć cztery pomieszczenia - dwie sypialnie, łazienkę oraz salon łączony z kuchnią, właściwie ciężko było to nazwać mianem kuchni. Mała, prawie polowa kuchenka, komin odprowadzający dym i stół do siekania. Warunki godne biednych ludzi, nie żebym narzekał, w gorszych domach się spało.
- Może pójdę się odświeżyć - powiedziała Ayano i ruszyła w stronę łazienki. W tym czasie zrzuciłem hermetyczną zbroję zostając w potarganej koszulce oraz spodniach. Sprzątnąłem trochę sypialnie i przykryłem łóżka kocami. Przygotowałem też niewielką kolację, niewielką, bo na kucharza się nie nadaję.

<Ayano?>

Od Belli cd. Layko

- Miło mi cię poznać! - powiedział.
- Mnie też. - uśmiechnęłam się. - Jesteś tutaj nowy?
- Tak, ale już powoli zaczynam się przyzwyczajać.
- Ja dołączyłam chyba z miesiąc temu. Miłe są tutejsze osoby.
- To dobrze. Hej, może się przejdziemy? - zaproponował.
- Chętnie! - przytaknęłam.
Poszliśmy, nadal rozmawiając.

<Layko? ;)>

Nowy towarzysz!


Imię: Grzmot
Rasa: orzeł
Płeć: Samiec
Wiek: Nieokreślony
Charakter: Odpowiedzialny, silny, gotowy do poświęceń, odważny, troskliwy, lojalny (ale tylko Belli!).
Moce: Ma tylko normalne latanie. Do walki używa swojego ostrego dzioba i szponów.
Właściciel: Bella Foxtail

Od Belli cd. Shine

Był piękny. Nie był jednak taki, jak inne.



Wszystkie miały typowy wygląd orła bielika - głowa biała, reszta brązowa. A ten był cały brązowy. Nie wiem, czy to jakaś inna rasa, czy może jakiś mieszaniec, ale było w nim coś... coś... wspaniałego. Innego. Fantastycznego! Bardzo mi się spodobał... Nie mogę mówić jednak, że jest to orzeł bielik. Będę mówić więc po prostu - orzeł, bo nie jestem pewna co do jego gatunku. Pogłaskałam go dwoma palcami.
- Chyba mnie polubił! - uśmiechnęłam się. - Będzie ci pasowało imię... Grzmot. Tak, Grzmot! Podoba ci się, ptaszku? - zwróciłam się do orła.
Ten wzleciał w powietrze i zrobił wokół mnie kilka okrążeń. Potem znów usiadł i przytaknął główką.

<Shine?>

Od Ayano cd. Sean'a

- Pięknie tu jest. – szepnęłam. Usiadłam na zboczu, a obok mnie przycupnął Sean.
- O czym myślisz? – spytał mnie patrząc na uśpione Hope.
- O wielkich lodach czekoladowych. No i też o rodzinie. – szepnęłam patrząc na chłopaka połyskliwymi oczami.
- Chodź jest już późno. – powiedział smutno. Wziął mnie za rękę i wsadził na Nixie.
- Ale, gdzie polecimy? – spytałam.
- Na pewno nie do Hope. Jest tam za wiele podejrzanych typów. Znam taką chatkę, gdzie możemy przespać noc.
Wskoczył na Anthart’a i polecieliśmy. Lecieliśmy długo, ale wreszcie dotarliśmy do jakiegoś lasu.



- Jesteśmy na miejscu. – powiedział Sean zeskakując z konia. Tam na dużej polanie stała drewniana chatka.

(Sean?)

wtorek, 11 listopada 2014

Od Sean'a cd. Ayano

Ayano zamknęła na chwilę oczy. Zapewne pomyślała jakieś życzenie.
Poszedłem przykładem dziewczyny, podniosłem głowę i spojrzałem w niebo.
"Chciałbym, aby wszyscy ci, których zabiłem, wybaczyli mi moją głupotę" - powiedziałem sobie w duchu mając nadzieję, że spełni się moje życzenie.
- Może się przejdziemy? - zaproponowałem, gdy cisza zaczęła mnie już trochę irytować.
- Zgoda - Ayano uśmiechnęła się.
Wstaliśmy z ławki i ruszyliśmy wąską, trochę zarośniętą ścieżką.
Sklepienie nieba już dawno straciło lazurową barwę. Północny wiatr rozwiał wszystkie chmury oddając całą przestrzeń gwiazdom oraz władcy nocy, memu ojcu - księżycowi. Nocną ciszę od czasu do czasu przerywały zwierzęta, które jeszcze nie zdążyły zapaść w objęcia Morfeusza oraz szum strumyka płynącego obok.
Spojrzałem na Ayano. Jej delikatne, błękitne włosy unoszone przez powiewy wiatru spadały na twarz dziewczyny ukrywając lazurowe oczy.
- Coś Ci pokażę - wziąłem Ayano za rękę i pobiegliśmy na łąkę, gdzie pasły się nasze pegazy. Zaprosiłem Ayano na Anthart'a, ale Nixie nie pozwoliła zostawić się tu samą, więc dziewczyna dosiadła swojej klaczy. Już po chwili szybowaliśmy ponad drzewami. Minęliśmy Wodospad Szczęścia oraz jezioro przy Górach Natchnienia, aby następnie wylądować na samym szczycie wzniesień.
- Widać stąd całe miasto - uśmiechnąłem się.
- Racja - westchnęła wpatrzona w krajobraz zamku oraz budynków, z których już powoli uciekało światło lamp oraz świec.
Spojrzałem na dziewczynę, była naprawdę piękna, tylko szkoda, że nie umiem jej tego powiedzieć.

<Ayano?>

Od Layko

Szedłem sobie na spacer. Trzeba się w końcu dotleniać. Zobaczyłem ptaki siedzące niedaleko. Sięgnąłem do kieszeni w której znalazło się parę jeszcze ziarenek. Wziąłem je i dałem ptaszynom. Te zaczęły ćwierkać. Uśmiechnąłem się i poszedłem dalej. Słońce świeciło dosyć mocno. Skręciłem w lewo, wpadłem przez przypadek na jakąś dziewczynę.
- Przepraszam.- rzekłem odchodząc dwa kroki w tył.
- Spokojnie.- odpowiedziała.
- A więc jestem Layko.- uśmiechnąłem się.
- Bella.-

< Bella? ^u^>

Od Ayano cd. Sean'a

Złapałam kwiat.
- Ale piękny… - szepnęłam z zachwytem po czym wplotłam go sobie we włosy.
- Chodź usiądziemy. – powiedział Sean i usiedliśmy na ławce. Księżyc właśnie wyszedł zza chmur oświetlając cały park. Nixie i Anthart pasły się kawałek dalej.
- Wiesz … ja też cię lubię. – powiedziałam cicho patrząc mu w oczy. Uśmiechnął się i spojrzał na niebo. Spadła gwiazda.
- Ktoś umarł … - szepnęłam i pomyślałam życzenie.

(Sean? Jakie masz życzenie?)

Od Shine cd. Belli

Pchnęłam lekko Bellę w stronę gniazd.
- Najpierw któryś Cię musi polubić - powiedziałam szeptem, usiadłam obok Kaste i zaczęłam się przyglądać kitsune.
Podeszła niepewnie do grupki orłów.
- Eeeee... Cześć - uśmiechnęła się nerwowo. Ptaki odpowiedziały jej donośnym skrzekiem, po czym odleciały.
- Tak, bardzo fajnie, akurat któryś mnie polubi - powlekła się do kolejnego orlego towarzystwa. Tym razem zostało kilka i zaczęło się jej przyglądać. Jeden nawet wskoczył na ramię Belli.

<Bella?>

Od Sean'a cd. Ayano

- A czemu miałbym Cię nie lubić? - spojrzałem na Ayano zdziwiony.
- Nie wiem, może tak po prostu - odparła i spojrzała na swoje buty.
- Bardzo Cię lubię - uśmiechnąłem się, po czym podarowałem dziewczynie kwiat.



<Ayano?>

poniedziałek, 10 listopada 2014

Od Belli cd. Shine

- Są przepiękne... - jęknęłam. - Ale jak ja mam zdobyć towarzysza? - zapytałam niepewnie.

<Shine? Nie wiem co napisać xD>

Nowy członek!

Layko Valory


Imię: Layko
Nazwisko: Valory
Ksywka: Lay
Rasa: Anioł
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 17 lat
Charakter: Lay jest towarzyski i miły. Ma w sobie dużo energii, którą próbuje zarażać innych. Lubi spędzać czas ze znajomymi. Chętnie nawiązuje nowe znajomości. Zawsze poda pomocną dłoń. Za bliskimi skoczy w ogień. Dużo się uśmiecha lub śmieje. Można z nim porozmawiać o wszystkim, chętnie doradzi. 
Historia: Jako dziesięciolatek razem z rodzicami i z siostrą przeprowadził się. Gdy wraz z siostrą poszedł zwiedzić rejon wokół domu przez przypadek zgubili się. Gdy już odnaleźli nowy dom zobaczyli, że rodziców gdzieś niema. Szukali wszędzie, jednakże nie mogli ich znaleźć. Czekali przed domem lecz nadal ich nie było. Dopiero po paru godzinach stania przed domem dowiedzieli się, że ich rodzice zginęli. Adoptowała ich inna rodzina.
Żywioł: Woda
Moce: 
~ Umie deformować z wody kule. 
~ Telepatia.
~ Cofnięcie czasy o 5minut. 
Rodzina: Młodsza, zaginiona siostra Shels
Partner/ka: Szuka.
Inne: 
* Ma klaustrofobie.
Pasja: Muzyka. Czytanie książek. Długie spacery.
Marzenie: Znaleźć najlepszego przyjaciela na świecie.
Dodatkowe zdjęcia: ----
Właściciel: WhiteWinter (Howrse)

Od Ayano cd. Sean'a

- Nie ma o czym mówić. – zaśmiałam się. Wyszliśmy z lasu. Nixie patrzyła na Anthart’a maślanymi oczami.
- Ej – stuknęłam Sean’a w ramię – patrz.
Chłopak spojrzał na konie. Uśmiechnął się.
- Wiesz … a jeśli…
- Nie, nie chcę mieć na głowie kolejnego konia.
Doszliśmy do Hope.
- Słuchaj – poświęcę się i wejdę.
Dotarliśmy do stoiska z szarlotkami i zobaczyłam fontannę, przy której Sean się przemienił. Wzdrygnęłam się.
- Chodź znam takie fajne miejsce.
Pobiegliśmy tam szybko. Były ławki, drzewa, krzewy róż i duża sadzawka z kaczkami. Usiedliśmy na ławce, a ja popatrzyłam na Sean’a.
- Lubisz mnie? – spytałam.

(Sean?)

Od Shine cd. Belli

- Jeśli nie spróbujesz to nigdy się nie dowiesz - powiedziałam cicho - Chodźmy.
- Gdzie? - spojrzała na mnie zdziwiona.
- Poszukać Ci towarzysza - odparłam i wyciągnęłam dłoń w stronę dziewczyny. Bella położyła na niej swoją rękę. Pomogłam jej wstać i ruszyłyśmy w kierunku Gór Natchnienia.

***

Droga, którą postanowiłyśmy iść była tak ciężka do pokonania, że co chwilę musiałam torować przejście magią ziemi, lecz warto było, gdyż na samym szczycie zagnieździło się całe stado orłów.

<Bella?>

Od Sean'a cd. Ayano

- Dziękuję - powiedziałem do Ayano i Nixie, po czym położyłem swoją dłoń na nosie ogiera. Wypowiedziałem magiczną regułkę, a wszystkie rany zniknęły. Zapadłe boki oraz wychudzone kończyny powróciły do normalnego stanu. Anthart zarżał radośnie.
- To teraz wiszę Wam przysługę - uśmiechnąłem się do Ayano.

<Ayano?>

Ważna informacja!!!

Cześć, tu Sara. Mam Wam coś ważnego do powiedzenia, otóż większość członków KWN jest nieaktywna i jeśli te osoby, które wytyczę poniżej nie napiszą nic to niedzieli będę zmuszona je usunąć. Bardzo mi przykro.

Zagrożeni są:
- Emily Bianco
- Asoko Skill
- Lila Anielska
- Yuani Vocaloid
- Yasmin K.
- Lilith Itarille
- Katherine Cynth

Horo i Aura są usprawiedliwione.

- Sara

Od Belli cd. Shine

- Słodka jest... - pogłaskałam psinę. - Chciałabym mieć zwierzaka...
- To czemu nie masz? Jest tyle zwierzaków w naszych okolicach...
- No wiesz... Ja szukam nie byle jakiego pupila. Tylko takiego, który będzie moim towarzyszem i przyjacielem jednocześnie. Taki, jak twoja Kaste. Kochający... Najbardziej marzę o orle, najlepiej bieliku. Ale cóż, może nie jestem gotowa? - zasmuciłam się.

<Shine? Brak weny. :\>

Od Ayano cd. Sean'a

- Wskakuj. – powiedziałam i usiadłam na grzbiecie Nixie. Oczywiście klacz się trochę buntowała, ale dzięki moim perswazjom polecieliśmy w stronę Hope.
- To ty idź. – powiedziałam – Ja nie lubię tego tłoku. – już miałam odejść, kiedy dogonił mnie Sean.
- Pójdę z tobą. Gdzie lubisz chodzić?
Wskazałam ręką na rozległy las okalający dolinę.
- Zawsze tu chodzę. Może to tu jest twój Anthart?
Szliśmy drogą, za mną podążała jak cień Nixie, a obok szedł elf patrząc w ziemię. Nagle klacz stanęła jak wryta i nastawiła uszy. Z oddali dobiegło końskie rżenie. Nixie zarżała w odpowiedzi i popędziła w tamtą stronę.
- Szybko chodź! – pobiegliśmy za koniem. Na polanie stał zmizerowany, kary koń trącając chrapy mojej klaczy.
- Anthart, ty zbóju! – krzyknął Sean i rzucił się na szyję koniowi.
- Dobra robota Nixiuniu. – pochwaliłam konia. Chłopak miętosił chrapy ogiera, a łzy spływały mu po twarzy.

(Sean?)

niedziela, 9 listopada 2014

Od Shine cd. Belli

- Ślicznie śpiewasz - uśmiechnęłam się niepewnie i pogładziłam Kaste po głowie.
- Dziękuję - powiedziała z radością w głosie.
- Jesteś kitsune? - spytałam, aby się upewnić.
- Tak, nie widać uszu? - oparła się o drzewo.
- Ja... Nie wiem... - odrzekłam niepewnie.
- Jak to nie wiesz? - zdziwiła się.
- Nie widzę - odgarnęłam włosy z twarzy ukazując blade, pełne oczy niewidzącego.
Zapadła chwila ciszy, którą przerwała Kaste cichym szczekaniem. Podeszła do Belli i polizała jej dłonie.
- Lubi Cię - uśmiechnęłam się lekko.

<Bella?>

Od Sean'a cd. Ayano

- Dziękuję... - szepnąłem cicho.
- Nie ma za co - uśmiechnęła się.
- Możemy chwilę odpocząć? Czuję się trochę zmęczony po tym incydencie - powiedziałem.
- Zgoda - usiedliśmy na brzegu jeziora. Podleciało do nas kilka neonów, które po chwili usiadły na głowie Ayano. Zaśmiałem się.
- Chyba Cię lubią - rzekłem.
Nagle motyle spłoszyły się i odleciały, a ja usłyszałem ciche parsknięcie dochodzące zza krzaków.
- Nixie? - powiedziała lycanka i po kilku sekundach z zarośli wyskoczyła czarna klacz o ciemnozielonych skrzydłach.
- To Twój koń? - spytałem.
- Tak, to Nixie - pogłaskała zwierzaka po nosie, gdy ten do niej podszedł.
- Masz pięknego pegaza, może by się zaprzyjaźniła z Anthart'em - pomyślałem na głos.
- Kim? - lycanka spojrzała na mnie.
- Z Anthart'em, moim pegazem, pewnie teraz gdzieś się szlaja. Nawet nie wiem co się z nim stało, rozdzielono nas już dosyć dawno - odparłem smutno.
- Na pewno jeszcze go spotkasz - posłała mi promienny uśmiech. Był tak wesoły, że nie wytrzymałem i też się uśmiechnąłem.
- Chodźmy już - wstałem, po czym pomogłem podnieść się Ayano i ruszyliśmy do miasta - Chciałem tylko dotrzeć do Hope, a ile się zdarzyło...

<Ayano?>

Od Tomoe cd. Layli

- Layla... - spytałem zaniepokojony. Dotknąłem jej czoła. Miała gorączkę. Szybko podążyłem do kuchni i po chwili przyniosłem ręcznik zwilżony zimną wodą. Położyłem go na czole Layli.
Usiadłem obok jej łóżka modląc się w duchu, aby się obudziła.

<Layla?>

Od Sary cd. Layli

- Widzicie... Ta kobieta to była moja żona - powiedział i spojrzał na zawiniątko - A to... To zapewne...
Zdjął delikatnie szmatki i otworzył szkatułkę. Wyjął z niej wysadzany drogimi kamieniami grzebień, który zwykle wkłada się we włosy dla ozdoby.
- Wiedziała, że umrze, chciała mi coś podarować na pamiątkę. Pochodziła z bardzo bogatej rodziny, więc jej najdroższy sercu przedmiot znajdował się poza miastem, a ja nawet nie wiedziałem o jej chorobie. Dopiero po jej śmierci gildia się wygadała - mężczyzna usiadł na krzesełku i zakrył twarz rękoma - Wtedy było już za późno...
- To nie pana wina - usiadłam na podłodze naprzeciw rycerza, jak czasem robią córki próbujące pocieszyć smutnych rodziców. Layla przysiadła obok mnie.
Zapewne wyglądaliśmy jak na obrazku.

<Layla?>

Od Belli cd. Shine

- Jestem Bella, a ty? - spytałam spokojnie.
- Jestem Shine... Przepraszam że cię śledziłam... - mruknęła.
- Nic się nie stało... - odpowiedziałam.
Nagle zza krzaków wybiegła suczka i podbiegła do Shine.
- Kaste! Dobra psinka... - uśmiechnęła się dziewczyna, głaszcząc zwierzaka.
- To twój pies?
- Tak, przedstawiam ci Kaste, moją pupilkę.
- Słodka... - pogłaskałam towarzyszkę Shine.
- Jaką piosenkę nuciłaś jakieś 5 minut temu? - zwróciła się do mnie dziewczyna.
- Taką jedną... "Memories"...
- Zanuć ją jeszcze raz. - poprosiła nieznajoma.
Zaczęłam więc cicho śpiewać piosenkę.

<<link>>

Shine słuchała do końca. Wreszcie skończyłam całą piosenkę. Dziewczyna podeszła i usiadła obok mnie. Jej suczka podążyła za nią.

<Shine?>

Od Ayano cd. Sean'a

Rzuciłam się mu na szyję, a ponieważ rany nie skończyły się jeszcze goić całą sukienkę miałam we krwi. Zaczekałam cierpliwie nic nie mówiąc, a kiedy Sean był już ,,złożony” złapałam go za rękę i po ciągnęłam w stronę zdechłego ducha.
- To siedziało ci w ciele. Myślę, że miałeś już z tym do czynienia? – wskazałam palcem na czarną maź ze srebrnym połyskiem kryształu. Chłopak podrapał się po głowie.
- Mniej więcej… - spojrzałam na niego podejrzliwie.
- Co jedliśmy na ławce?
Sean popatrzył na mnie zdziwiony.
- Szarlotkę.
- A przed kim broniłeś chłopca-lycana.
- Przed Łowcami lycan.
Odetchnęłam z ulgą.
- Musiałam sprawdzić. Czy to naprawdę ty. Chodźmy już do tego Hope.
Doszliśmy nad jezioro.
- Dziękuję… - powiedział cicho Sean.

(Sean?)

Nowy towarzysz!


Imię: Nixie (ang. rusałka) 
Rasa: Wodny zielonoskrzydły (gatunek pegaza)
Płeć: klacz
Wiek: nieśmiertelna 
Charakter: Ten gatunek pegazów jest wyjątkowo wredny i terytorialny. Ogiery są nominacyjne i przywódcze, a także porywcze. Klacze są odrobinę spokojniejsze. Nixie za Ayano skoczy w ogień, wszędzie za nią chodzi. Jednak czasami musi zrozumieć, że trzeba zostać w bezpiecznej, ciepłej stajni. Lubi zawierać nowe przyjaźnie, ale tylko z … przyjaźnie nastawionymi zwierzakami.
Moce: 
~uleczanie ran
~wyczulone zmysły
~panowanie nad wodą 
Właściciel: Ayano Twilight

Od Layli cd. Tomoe

- Tak - powiedziałam słabo walcząc z sennością.
Nie wolno mi teraz zasypiać! Nie w takim momencie...
Mój mózg zasnuła mgła... Obrazy... Dźwięki... Zapachy... Wszystko walczyło o moją uwagę, ale ja nie byłam wstanie się na tym skupić... Rana paliła żywym ogniem przyćmiewając wszystko inne... W moich oczach ukazały się łzy... Łzy bólu... Gdzieś z daleka dobiegł do mnie niewyraźny głos Tomoe'go
- Coś nie tak? - pytał
Nie mogłam mu odpowiedzieć... Nie miałam wystarczająco dużo siły... Nie mogłam nawet myśleć... Prawie niedostrzegalnie skinęłam głową... I znów pogrążyłam się w nieprzeniknionej ciemności...

<Tomoe?>

Od Layli cd. Sary

- Co was tu sprowadza - spytał owy wysoki mężczyzna pomagając wstać anielicy.
- Miałyśmy wam dostarczyć tę paczkę - odpowiedziała Sara wręczając mężczyźnie pakunek - Należał do jakiejś kobiety, ale ona już nie żyje. Przekazała nam tę paczkę i powiedziała, że mamy ją wam dostarczyć - streściła
- Interesujące... - mruknął do siebie - Jestem mistrz Reave. Najważniejsza osoba w tym miejscu...
- To co z tą paczką? - spytałam. Mistrz Reave zaśmiał się i powiedział

<Sara?>

Od Shine do Belli

Siedziałam nad jeziorem przy Górach Natchnienia, a obok mnie leżała Kaste. Było dosyć wcześnie, więc poranna mgła jeszcze się nie podniosła.
Wstałam z pokrytej cienką warstwą liści ziemi i ruszyłam przed siebie. Kaste, widząc, że nie ma mnie obok niej, pobiegła tropem mojej osoby.
Po chwili wyczułam czyjąś obecność. Ziemia podpowiadała mi, abym udała się w głąb lasu, tak więc skierowałam się we wskazane miejsce.

***

Usłyszałam cichą piosenkę-mruczankę. Nuciła ją ta sama osoba, którą wyczułam. To chyba była jakaś dziewczyna.
Podeszłam bliżej i usiadłam przy głazie. Dotknęłam dłonią ziemi.
Wnioskuję, że owa dziewczyna jest kitsune.
- Możesz mnie nie śledzić? - odezwała się.
- P-przepraszam... - wyjąkałam i wyszłam z ukrycia. Zawiał południowy wiatr odsłaniając moje blade oczy.

<Bella?>

Pierwsi towarzysze!



Imię: Piko
Rasa: Nieokreślona
Płeć: Samiec
Wiek: Koło 4 lat
Charakter: Piko to bardzo inteligentny lisopodobny stworek, można go uznać za geniusza. Uwielbia czytać książki (tak, umie czytać), uczyć się i udzielać korepetycji innym. Często chowa się w kieszeni swojej pani i stara się ją odciągać od niebezpieczeństw, ale i tak w końcu wychodzi na to, że musi ją ratować z opresji. Jest nieufny, jeśli chodzi o innych mieszkańców, woli przebywać w towarzystwie przyjaciół. Rozwaga jest u niego na pierwszym miejscu i zawsze przemyśli coś kilka razy, zanim wykona ruch.
Moce: - telekineza
- telepatia
- lewitacja
- eksterioryzacja (wyjście z ciała)
- pirokineza (zapalenie umysłem danego przedmiotu, obszaru itp.)
Właściciel: Sara Silence




Imię: Anthart
Rasa: Pegaz
Płeć: Samiec
Wiek: Nieokreślony
Charakter: Anthar jest zmienny, niczym pogoda wiosną. Dzisiaj ma dobry humor, chętnie pomaga, wygłupia się, a jutro wszystkimi gardzi i lekceważy. Lecz dla swojego pana jest jak potulny baranek. Za Sean'em pójdzie, choćby na koniec świata.
Moce: - panuje nad wiatrem
- niewidzialność
- niezwykle wyczulony wzrok
Właściciel: Sean Yagami



Imię: Kaste
Rasa: Ognisty wyżeł długoogoniasty
Płeć: Samica
Wiek: Nikt chyba tego nie wie...
Charakter: Kaste jest spokojną, miłą, troskliwą suczką, lecz jeśli w grę wchodzi Shine, staje się bezwzględna i agresywna. Bardzo się o nią troszczy.
Moce: - włada ogniem
- super szybkość
- jad w kłach
Właściciel: Shine Faith

Nowy członek!

Shine Faith


Imię: Shine
Nazwisko: Faith
Ksywka: Bladooka
Rasa: Kitsune
Płeć: Kobieta
Wiek: 17
Charakter: Ufam nielicznym, kocham szczerze, lecz rzadko, szanuję wszystkich, ale uciekam przed wszystkimi. Serce me wierne, nieśmiałe, ciche, usta wiecznie zamknięte. Oczy przestraszone jak i blade, niewidome. Wrażliwa dusza, współczująca, ale i odważna. Waleczna, dzielna, do poświęceń gotowa. Łuk oraz strzały nigdy nie wypadają z dłoni. Gdy przyjdzie do walki, idę przed szeregi.
Historia: Świat nie znosi kalek, świat nie kocha niewidomych, świat mnie nienawidzi, ponieważ nie widzę... Rodzice uznali mnie za nic nie wartego robala, wyrzucili na ulicę i radź sobie sama. Dopiero po kilku latach trafiłam do Hope z nadzieją, że odnajdę tu swoje miejsce.
Żywioł: Ziemia
Moce: - władanie ziemią i wszystkim co z niej pochodzi;
- wyczuwanie wibracji oraz ruchów przeciwnika (dzięki ziemi);
- przyspieszenie wzrostu roślin;
- bardzo wyczulony zmysł słuchu oraz dotyku
Rodzina: Pfff...
Partner: Może na tym świecie jest ktoś, kto pokocha kalekę?
Inne: Umie chować uszy i ogon.
Pasja: Łucznictwo, zielarstwo, muzyka
Marzenie: Chciałaby znaleźć prawdziwego przyjaciela/przyjaciółkę, bo samotność jej zaczyna doskwierać...
Dodatkowe zdjęcia: Jako lis
Właściciel: Rayne (Howrse)

Od Sean'a cd. Ayano

Ciemność... Bezkresna nicość... Chaos... A ja w środku tego wszystkiego, skulony, mały, warty tyle co popiół... Sen otacza moje powieki. Nie jestem w stanie się poruszyć. Dłonie zakute w kajdany i splątane łańcuchami drżą o wolność. Oczy wpatrzone w jeden punkt marzą, aby zobaczyć coś jeszcze oprócz mroku... I nagle... Wszystko się sypie! Łańcuchy się kruszą, oczy budzą, a ja spadam...
- Sean, powiedz coś! - o moje uszy odbił się delikatny, dziewczęcy głos.
- Ayano... Dziękuję... - uchyliłem lekko powieki.

<Ayano?>

sobota, 8 listopada 2014

Od Ayano cd. Sean'a

- Póki ja żyję nie będziesz władał tym ciałem! – warknęłam z nienawiścią. Ruszyłam na niego z mieczem i przecięłam mu ramię. No, ale co z tego jak od razu się uleczył. Chłopak wybuchnął zimnym śmiechem.
- Nie pokonasz mnie! Jestem na to zbyt potężny!
- Ta twoja pycha cię kiedyś zgubi! – krzyknęłam ze łzami w oczach. Przemieniłam się w wilka i skoczyłam na Sean’a. Wgryzłam mu się w krtań i szarpałam. On padł na ziemię i … się nie ruszał.
- Sean! No chodź tu! – krzyknęłam cicho po przemianie, bo magią sprawiłam, że demon na chwilę wyleciał z ciała. Perlisto – biały duch wychynął głowę zza kamienia i szybko wstąpił w swoje ciało.
- T – Ty wredny, samolubny…! – krzyczałam na czarnego duszka. Był jak bezkształtny dym. Wytworzyłam kryształy lodu i cisnęłam nimi w czarny twór. Wszystkie chybiły … oprócz jednego. Jeden, jedyny kryształ utkwił w bezkształtnej, ciemnej masie zabijając na zawsze.
- Sean, powiedz coś! – poprosiłam podbiegając do ciała.

(Sean?)

Od Sean'a cd. Ayano

Zaśmiałem się.
- Sean'a już nie ma. Może i cała trucizna została usunięta, lecz ja zdążyłem opanować jego umysł - powiedziałem.
- Nie! - szarpnęła mnie.
- Przykro mi... Chociaż... Nie, nie jest mi przykro - uśmiechnąłem się szyderczo i spojrzałem na ranę. Dotknąłem jej dłonią.
- Trzeba przyznać, że moce tego elfa-śmelfa są całkiem przydatne - powiedziałem, gdy rana zniknęła - W każdym razie... Żegnam, ale wrócę tu jeszcze.
- Masz go puścić - Ayano warknęła.
- I co jeszcze? Mam Ci upiec sernik? - zadrwiłem, po czym użyłem magii energii, aby zmaterializować latającą deskę i odleciałem.

***

Dochodziła już północ. Sklepienie niebios okrył granatowy koc. Gwiazdy jak małe baranki wsysypały się na pastwisko nieba, a zza chmur czasen wyglądał księżyc. Była pełnia.
Przystanąłem nad najbliższym jeziorem i przykucnąłem na brzegu. Nagle zauważyłem obok białowłosego chłopaka.
- Cieszy cię zabieranie dusz? - odezwał się.
- Co? - warknąłem.
- Czy tak cię cieszy przejmowanie cudzej duszy? - chłopak spojrzał na mnie. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że stoi przede mną duch Sean'a, widmo.
- J-jak? - wyjąkałem przestraszony.
- Jestem tylko twoim sumieniem i będę cię odwiedzać każdej nocy, ale obiecuję ci. Jeszcze kiedyś odbiorę moją duszę - odwrócił się i już miał odejść, ale zatrzymał się - I tylko spróbuj coś zrobić Ayano...
Zniknął. Wstrząśnięty tym spotkaniem wstałem i ruszyłem przed siebie.

***

Obudziłem się, a nade mną stała ta sama lycanka i trzymała w dłoni miecz.
- Znowu Ty? - warknąłem.

<Ayano?>

Nowy sojusz!

Wataha Silent Darkness

Od Tomoe cd. Layli

- Nie martw się, wszystko będzie dobrze - dotknąłem dłoni lycanki.
- Miej... my nadzie... ję - wyjąkała. Uśmiechnąłem się i przysunąłem jej rękę do mych ust, trwaliśmy tak jeszcze przez chwilę, lecz wkrótce wstałem z podłogi.
- Jesteś głodna? Coś Ci przygotować? - spytałem.

<Layla? Wybacz, że krótkie.>

Od Sary cd. Layli

- Dobra, chodźmy lepiej - chwyciłam Laylę za nadgarstek i pociągnęłam za sobą.
Zapukałam delikatnie do drzwi. Nikt nie otworzył, więc ostrożnie je uchyliłyśmy.
- Halo? - Layla wychyliła się zza rogu, a ja tuż za nią.
- Nie wierzę... - szepnęłam. Gildia była wypełniona rycerzami, magami, czarodziejami, którzy bawili się, ucztowali i dyskutowali o misjach.
W pewnej chwili nie utrzymałam równowagi i upadłam na podłogę. Odgłos uderzenia spowodował, że wszyscy się na nas spojrzeli.
- Kim jesteście? - podszedł do nas wysoki mężczyzna, prawdopodobnie mistrz.
- Ja jestem Layla, a to Sara - lycanka wskazała na mnie.
- Cześć - uśmiechnęłam się głupkowato.

<Layla?>

Od Ayano cd. Sean'a

- Nigdy! – krzyknęłam cicho. Odskoczyłam, bo chłopak (nie to nie był już Sean) rzucił we mnie nożem. Wyjęłam sztylet, który dał mi Sean. Dotknęłam go i powiedziałam zaklęcie:
- Achewa rana seredy sewevi! – nóż zabłysnął oślepiającym światłem i po chwili był taki jak zwykle. Popatrzyłam na Sean’a, który … przypominał … no cóż. Patrzył na mnie wygłodniałym wzrokiem, potem wyciągnął miecz i z maczetą w piersi ruszył na mnie. Ja pobiegłam dalej i wybiegłam kawałek za miasto. I wtedy … usłyszałam je. Głodne, żałosne i przeciągłe wilcze wycie. Stanęłam jak wryta i chwilę potem naprzeciw … yyy … Sean’a stał kudłaty stwór patrząc na niego przekrwionymi ślepiami. Sztylet leżał porzucony kawałek dalej. Chłopak rzucił się na mnie z mieczem, który złapałam w zęby i skruszyłam kawałek. Z napadem szału wgryzłam mu się w brzuch i zaczęłam szarpać. Szkarłatna krew chlusnęła na mój pysk. Puściłam i ostatnią resztką woli przemieniłam się. Upadłam na kolana i złapałam za sztylet. Jednym płynnym ruchem wyjęłam maczetę z piersi Sean’a i wbiłam tam nóż aż po rękojeść. Ostrze przeszło stalowy pancerz i dostało się do serca. Chłopak krzyknął rozdzierająco, ale ja ze łzami w oczach trzymałam sztylet, który powoli wchłaniał truciznę. Po chwili wyciągnęłam go czarnego jak węgiel i odrzuciłam na bok.
- Sean?

(Sean)

piątek, 7 listopada 2014

Od Sean'a cd. Ayano

- Spokojnie, nic Ci nie zrobią, dopilnuję tego - uśmiechnąłem się pocieszająco - A jeśli będą chcieli coś Ci zrobić, a mnie nie będzie... to... - podałem dziewczynie sztylet. Posłałem jej delikatny uśmiech i wyjrzałem zza rogu. Oni dalej tam stali. Grozili jakiemuś młodemu lycanowi.
- Zaczekaj tu - szepnąłem do Ayano i wyciągnąłem miecz. Wyszedłem z ukrycia.
- Czy to feir? Cała banda na jednego? - stanąłem przed chłopcem-lycanem.
- Daj sobie spokój, z nami nie wygrasz - odepchnął mnie największy wojownik.
- A kto powiedział, że chcę walczyć? - oparłem się o słup.
- Więc po co ci ten miecz? - burknął.
- Na wszelki wypadek - wzruszyłem ramionami.
- Hej, patrzcie! Lycanka! - z uliczki wyszedł kolejny szermierz trzymając za nadgarstek Ayano.
- Puść ją! - zacisnąłem mocniej palce na rękojeści miecza.
- Oooo... Twoja znajoma? - zaśmiał się szyderczo.
Po mojej zbroi i włosach zaczęły przebiegać wiązki prądu. Oczy zapłonęły krwistą barwą.
- Puść ją - powtórzyłem. Spojrzałem na lycankę. Uparcie wpatrywała się w mały staw. Skierowałem swój wzrok w to samo miejsce. Wkrótce woda podniosła się i uformowała w mackę, która owinęła się dookoła wojownika. Odrzuciła go kilka uliczek dalej.
- Niezła jesteś - uśmiechnąłem się do Ayano. Odwzajemniła uśmiech.
- Chodźmy, nie ma sensu marnować na nich czasu - powiedziałem. Ayano przytaknęła i ruszyliśmy przed siebie. Lecz w pewnym momencie stanąłem, gdyż poczułem potworny ból w okolicach serca. To złota maczeta przeszyła moje ciało oraz zbroję. Na kamienną drogę skapnęło trochę krwi.
- Sean? - odezwała się zaniepokojona Ayano. Milczałem, nie byłem w stanie nic powiedzieć. Czułem jak coś się ze mną dzieje, jak trucizna pochłania moje serce i umysł.
Oparłem się o najbliższe drzewo. Przyłożyłem dłoń do czoła.
- Ayano... uciekaj... - szepnąłem do dziewczyny.
Moje włosy zczerniały, oczy zabłysły burgundem, a twarz zarosły tatuaże.
Przestałem nad sobą panować. Wyciągnąłem miecz i rzuciłem się na dziewczynę mierząc w nią ostrzem.
- Zabij mnie... - jeszcze na chwilę wróciłem i rzekłem do Ayano - Zabij mnie... Zanim Cię skrzywdzę...
Białogłowa odskoczyła na bok w samą porę, inaczej by zginęła.

<Ayano?>

Od Layli cd. Sary

- Nie wierzę... Tak głęboko w ziemi leży coś takiego ważnego - westchnęłam - Już nawet nie pamiętam co my tu właściwie robimy....
- Naprawdę? - Sara posłała mi zdziwione spojrzenie
- Mhm - przytaknęłam. W odpowiedzi usłyszałam śmiech Sary - No co? - spytałam ja tęż nie potrafiłam ukryć lekkiego uśmiechu

<Sara? Sorki, że krótkie >

Od Layli cd. Tomoe

Nie wiem ile czasu dokładnie minęło. Gdy otworzyłam oczy leżałam u siebie w domu. Obok mnie stał Tomoe. Uśmiechnęłam się słabo, ale po chwili moje usta wykrzywił grymas. Rana w boku pulsowała nieprzyjemnie za każdym razem potęgując palący ból.
- Wszystko dobrze? - spytał kitsune
Pokręciłam głową zbyt słaba żeby cokolwiek powiedzieć.

<Tomoe?>

Od Ayano cd. Sean'a

- O to jak! – zgodziłam się z entuzjazmem. Wyjęłam parę srebrnych monet z woreczka, kiedy Sean mnie zatrzymał.
- Ja płacę proszę pani. – uśmiechnął się figlarnie i wyjął sakiewkę. Po chwili siedząc na ławce jedliśmy ciepłą szarlotkę z bitą śmietaną. Nagle zauważyłam coś co zaparło mi dech w piersi. Opancerzeni zbóje z mieczami na dwa łokcie i złotymi hełmami. Herszt miał wisior z króliczą łapą. Bez słowa wstałam i pobiegłam w jakąś ciemną uliczkę. Sean zdziwiony dogonił mnie chwilę potem.
- Czemu uciekłaś? Ci ludzie cię ta przestraszyli?
- Wiesz kto to był? – spytałam drżącym głosem, a kiedy pokręcił głową wyszeptałam: Łowcy lycanów. Łapią wszystkich przedstawicieli, a potem … - jedna łza spłynęła mi po policzku: M-Moi rodzice…

(Sean?)

Od Sean'a cd. Ayano

- Uważaj, żebyś się kiedyś nie pogubiła - zażartowałem i zacząłem się bawić małym nożem motylkowym zdobionym rysunkami kwiatów lotosu.
- Uważaj, żebyś nie stał się ofiarą moich kłów - wyszczerzyła się w uśmiechu obnażając białe zęby.
- Nie stanę się - uśmiechnąłem się zadziornie - Miło w tym mieście - stwierdziłem patrząc na tłum handlarzy, rycerzy, wojowników i cywilów rozmawiających ze sobą gestykulując przy tym zamaszyście i śmiejąc się. Niestety nie wszyscy mieli dobre humory.
- Uważaj jak łazisz - mruknął jakiś stary kitsune, który napatoczył się na mnie.
- To nie moja wina, że pan nie patrzy gdzie idzie - odrzekłem i wróciłem do Ayano - Chyba wstał dziś lewą nogą.
Patrzyłem jeszcze chwilę za mężczyzną. Wydawał mi się znajomy, ale nie taki dobry znajomy, kumpel, kolega, ale wróg. Chyba już z nim kiedyś walczyłem.
Z zamyślenia wyrwał mnie słodki zapach szarlotki. Odwróciłem głowę i zauważyłem stoisko ze smakołykami.
- Masz ochotę na ciasto? - spytałem.

<Ayano?>

poniedziałek, 3 listopada 2014

Od Ayano cd. Sean'a

- Tak … oto wspaniałe Hope. – powiedziałam rozmarzonym głosem.
Spojrzałam na Sean’a. Kto by pomyślał, że tyle nas łączy.
- Ze mną nie będziesz miał łatwego życia. – uprzedziłam go lojalnie.
- Myślę, że jakoś przeżyję. – powiedział z uśmiechem – To samo mogę powiedzieć o sobie.
- Stanowimy dobraną parę. – rzuciłam w przestrzeń. Sean spojrzał na mnie.
- Przepraszam … tak jakoś mi się powiedziało. – zarumieniłam się.
- To wcale nie jest głupi pomysł. – powiedział zamyślony. Uśmiechnęłam się mimo woli. Zamachałam długim ogonkiem i przemieniłam się w wilka. Puściłam figlarne spojrzenie Sean’owi i zaczęłam biec ku miastu. Za mną sprintem leciał chłopak. Nagle się zatrzymałam i przemieniłam.
- Jak widzisz mam wiele twarzy. – powiedziałam.

(Sean?)

Od Belli do kogoś

Tej nocy nie mogłam zasnąć. Ciągle myślałam o szczęściu jakie mnie spotkało, że się tu znalazłam, a jednocześnie o smutku, bo jestem tu dość samotna. Jeszcze nikogo tu nie znam. Wstałam z łóżka, ubrałam się i wyszłam na nocny spacer, aby się przewietrzyć. Losowo moje kroki poprowadziły mnie na Góry Natchnienia. Usiadłam na trawie, wyjęłam swój blok i zaczęłam malować piękny górski krajobraz.

 ***

Pół godziny później usłyszałam pewien głos.
- Co ty tu robisz o tej godzinie? Zgubiłaś się? - spytał głos.
Odwróciłam się i zobaczyłam jakiegoś chłopaka.
- Nie, nie... Po prostu nie mogłam zasnąć i... jakoś to wyszło że przyszłam tutaj...
- A kim w ogóle jesteś?
- Jestem Bella Foxtail. Nowa tutaj... A ty? - popatrzyłam z zaciekawieniem na chłopaka.

<Ktoś? Jakiś chłopak zainteresowany? :)>

Nowy członek!


Bella Foxtail


Imię: Bella
Nazwisko: Foxtail
Ksywka: Ruda Kita
Rasa: Kitsune
Płeć: Kobieta
Wiek: 17 lat
Charakter: Bella jest miła, lojalna, sprytna, przekonująca, romantyczna, a także świetna z niej kumpela! 
Historia: Nie zna całej. Pamięta jedynie to, że gdy była mała opiekowała się nią pewna miła pani. A czemu nie rodzice? Bo ją porzucili. Przygarnęła ją owa pani. Tylko ona wiedziała że jej podopieczna to kitsune. Dla innych ludzkich mieszkańców miasteczka była to tajemnica. Po jakimś czasie Bella opuściła jej dom i ruszyła w poszukiwaniu innych kitsune lub chociażby ras, z którymi żyłaby w zgodzie. I tak dotarła do Krainy Wiecznej Nadziei. 
Żywioł: Jesień
Moce: Latem, zimą i wiosną nie ma żadnych mocy. Za to jesienią jej siła i szybkość jest 3x lepsza, a także dostaje wielką moc i nie wiadomo dokładnie, co może zrobić, ale jest to na pewno dużo rzeczy.
Rodzina: Nie zna ich - została porzucona.
Partner: Szuka.
Inne: Nie chowa ani uszu, ani ogona. No chyba, że sprawa tego wymaga.
Pasja: Malowanie. Bardzo często jej prace dotyczą jesieni.
Marzenie: -
Dodatkowe zdjęcia: 
Właściciel: Kaja0 (Howrse)

Nowy członek!

Lila Anielska


Imię : Lila
nazwisko : Anielska
ksywka : Blondi
Rasa : Anioł
Płeć : kobieta
Wiek : 15 lat
Charakter: Lila jest wesołą dziewczyną.Lubi zabawe i ma dużo znajomych ,ale nie jest szczęśliwa ostatnio ,bo jest siostra umarła.Jest miłą dziewczyną pomaga w trudnych chwilach jej przyjaciele prubują ją pocieszyć ,że się zdarza ,ale jak ?
Historia: Jej tata był Demonem a mama była aniołem .Założyli się jeśli będą mieli anioła dziecko to wygnają ją a jeśli demona zostawią .Matka urodziła Lile i Jej siostre Emmy. I zostały wygnane.
Żywioł : woda
Moce : Potrafi latać ,Umie oddychać pod wodą ,rozmawiać z zwierzętami , teleportować się ,I pstryknięcie ubierać się
>>> Rodzina : Ojciec- Mery demon Matka- Lara anioł Siostra- człowiek Emmy nieżyje 
Partner : Szuka
Pasja : Lubi gotować
Marzenie : Chce mieć moc żeby jej siostra wróciła
inne zdjęcie : Bez skrzydeł
właściciel : wiktoria123a (Howrse)

niedziela, 2 listopada 2014

Od Sean'a cd. Ayano

- Spokojnie, to nic złego - powiedziałem łagodnie.
- Jak to nic złego?! Mogłam ci coś zrobić - podniosła na mnie swój wzrok.
- Nie panujesz nad tym, a trudno jest kazać komuś zawładnąć nad "demonem", który jest całkowicie niezależny - uśmiechnąłem się pocieszająco.
- Ale to i tak straszne - ukryła twarz w dłoniach.
- Nic nie jest straszne, jeśli się to umie wykorzystać - pomogłem wstać Ayano.
Podczas wędrówki do miasta cały czas spoglądałem na lycankę. Jej wzrok był nieobecny, a na twarzy widniał strach i smutek. Postanowiłem opowiedzieć jej moją historię, żeby udowodnić, że nie jest potworem.
- Był sobie taki jeden mały chłopiec, nie należał do najsilniejszych w wiosce, mimo to marzył o wielkich czynach, zdawało się, że jego oczekiwania względem życia są nierealne, jednakże nie poddawał się. Koledzy drwili z niego każdego dnia, nie zwracał na nich uwagi. Byli dla niego tylko tłem. Wszyscy uważali go za dobrego chłopca, ale... Pewnego dnia posunął się za daleko. Całkowicie zapamiętał się w wynalazkach i zapomniał o świecie, aż wreszcie... oszalał. Dorośli prosili go, aby zaprzestał prowadzić badania, lecz chłopiec nie słuchał... Wreszcie wszystko wymknęło się spod kontroli. Ogromny wybuch zniszczył wioskę i zabił jej mieszkańców - przerwałem - Od tamtego wydarzenia chłopiec przysiągł, że nie powróci do badań, ani nikogo nie zabije, jeśli ten na to nie zasługuje, a wiesz kto był tym chłopcem? Ja. Do dziś mam wyrzuty sumienia, a co więcej byłem świadom tego co czyniłem.
Ayano oderwała wzrok od ziemi i spojrzała na mnie.
- A-ale... - powiedziała niepewnie.
- Jak widzisz nie jesteś potworem, nie masz winy, to ja dźwigam setki łez elfów - odparłem - To jest Hope?
Spojrzałem na wielkie miasto pełne majestatu.

<Ayano? Same sekrety dzisiaj zdradzamy xD>

Od Ayano cd. Sean'a

Szliśmy dalej. Próbowałam iść wyprostowana, ale nie było to łatwe – cięgle coś mnie łupało w ramieniu. Gdy doszliśmy do iglastego, gęstego lasu usłyszałam wycie. Przeciągłe, żałosne wycie głodnego wilka. Stanęłam jak wmurowana, byłam cała sztywna. Sean złapał mnie za ramię.
- Ayano, … co jest?
Odepchnęłam go brutalnie tak, że przewrócił się na ziemię. Upadłam na kolana i zaczęłam się przeobrażać – rozszerzyły mi się źrenice, a oczy nabiegły krwią; uszy stały się długie i spiczaste; ogon się wydłużył i stał się cały czarny. Po chwili przed Sean’em stała kudłata poczwara z zaślinionym pyskiem i wzrokiem wbitym w chłopaka. Już miałam się na niego rzucić, kiedy usłyszałam upragnione wycie. Odpowiedziałam wyjąc przeraźliwie i już miałam odbiec, kiedy Sean rzucił się na mnie i przytrzymał mnie za grzbiet. Warknęłam z wściekłością próbując zrzucić natręta. Jednak chłopak trzymał mnie mocno, po czym związał mi łapy i wbił ostry sztylet w bok. Zawyłam z bólu i padłam łbem na ziemię. Po chwili zaczynałam przybierać swoją prawdziwą postać. Skuliłam się, bo doskonale wiedziałam, co się stało. Gdy podniosłam, głowę po policzkach spływały mi ciepłe łzy.
- Sean … przepraszam. To nie moja wina, ja… - ukryłam głowę w ramionach tak, że było mi widać tylko małe uszy – To jest na mnie lekarstwo w takich sytuacjach. Skąd wiedziałeś? – popatrzyłam na niego. Nie odpowiedział, ale wiedziałam, że to jeszcze nie czas. Teraz moja kolej na wyjaśnienia.
- Stało się to, kiedy byłam bardzo mała. Władca Północnych Rubieży król elfów Efredes chciał mieć wszystko dla siebie. Wypowiedział wojnę ludom, które nie będą się chciały podporządkować. Plemiona lycanów, z których pochodzę nie chciały się na to zgodzić. Byłam córką przywódcy. Kiedyś szpiedzy króla Efredesa podkradli się pod nasz dom i zatruli mnie trucizną przez co każdy głos wilka miał mnie zamieniać w strasznego potwora. – wyciągnęłam ramię na całą długość i zdmuchnęłam niewidzialny pył zakrywający bliznę. Ukazał się czarny znak o bliżej nieokreślonym kształcie. – Udało mi się trochę na to uodpornić, ale nie całkowicie… - skończyłam mówić i spojrzałam ze smutkiem na Sean’a.

(Sean?)

Od Sean'a cd. Ayano

Ruszyliśmy do miasta. Ayano wciąż była trochę słaba, lecz dała radę iść o własnych siłach. Czasem tylko pomagałem jej utrzymać równowagę.
- A więc... Jak jest w tym mieście Hope? - spytałem.
- To wspaniałe miejsce, wsziększość ras żyje w pokoju i...
- Większość? - przerwałem jej.
- Tak, anioły i demony chyba nie będą aż takie zgodne, nieprawdaż? - powiedziała.
- Racja - odrzekłem.

<Ayano? Moja wena jest wielkości atomu>