środa, 31 grudnia 2014

Od Sary - Adoptowana...

Sara weszła do sali tronowej. Czuła, że dostanie porządny ochrzan, chociaż nie wiedziała nawet za co. Ogromną pociechą była dla niej Sonaya, która jak się okazało również została wezwana. 
- Podejdźcie, proszę - rzekł ojciec. Anielice powoli, ostrożnie przysunęły się bliżej króla oraz królowej, patrząc na nich niespokojnym wzrokiem.
- Nie martwcie się, nic nie zrobiłyście - odezwała się matka dziewcząt. - Chcieliśmy was poinformować, że macie nową siostrę.
- Co?! - Sara oraz Sonaya wybałuszyły oczy.
- Adoptowaliśmy - odparł ojciec.
- Kto to jest?! - zdziwienie przerodziło się w radość, Sara myślała, że zacznie skakać ze szczęścia.
- Nosi imię Weiss, Weiss Schnee, wolała zostać przy swoim nazwisku - powiedziała z uśmiechem królowa.
- Weiss - rzekł władca Hope, patrząc na drzwi obok tronów. Z nich wysunęła się średniego wzrostu, blada jak śnieg dziewczyna w białym płaszczu, zakrywającym twarz. Nowa siostra Sary zsunęła materiał z głowy, ukazując bliznę na lewym oku.



C.D.N

Od Sary cd. Layli

- Aha... To takie smutne... - rzekła Sara, głaszcząc Piko po jego dużych uszach. Wtem do dziewcząt podbiegła służąca czerwonowłosej.
- Panienko, rodzice panienkę wzywają - kobieta ukłoniła się.
- Ja już muszę iść, to... do jutra - anielica uśmiechnęła się pocieszająco do lycanki i rozwinęła skrzydła, aby wzbić się w powietrze. Anielice skierowały się do zamku, gdzie czerwonowłosa miała zostać zbesztana, właściwie to jeszcze nie wie co ma się tam odbyć, ale sam fakt, że rodzice ją wzywają zdawał się być podejrzany, bo zwykle odzywają się tylko, gdy coś spsociła albo wysyłają ją na misję, ale to drugie raczej odpada, bo w Hope jest spokojnie.

C.D.N

P.S. Layla nie gniewaj się, ale i tak czy siak ostatni raz widzisz Sarę. :p

Od Layli cd. Tomoe

- Nie dałeś się pobawić - zrobiłam obrażoną minę.
- Oj... Przepraszam - objął mnie ramieniem i przytulił
- Za karę się przelecimy - wyswobodziłam się z uścisku lisa i zmieniłam w smoka. Chwyciłam delikatnie Tomoego w pasie i wzbiłam się w powietrze. Leciałam coraz szybciej i wyżej aż w końcu zawisłam zupełnie nieruchomo. Rzuciłam okiem na mały punkcik będący kiedyś miastem Hope.
- Lepiej nie patrz w dół - rzuciłam z uśmiechem

<Tomoe? Kara boska cię spotkała >

Od Tomoe cd. Layli

- Jeszcze nie znasz wszystkich właściwości moich lisich płomieni, a w razie czego mam moje liście - Tomoe uśmiechnął się zadziornie do Layli, po czym zwrócił się do maszkary:
- Zadzierasz nie z tym lisem co potrzeba.


Rzucił w bestię kilkoma ognistymi kulami. Potwór zablokował strzały, po czym zaryczał, wyrwał stary dąb najbliższy jego ręki i wymierzył w Tomoe. Lis w ostatniej chwili umknął pociskowi. Wściekły zerknął na bestię i rzucił w nią jeszcze raz płomieniami dla odwrócenia uwagi, a podczas gdy brzydal załatwiał sprawę z ogniem, Tomoe wysunął z rękawa liść, wypowiedział zaklęcie, po czym dmuchną na swoją broń. Ta wylądowała na bestii, wypuszczając korzenie, które wkrótce owinęły całe cielsko skały, miażdżąc je.

<Layla?>

Od Markusa cd. Kiry

Markus uśmiechnął się i otworzył drzwi przed panną Treaty, po czym wziął świeczkę. Jednym dotknięciem palca rozniecił ogień. Westchnął cicho, bo nie lubił używać swoich zdolności, ale było ciemno, a szukanie zapałek w takiej otchłani to jak szukanie igły w stogu siana, gdyby był sam może i by rzeczywiście zaczął grzebać po szufladach, ale dziś miał gościa, więc należało sprawić, żeby miło spędził tu czas.
- Na górze jest pokój gościnny, zaprowadzę Cię - wziął świecznik w dłoń i ruszył w stronę schodów. Kira szła za chłopakiem.
- Naprzeciw znajduje się łazienka, a kuchni musisz szukać na dole, gdybyś czegoś potrzebowała mój pokój znajduje się na parterze, tuż obok pracowni. Powinnaś skojarzyć to pomieszczenie - uśmiechnął się, otwierając drzwi do sypialni dla gości.
Pokój, chociaż był nieco mniejszy od sypialni Markusa, zdawał się być ogromny poprzez odpowiednie ustawienie mebli, a wspaniałe łóżko z baldachimem, stare, lecz piękne przedmioty sprawiały wrażenie, iż sypialnia należy do księżniczki.
- Nie bój się pytać czy prosić o coś, jeśli będzie taka potrzeba, możesz mnie nawet obudzić w środku nocy, za godzinę podam kolację, ma może panienka jakieś konkretne życzenia? - uśmiechnął się do Kiry.

<Kira?>

wtorek, 30 grudnia 2014

Od Layli cd. Tomoe

- Lepiej żeby twój listek nadal się kurczył, bo draństwo ma mocną czaszkę. - Minotaur zawył i padł na kolana - Nie czekaj... Hełm jednak mocniejszy... Gratulacje! Właśnie zmiażdżyłeś mu czaszkę. Twoją nagrodą jest kolejna dawka kłopotów. - powiedziałam i pociągnęłam go za rękę. Pobiegliśmy ścieżką w góry. Zatrzymałam się dopiero po prawie kilometrze szybkiego sprintu na szczyt góry. Oparłam ręce na kolanach i pochyliłam się.
- Przyjemne... zmęczenie - powiedziałam pomiędzy szybkimi wdechami. Po chwili wyprostowałam się. - No a teraz gość honorowy - zagwizdałam przeciągle - Skup się, bo za chwilę przyjdzie tu coś wielkiego i wkurzonego. Gwizdanie działa na niego jak płachta na byka.
Po kilkunastu sekundach pojawił się...


- Miłej zabawy! - zaśmiałam się

<Tomoe? Jeśli nie ma kłopotów, trzeba jakieś zorganizować >

Od Layli cd. Sary

- Już kiedyś miałam zwierzaka. Dobry znajomy podarował mi orła. Powiedział, że mam uczynić go posłusznym. Ptak był zupełnie dziki, nie dawał do siebie podejść. W końcu udało mi się przekonać go, żeby mi zaufał. Został moim przyjacielem. Zaniosłam go do znajomego. Pokazałam mu ptaka, czekałam aż powie, że dobrze zrobiłam. Ale on sięgnął po ptaka i skręcił mu kark. Powiedział wtedy : "Kazałem ci uczynić go posłusznym, a ty nauczyłaś go kochać. Osłabiłaś go". Wtedy skoczyłam mu do gardła i rozorałam je paznokciami. Padł martwy obok mojego ptaka. To była pierwsza istota, która zginęła z mojej ręki. Już więcej nie odważyłam się zająć jakimkolwiek zwierzątkiem. - spuściłam głowę. Po policzku spłynęła łza. Jedna jedyna. Życie nauczyło mnie nie okazywać słabości, a co za tym idzie nienawidziłam płaczu. Stałam łzę. Powoli spojrzałam na Sarę.

<Sara? I dlatego Layla jeszcze nie znalazła sobie zwierzaka>

Od Kiry cd. Markusa

-Ja...... naprawdę mogę ? - zdziwiłam się
- Nie mam nic przeciwko. Poza tym wydaje mi się, że jeszcze nie masz gdzie zamieszkać - odpowiedział chłopak
Razem z Markusem udaliśmy się do jego mieszkania.

< Markus ? >

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Od Markusa cd. Kiry

- Podoba Ci się? - spytał Markus, przerywając ciszę.
- Tak - skinęła głową i znowu zaczęła obserwować lampiony.
- Chyba trzeba się już zbierać, robi się zimno - odparł, uśmiechając się. Dziewczyna przytaknęła i ruszyła za Markusem. Razem wsiedli na rydwan. Helios oraz Harphus posłusznie zbiegli z pasu, spadając w kierunku ziemi, po chwili wyrównali lot i spokojnie lecieli ku Polanie Marzeń.
- To cześć - rzuciła Kira, kiedy wylądowali.
- Mademoiselle, jeśli chcesz to możesz nocować u mnie - zaproponował.

<Kira?>

Od Kiry cd. Markusa

-Jej.... jak tu pięknie - powiedziałam.
Podeszłam bliżej i uklękłam przy gładkiej tafli wody. Zaczęłam się przyglądać cudownemu widokowi. Spojrzałam na swoje odbicie w wodzie, ale zaraz odwróciłam wzrok.
- Wszystko w porządku ? - spytał chłopak
- Tak..tak - odpowiedziałam smętnie
Przeszliśmy się wzdłuż jeziora. Chodziliśmy tak koło godziny. Słońce już dawno zaszło. Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek znajdę się w tak cudownym miejscu.

< Markus ? >

Od Markusa cd. Kiry

Chłopak patrzył na Kirę, nie wiedzieć czemu, sprawiała, że miał ochotę uśmiechać się jeszcze weselej. Jakby, skrywała w sobie jakiś ból, a on chciał go usunąć.
- Pokażę Ci coś jeszcze - Markus podszedł do dziewczyny. Ta przytaknęła i ruszyła za mechanicznym. Blondyn zaprowadził ją za zamek, gdzie skrywało się przepiękne jezioro, skąpane w blaskach lampionów.


Na dodatek zachód Słońca spowodował, że było tu jeszcze bardziej magicznie niż zwykle.
- Ta daaaaa! - zaśmiał się.

<Kira? Przepraszam, że tyle czekałaś>

sobota, 27 grudnia 2014

Od Kiry cd. Markusa

Weszłam na rydwan, a za mną zaraz Markus. Pegazy dumnie rozprostowały swe skrzydła i wzbiły się w powietrze. Miło było poczuć wiatr we włosach. Lecieliśmy tak nad całym miastem. Widok był nieziemski. Widziałam mnóstwo istot takich jak ja. Nadal nie mogłam uwierzyć, że to prawda. Po dziesięciominutowym licie wylądowaliśmy wreszcie na ziemi.
- Oto właśnie jest Latający Las - powiedział Markus schodząc z rydwanu.
Zaczęłam się rozglądać dookoła. Było tu niesamowicie.

< Markus ? >

Od Markusa cd. Kiry

- Więc zapraszam panienkę na wycieczkę terenoznawczą - Markus wyciągnął dłoń w stronę dziewczyny. Kira spojrzała na rękę chłopaka i zeszła z łóżka drugą stroną, omijając mechanicznego wielkim łukiem. Trochę to zdziwiło blondyna ale nic nie powiedział.
- To może najpierw pokażę panience miejsce najbliżej mojego domu, a mianowicie Polanę Marzeń, skąd ruszymy do Latającego Raju na podniebnym rydwanie - zaśmiał się, otwierając drzwi przed Kirą.
- A skąd weźmiesz rydwan, za przeproszeniem? - spojrzała na Markusa.
- To już są sposoby mieszkańców Hope - uśmiechnął się i zagwizdał na dwóch palcach, gdy otoczyła ich zielona, miękka trawa Polany Marzeń. Przed nimi przystanęli Haprhus oraz Helios, a za ogierami toczył się pozłacany rydwan.
- Panie przodem - ukłonił się przed białogłową.

<Kira?>

Od Kiry cd. Markusa

- Dziękuję - powiedziałam patrząc na kubek ciepłej, parującej herbaty.
W pokoju zapanowała niezręczna cisza. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, czy powinnam coś powiedzieć. Więc siedzieliśmy w ciszy pijąc aromatyczną herbatę.
- Może chcesz pozwiedzać miasto ? - usłyszałam głos Markusa
- Czemu nie - odpowiedziałam nieśmiało

< Markus ? >

Od Markusa cd. Kiry

- Bardzo się cieszę - Markus uśmiechnął się wesoło i postawił tacę na nocnym stoliku obok łóżka. - A może panienka chce też herbaty? Woda się zaraz zagotuje - dodał.
- Nie, dziękuję - odparła.
- Ależ nalegam - rzekł.
- A ja odmawiam.
- Nie przyjmuję odmów.
- Trudno, teraz przyjmiesz.
- A nie, idę po herbatę - chłopak posłał Kirze wesoły uśmiech i zniknął za drzwiami.
Zdjął swój prymitywny czajnik (to średniowiecze xD) z piecyka. Wlał wrzątek do szklanki, wrzucił kilka liści, dodał dwie łyżeczki cukru i ruszył z powrotem do pokoju.
- Proszę, mademoiselle - uśmiechnął się.

<Kira?>

piątek, 26 grudnia 2014

Od Kiry cd. Markusa

Spojrzałam się na ciasteczka podawane przez chłopaka. Markus uśmiechał się promiennie. Nie mogłam oderwać od niego wzroku.
- I co ? Namyśliłaś się na ciasteczka ? - zaśmiał się
Szybko spuściłam wzrok. Poczułam jak rumieniec spłynął na moją twarz. Wzięłam jedno ciasteczko i ugryzłam kawałek.
- Smakuje ? - spytał
- Jasne. Są pyszne - powiedziałam patrząc na czekoladową słodycz.

< Markus ? >

Od Markusa cd. Kiry

- To żałuj, jest tu pełno aniołów, demonów, upadłych, lycan, kitsune, elfów, można też spotkać mechanicznych - przy ostatnim wyrazie głos chłopaka lekko się złamał, a uśmiech na chwilę zniknął, jednak szybko jego twarz objęła radość. - Może potrzebujesz czegoś? Rano upiekłem ciasteczka, masz ochotę? - Markus nie czekał na odpowiedź Kiry i pognał do niewielkiej kuchni. Po chwili wrócił z tacą świeżych, czekoladowych ciasteczek. Usiadł obok łóżka, na którym odpoczywała dziewczyna i podsunął słodycze pod dłoń białogłowej.
- Skusisz się? - posłał anielicy promienny uśmiech.

<Kira?>

Od Kiry cd. Markusa

- Tak.... tak..... - odpowiedziałam cicho
- Na pewno ?
- Tylko w głowie mi się lekko kręci, ale to nic - odpowiedziałam
Chłopak spojrzał na mnie. Jego oczy zdradzały jego uczucia. był zmieszany i chyba lekko zdenerwowany, co mnie nie zdziwiło. Wszystkie osoby, jakie spotkałam w życiu, traktowali mnie z góry.
- Jak się nazywasz ? - z rozmyślań wyrwał mnie jego głos. Był jedwabisty, lekki. Każde jago słowo jakby zamierało w powietrzu. Od roku z nikim nie rozmawiałam.
- Kira - odpowiedziałam nieśmiało
- Ja jestem Markus
Zaczęłam rozglądać się po jego mieszkaniu. Było przytulnie urządzone. Obejrzałam każdy zakamarek dokładnie, po czym mój wzrok spoczął na nodze chłopaka. Zdziwiłam się trochę, ale nie chciałam wypytywać o nią. Spojrzałam w stronę okna. Za nim ujrzałam jakby dziewczynę ze skrzydłami. Pomyślałam, że to wytwór mojej wyobraźni, lecz nie, znowu ją ujrzałam.
- Gdzie ja jestem ? - spytałam
- W mieście Hope. Mieście takich jam ty czy ja - odpowiedział
- Są inni tacy jak ja ? - zdziwiłam się
- Tak. Nie wiedziałaś o tym ?
- Nie..... niewiele wiem co się dzieje na świecie. Nie miała jak się dowiedzieć - odpowiedziałam smutno.

< Markus ? >

Od Markusa cd. Kiry

Chłopak nasunął kaptur na twarz i ruszył biegiem w stronę ściganej osoby oraz tłumu żołnierzy, celujących w ów człowieka. Tym razem nie ukrył blaszanej nogi, więc ludzie szybko zorientowali się, że ktoś tu jeszcze jest. Kilku z nich wystrzeliło ze strzelb w chłopaka, jednak ten z kocią zwinnością prześlizgnął się między ślepakami (tu nabój) i stanął, osłaniając białogłową.
- Hola, hola, przyjacielu. Pogadajmy - na przód wyszedł wysoki mężczyzna w garniturze, otoczony zgrają ochroniarzy.
- Dobrze, puścicie ją wolno, a nic się wam nie stanie - odparł zimnym głosem Markus.
- Nam ma się nic nie stać? Raczej myślałem o tobie, a szkoda by było zmarnować takiego zdolniachę... - zerknął na nogę blondyna.
- Nie wchodzę w układy z mordercami - rzekł.
- Trudno... Jakoś to przeboleję... - machnął ręką na swoich ludzi i zniknął w tłumie żołnierzy. Markusowi to nie było na rękę, nie przepadał za bijatykami, więc chwycił w talii dziewczynę, która chwilowo straciła przytomność i wzniósł się w powietrze za pomocą aerokinetycznych zdolności. Stworzył niewielkie tornado, ale wystarczające, aby znieść z drogi te grube ryby oraz ich ochroniarzy. Jednak może to być za mało, aby przegonić na dobre tych ludzi.
- Kim jesteś? - białogłowa ocknęła się w połowie drogi, ale ponownie zapadła w głęboki sen.

***

- Mademoiselle? Mademoiselle? Wszystko w porządku? - Markus uśmiechnął się do półprzytomnej anielicy. Jej wygląd oraz aura mówiły same za siebie kim jest.
- Gdzie jestem? - wyjąkała.
- W moim domu - odparł z beztroskim uśmiechem na twarzy.
- A-ale jak? Zaraz... To ty wczoraj? Dotknąłeś mnie? Jak przeżyłeś..? - dziewczyna spojrzała przerażona na blondyna, po chwili jej wzrok padł na rękawiczki na jego dłoniach. Wyraźna ulga wbiegła na jej usta.
- Wszystko gra? Mademoiselle? - spojrzał lekko zdenerwowany na dziewczynę.

<Kira?>

Od Kiry

Biegłam ile sił w nogach przez las. Nadal słyszałam szczekanie psów.
Są blisko - pomyślałam
Bałam się, że tym razem mi się nie uda, że ludzie mnie złapią. Nie chciałam wracać do tamtego "więzienia". Spędziłam tam 365 dni, 8760 godzin. Traktowali mnie gorzej niż zwierzę. Jedzenie, choć nie można tego było tak nazwać, dostawałam raz dziennie. Byłam strasznie wychudzona. Brakowało mi już sił by biec. Prysznic był luksusem, na który niekiedy tylko miałam pozwolenie. Jednak ostatnio coś się zmieniło. Zaczęli się jakby mną bardziej interesować. Zdziwiłam się. Jednak jak się niedługo okazało mieli w tym swój cel. Kilka dni temu do mojej celi weszło trzech mężczyzn. Dwaj z nich to byli żołnierze uzbrojeni w karabiny. Trzeci z nich był ubrany w garnitur. Podszedł do mnie i uśmiechnął się sztucznie.
- Już niedługo nie będziesz tutaj - mówił - razem ze mną osiągniesz coś wielkiego.
Nie chciałam nic odpowiadać. Wiedziałam o co mu chodzi. Chce przejąć panowanie nad ludźmi przy mojej pomocy. Wtedy myślałam, że jestem jedyna na świecie, że inni są "normalni". Nie chciałam mu pomagać. Nie chciałam być potworem, choć właśnie za niego się uważałam. Po jego wizycie postanowiłam, że muszę stąd uciec. W nocy zebrałam całą swoją moc i wydostałam się. Wszyscy zaczęli mnie ścigać. W całym budynku słychać się było alarm, wołający wszystkich. Gdy wydostałam się na zewnątrz, otoczyli mnie. Ten sam mężczyzna, który wszedł poprzedniego dnia do mojej celi, teraz kroczył w moim kierunku.
- Spokojnie. Nic ci nie zrobimy. Nie podejmuj pochopnych decyzji.
Lecz wtedy rozprostowałam skrzydła i zaczęłam lecieć.
- NIE !!!! - usłyszałam tylko za sobą
Żołnierze chcieli strzelać, lecz tamten ich powstrzymał. Od kilki dni już mnie gonią. Gdy ich zgubię zaraz znów mnie znajdują. Nie mam już sił, aby uciekać dalej. Jestem wyczerpana, ponieważ nie mogę sobie nawet pozwolić na odpoczynek.
Teraz biegnąć przez las rozmyślałam o tym wszystkim co mnie spotkało. Zaczęłam biec szybciej, jakby moja przeszłość dodawała mi sił. Zobaczyłam w oddali jakąś postać. Nie wyglądała jednak jak człowiek. Chciałam prosić o pomoc, lecz w tym momencie potknęłam się o gałąź i upadłam. Chciałam jak najszybciej wstać. Odwróciłam się szybko. Szczekanie psów było coraz głośniejsze. Ludzie byli coraz bliżej.
Chyba nie ma już dla mnie nadziei - pomyślałam.
Lecz nagle.....

< Ktoś dokończy ? >

Od Tomoe cd. Layli

- Coś w Twojej radzie jest - powiedział chłopak i cofnął się o krok do tyłu, po czym wyjął magiczny liść. - Ale warto spróbować - uśmiechnął się do Layli. Przysunął listek do ust, wyszeptując po cichu słowa, po chwili rzucił zaczarowaną broń w stronę minotaura. Cząstka rośliny wylądował na hełmie bestii.
- Eee... Masz jakiś plan? - odezwała się Layla.
- Cierpliwości - mruknął i dalej wpatrywał się w swój magiczny artefakt. Wreszcie liść zalśnił bladym światłem, powodując zmniejszanie się hełmu maszkary.
- Teraz można uciekać - zaśmiał się.

<Layla? xD>

Od Sary cd. Layli

- To może Ci jakiegoś znajdziemy! W Hope jest mnóstwo wspaniałych zwierząt, na pewno któryś przypadnie Ci do gustu - Sara zaśmiała się wesoło i klasnęła w dłonie, strasząc Piko. Lisopodobny stworek fuknął oburzony.
- Już się nie obrażaj - dziewczyna pogłaskała stworka - To jak? Idziemy poszukać pupila dla Ciebie? - zwróciła się do Layli.

<Layla?>

czwartek, 25 grudnia 2014

Nowy członek! Powitajmy Kirę!


Imię: Kira
Nazwisko: Treaty
Ksywka: Kay ( czyt Kai )
Rasa: Anioł
Płeć: Kobieta
Wiek: 17 lat
Charakter: Kira jest bardzo nieśmiała i wrażliwa. Wiele przeszła w życiu. Nie ufa nikomu. Z nikim nie rozmawia. Jest skryta, tajemnicza, samotna, lubiąca przebywać sama, woli stać z boku, nie rzuca się nikomu w czy, małomówna, bardzo zamknięta w sobie.
Historia: W dzieciństwie była wyśmiewana. Rodzice jej nie akceptowali i trzymali w pokoju każą sobie dziękować za to, iż trzymają takie coś w domu i je żywią. Od trzech lat nie była w domu. Przez rok była więziona w odosobnieniu od innych przez ludzi. Chcieli wykorzystać jej moc, aby przejąć władzę nad ludźmi. Była traktowana gorzej niż jakiekolwiek zwierze. Pewnego dnia udało jej się uciec. Jednak ludzie, którzy ją uwięzili ruszyli za nią w pogoń. Nie chcieli pozwolić Kirze uciec. Była dla nich cenna z niewiadomych przyczyn. Przybyła do tego miejsca z nadzieją na spokój, który nigdy do końca nie będzie jej dany, bowiem Kira skrywa pewną tajemnicę.
Żywioł: Ogień
Moce:
~ jej dotyk zabija ( tylko jeżeli dotkniesz jej skóry )
~ może zabrać innym moce ( może je oddać, albo zniszczyć )
~ przesuwanie przedmiotów myślą
~ może być istotą całą z ognia lub wody
Rodzina: nie pamięta jej
Partner/ka: Szuka
Inne:
* była kiedyś osoba, której udało się dotknąć Kirę i nie zginąć.
* stara się unikać ludzi
* ludzie, którzy ją więzili nadal jej szukają
* można ją dotknąć tylko w miejscu gdzie ma ubranie lub tylko przez rękawiczki ( w skrócie - nie można dotknąć jej skóry )
Głos Kiry:


Pasja: muzyka, czytanie książek, taniec, malarstwo
Marzenie: być zaakceptowana przez innych, znaleźć osobę, która ją pokocha i która będzie mogła jej dotknąć nie potrzebując rękawiczek, aby ludzie przestali ją ścigać
Dodatkowe zdjęcia: 1Ze skrzydłami
Właściciel: Pieseczek1998 (Howrse)

wtorek, 23 grudnia 2014

Wesołych Świąt!

Witajcie moi kochani! Ponieważ jutro za 4 godziny i 10 minut będzie (jest 19.50) Wigilia Bożego Narodzenia ja, Sara oraz Sonaya życzymy Wam wszystkich wspaniałych Świąt, dużo pysznego jedzenia (mmmmmm...), mnóóóóóstwo prezentów i żadnych kłótni przy wigilijnym stole.




Dzisiaj o zmierzchu wszystkie dzieci,
Jak małe ptaki z gniazd,
Patrzą na niebo, czy już świeci
Najpierwsza z wszystkich gwiazd.

O zimne szyby płaszczą noski
W okienkach miast i wsi,
Czy już sfrunęła z ręki Boskiej,
Czy już nad nami tli.

Różowe niebo pociemniało,
I cień błękitny legł
Na ziemię białą, białą, białą,
Na nieskalany śnieg.

Anioły mogą zejść do ludzi,
Przebiec calutki świat:
Śnieg taki czysty, że nie ubrudzi
Białych anielskich szat.

Białe opłatki, białe stoły,
Świeżych choinek las...
Doprawdy mogą dziś anioły
Zagościć pośród nas.

Tylko ta gwiazda niech zaświeci
Nad ciszą białych dróg
I zawiadomi wszystkie dzieci,
Ze się narodził Bóg.

Bronisława Ostrowska

I tak na koniec piosenka "Last Christmas".


Jeszcze raz:

Wesołych Świąt!

/Sara & Sonaya

Od Layli cd. Sary

- Nie mam - położyłam wielki łeb na przednich łapach i spojrzałam na horyzont
- A chciałabyś jakieś mieć? - drążyła temat
- Może... Nie wiem. Chyba tak.

<Sara?>

Od Layli cd. Tomoe

- Ostatniego usmażyłam. Myślisz, że ten będzie ognioodporny? - Tomoe wzruszył ramionami
Zza drzew wyszedł wielki, ubrany w zbroje Minotaur - O kurka... - rzuciłam i się cofnęłam
- Co jest? - Tomoe wyprostował się, ale nie spuścił wzroku z przeciwnika.
- Nie widzisz...? Zbroja ze smoczej skóry. Odporna na wszystko i praktycznie nie do przebicia - wpatrywałam się w potwora - Powinniśmy uciekać! -cofnęłam się kolejny raz.

<Tomoe?>

Od Sary cd. Layli

- Nie wątpię - Sara zaśmiała się wesoło. - Ale pozostanę wierna moim skrzydłom
- Zobaczysz, jeszcze je zdradzisz - Layla posłała anielicy uśmieszek i złożyła skrzydło.
- Nieeeeee... Kocham moje piórka - czerwonowłosa owinęła się swoim białym "płaszczem".
"Sara jest wierna anielskim zwyczajom" - z mojej kieszeni z sukienki wyskoczył Piko.
- On mówi? - lycanka spojrzała na lisopodobnego stworka.
- Nie, posiada zdolności telepatyczne - zaśmiałam się i przytuliłam pluszaczka. - A Ty masz zwierzątko?

<Layla?>

Od Tomoe cd. Layli

- Ale Ty jesteś piękniejsza - kitsune uśmiechnął się do Layli.
- Dziękuję - odwzajemniła uśmiech.
Wtem do uszu Tomoe'go dobiegł przeraźliwy ryk. Coś wielkiego się właśnie do nich zbliżało. Chłopak natychmiast powrócił do ludzkiej postaci i podniósł się z ziemi. W jego dłoniach zabłysnęły błękitne płomienie. Layla również przybrała bojową postawę.
- Minotaur... - szepnęła.
- Skąd wiesz? - Tomoe spojrzał na nią zdziwiony.
- Węch - wskazała na nos i się uśmiechnęła.

<Layla?>

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Od Belli (event) - "W poszukiwaniu Ivy" cz. 2

Przedzierałam się przez gęste chaszcze. Powoli robiło się ciemno. Przeszukałam już większość miejsc, ale nigdzie nie widziałam żadnych elfów. Po jakimś czasie dotarłam do Lasu Koszmarów. Przeszukiwałam go bez jakiegokolwiek strachu. Byłam tak pochłonięta poszukiwaniami, że nawet nie zauważyłam przechodzących obok szkieletów, czy przelatujących duchów. Nagle usłyszałam szelest i ciche szepty.
- Ona za dużo wie... - powiedział cicho jeden z głosów.
Odwróciłam się gwałtownie, jednak nic nie mogłam zrobić. Ktoś szybko uderzył mnie w czoło czymś metalowym i upadłam nieprzytomna na ziemię.

CDN

niedziela, 21 grudnia 2014

Od Ayano cd. Sean'a

Położyłam się z powrotem do łóżka. Nawet nie spodziewałam się, co zobaczę rano…
Wstałam wcześnie – niebo dopiero się różowiło. Zamierzałam zobaczyć, co tam u mojego jelenia. Weszłam do stajni, gdzie mój srebrny przyjaciel parsknął na powitanie.
- Cześć … - namyśliłam się chwilę. Musi mieć jakieś imię.
- Wiem! – wykrzyknęłam i położyłam rękę na chrapach zwierzaka – Od teraz zwiesz się Seyl.
Jeleń prychnął z zadowoleniem. 

***

Weszłam z powrotem do domu. Zobaczyłam tam ciemnowłosego chłopaka.


(Sean? Zadziwienie ^^)

Od Layli (Event cz. 3) - W szponach cieni

Sięgnęłam po torbę i przyciągnęłam ją do siebie. Jeden z cieni w ciągu kilku sekund związał mi nogi i ręce. Syknęłam pokazując kły. Drugi cień zatrzymał się metr ode mnie.
- Ciiiii... - syknął - Niiie wooolnooo ciii - nieludzko przeciągał sylaby. Pierwszy cień schylił się do moich skrępowanych nóg. Podciągnęłam je i z całej siły kopnęłam przeciwnika. Usłyszałam trzask pękających kości. Cień zatoczył się do tyłu skrzecząc.
- Zostawcie mnie! - wycedziłam szarpiąc się z linami. Cień przy mojej głowie wyciągnął coś błyszczącego. Strzykawka. Zrozumiałam to gdy wbił mi ją w szyję i wtłoczył do żył lodowato zimny płyn. Po chwili straciłam przytomność...

CDN.

Od Layli cd. Sary

Przysiadłam na dużym kamieniu tuż obok drzewa. Był nagrzany od słońca więc rozciągnęłam się na nim i przymknęłam oczy. Zamruczałam zadowolona.
- Co teraz porobimy? - otworzyłam jedno oko i spojrzałam na anielicę. Zeszła z drzewa i teraz stała kilka metrów ode mnie. Uniosłam jedno skrzydło. - Nic nie róbmy. Zapraszam - wskazałam głową w stronę skrzydła - Miło, ciepło i bezpiecznie. - Anielica zaśmiała się szczerze.

<Sara?>

Od Layli cd. Tomoe

Pobiegliśmy ścieżką w góry. Po chwili zatrzymałam się. Tuż obok ścieżki rozciągała się piękna polana. Wbiegłam w trawę ciągnąc za sobą Tomoe'go. Chwycił mnie i przyciągnął do siebie. Pociągnęłam go na dół. Cały czas się śmiałam. Nawet kiedy razem wylądowaliśmy na ziemi. Pocałował mnie. Odwzajemniłam pocałunek. Jeszcze przez chwilę leżeliśmy w trawie. Zeszłam z Tomoe'go i usiadłam.
- Tu jest pięknie - wtuliłam się w niego.

<Tomoe?>

Od Belli (event) - W poszukiwaniu Ivy cz. 1

Pewnego dnia, idąc przez tereny naszej krainy słyszałam tylko jedno: "Och, gdzie one mogły się podziać?", "Kto je odnajdzie?", "Bez nich nie będzie Świąt!". W końcu nie wytrzymałam:
- No ludzie, o kim wy mówicie?! - wrzasnęłam.
Szybko się jednak opamiętała.
- O elfach Świętego Mikołaja. Zaginęły, a bez nich nie będzie Świąt! - poinformowała mnie Sara.
- O... Czemu nikt mi nie powiedział! Zgłaszam się na ochotniczkę! Znajdę je! - powiedziałam. - Tylko którego by poszukać...?
Na słupie stojącym niedaleko znalazłam informacje o wszystkich zaginionych elfach. Wybrałam Ivę za swój cel i ruszyłam w drogę.

CDN

sobota, 20 grudnia 2014

Od Sean'a cd. Ayano

- A co jeśli wpadnę w szał i znowu stanę się wariatem? A co jeśli mój umysł przestanie reagować na bodźce i całkowicie się w sobie zamknę, skazując tym samym ludzi oraz magiczne istoty na zagładę? - roześmiałem się. - Postanowione, nie wrócę do badań.
- Ale... - Ayano zająknęła się, lecz uciszyłem ją pocałunkiem.
- Już postanowiłem - posłałem dziewczynie wesoły uśmiech i wstałem z kamienia. - Lepiej już wracajmy.

***

Ayano już spała, a ja wciąż szwędałem się po podwórku, nucąc pod nosem rycerskie pieśni i patrząc na Księżyc.
- Dziękuję ojcze... - szepnąłem w końcu pod nosem.
Nagle poczułem delikatne mrowienie w okolicach serca. Dotknąłem dłonią klatki piersiowej i spojrzałem na siebie. U moich stóp rozbłyskały małe świetliki, które wkrótce ogarnęły mnie całego, a gdy znów nastała ciemność, poczułem, że coś się zmieniło.
Wpadłem do domu jak torpeda i stanąłem przed lustrem. Coś się stało z moim wyglądem.


- Sean? Wszystko gra? - usłyszałem głos Ayano, dobiegający z jej pokoju.
- Tak, to tylko sen - powiedziałem, po czym zerknąłem na księżyc. Jego promienie były przez chwilę czerwone, lecz po kilku sekundach powróciły do normalnego stanu.

<Ayano? Trzeba coś zmienić, nie? xD>

piątek, 19 grudnia 2014

Od Sary cd. Layli

Sara uśmiechnęła się na widok Layli-smoczycy. Czuła się szczęśliwa, wiedząc, że ma przyjaciół. Co prawda nigdy nie miała problemów z zawieraniem nowych znajomości, ale często te "przyjaźnie" okazywały się fałszywe, ale teraz czuła się lubiana.
Czerwonowłosa machnęła swoimi potężnymi skrzydłami i przyspieszyła. W pewnym momencie zwinęła trzecią parę kończyn (czyli skrzydeł xD), po czym zaczęła nurkować ku ziemi, jednak przy ostatnich kilku metrach rozłożyła pierzaste dłonie i skierowała się ku Słońcu. Layla powtarzała za nią każdy ruch, śmiejąc się.
W końcu wylądowała na gałęzi drzewa, a smoczyca przysiadła obok.

<Layla?>

Od Tomoe cd. Layli

Chłopak uśmiechnął się na samą myśl o kłopotach. Uwielbiał ryzyko, walki oraz niebezpieczeństwo. Prawda jest taka, że bardzo często pakuje się przez to w kłopoty.
- Zgoda - powiedział, unosząc lekko kąciki ust, co dało wrażenie, że Tomoe jest bardzo pewny swej decyzji.

<Layla?>

czwartek, 18 grudnia 2014

Od Ayano cd. Sean'a

Odwzajemniłam uścisk cały czas mając wyrzuty sumienia. A może postąpiłam źle…
- Co się stało? – zapytał zaniepokojony Sean.
- Nic… - odpowiedziałam wymijająco. Okryłam się szczelniej płaszczem.
- Chodź. Czas do domu. – chłopak wstał jednak złapałam go za rękę.
- A może powinieneś dokończyć te badania?
Sean popatrzył na mnie przenikliwie.
- Sam mam obiekcje co do tego pomysłu. – wyznał niechętnie.
- Czemu?

(Sean?)

Od Layli cd. Tomoe

- Dziękuję - uśmiechnęłam się - Następnym razem nie będę mieć tyle szczęścia - mrugnęłam do niego - Masz ochotę poszukać kłopotów? Słyszałam, że coś ciekawego dzieje się w górach.

<Tomoe?>

Od Layli cd. Sary

Moce wiatru są nawet nie złe. Ale ja i tak wolę latać na skrzydłach. Odbiłam się od powietrza (dziwnie to brzmi) pode mną i przybrałam smoczą postać.
- Jeeeej! - krzyknęłam nurkując. Po chwili wystrzeliłam pionowo w górę o mało nie potrącając Sary - Jak się bawisz Aniołku? - spytałam zatrzymując się tuż przed nią i wlepiając w nią spojrzenie swoich wielkich, fioletowych, smoczych oczu.

<Sara?>

środa, 17 grudnia 2014

Od Sean'a cd. Ayano

- Nie, ale to żaden problem. Wystarczy tylko znaleźć odpowiednie surowce i wszystko wyliczyć, a dla mnie to łatwizna - uśmiechnąłem się. Ayano milczała.
- Nie chcesz, żebym wrócił do badań? - ukucnąłem przy dziewczynie i wziąłem ją za ręce.
- Nie, ale trochę się boję - odrzekła.
- Więc pozostanę Twoim rycerzem - pocałowałem zmarznięte dłonie Ayano. - Zimno Ci - okryłem ją swoim płaszczem i usiadłem obok.
- Nie rezygnuj z marzeń - szepnęła.
- Moim marzeniem jesteś Ty - przytuliłem lycankę, uśmiechając się.

<Ayano? Przepraszam, że tyle czekałaś...>

Od Sary cd. Layli

- A jakże! - rozwinęłam śnieżnobiałe skrzydła i machnęłam nimk, wzbijając się w powietrze. Layla natomiast wykorzystała swoje nowe zdolności, aby unieść się ponad ziemię.
- Władczynie wiatru przodem - zachichotałam, kłaniając się przed lycanką.
- Och... Dziękuję! - udała księżną i dygnęła w powietrzu.

<Layla?>

Od Tomoe cd. Layli

Również przybrałem lisią postać.
- Jesteś piękna pod każdą postacią - podszedłem do Layli i musnąłem nosem jej policzek.
- Co powiesz na wyścig? - zaproponowała.
- Jestem za - odrzekłem, po czym wystartowaliśmy. Na początku prowadziłem, lecz potem lisica mnie wyprzedziła i jedyne co widziałem to jej ogony. Mało tego podknąłem się o swoje łapy, lądując na ziemi. Potem już nie miałem szans, więc z godnością przyjąłem do rozumu fakt, iż przegrałem. Oczywiście nie obyło się od gratulowania mojej ukochanej i nie szczędziłem komplementów.

<Layla? Przepraszam, że tak długo czekałaś :/>

niedziela, 14 grudnia 2014

Od Layli Event cz. 2 - W stronę Mroźnych Gór...

Pierwsze parę kilometrów od miasta przebyłam bez żadnych problemów. Po 15 kolejnych słońce chyliło się już ku zachodowi. Zeszłam ze ścieżki. Znalazłam małe urwisko. Idealne miejsce na mały obóz. Ściany urwiska chroniły przed wiatrem. Rozpaliłam małe ognisko i upiekłam na nim zająca, którego złapałam w trasie. Zjadłam część. Resztę schowałam na później. Przygasiłam ogień i ułożyłam się na ziemi. Miałam przy sobie małą torbę, która teraz służyła mi za poduszkę. Zasnęłam.

****

W środku nocy obudził mnie trzask gałązek. Zerwałam się i spojrzałam w stronę dźwięku. Z ciemności wystrzeliły dwa cienie...

CDN.

Od Ayano cd. Sean'a

Rozumiałam go.
- A czy to … nie zagraża ludzkości? – spytałam nieśmiało. Wzruszył ramionami.
- Postaram się, żeby nie… - wymamrotał. Usiadłam na dużym głazie.
- Chyba muszę ci pozwolić. A masz laboratorium? – zapytałam. Sean wykonał nieokreślony ruch ręką.

(Sean? Wena mi uciekła ;-;)

Od Layli Event cz. 1

Dlaczego zawszę muszę przechodzić w okolicach rynku gdy dzieje się coś ważnego! Znowu nie ominie mnie przygoda. Tym razem wygrzewałam się w ostatnich ciepłych promieniach słońca na dachu jakiegoś bogatego kupca. Leżałam tam już od jakiegoś czasu, ale dopiero teraz dotarło do mnie, że coś się tam dzieje. Niechętnie przekręciłam się na brzuch i podpełzłam do krawędzi dachu. Zmarszczyłam brwi usiłując dostrzec co tym razem przykuło uwagę ludzi. W centrum zainteresowania była oczywiście tablica ogłoszeń. Skorzystałam z mojego daru rozmowy z wiatrem. Udało mi się wychwycić kilka niezrozumiałych informacji.
- To niedorzeczne... - głos jakiejś zrzędliwej staruszki wyraźnie odcinał się od tłumu - Wcześniej pióra, a teraz coś takiego! Co będzie następne... - przerwałam słuchanie.
Ta kobieta nie powie mi nic przydatnego. Podniosłam się i strzepałam kurz z ubrania. Chwyciłam się krawędzi dachu i po rynnie zsunęłam na ziemię. Na dole stała grupka gapiących się na mnie i oszołomionych dzieciaków. Przeszłam obok nich zamiatając ziemię swoim ogonem. Pewnym krokiem podeszłam do tablicy i przecisnęłam się przez tłum. Moim oczom ukazała się ogromna kartka na której ktoś wysmarował czerwoną farbą:

ELFY MIKOŁAJA W NIEBEZPIECZEŃSTWIE! ŚWIĄT NIE BĘDZIE!

Przejrzałam listę "zaginionych". Moją uwagę przykuł Ikaar. Przeczytałam tylko to co dotyczyło jego osoby i wycofałam się z tłumu. Wyszłam z miasta i skierowałam się na północ.

C.D.N

piątek, 12 grudnia 2014

Od Sean'a cd. Ayano

- Eemmm... Wrócić do badań... - wymamrotałem cicho i bardzo niewyraźnie, jakbym się bał, że wyrwą mi język po wymówieniu tych słów.
- Hm? - Ayano spojrzała na mnie.
- Chciałbym wrócić do badań... - powiedziałem już nieco głośniej.

<Ayano? Wena zniknęła hen, hen daleko za horyzontem...>

Od Layli cd. Tomoe

- Możesz spać u mnie - uniosłam wzrok na Tomoe'go. Kiedy staliśmy tak blisko siebie sięgałam mu nieco powyżej ramienia. Uśmiechnął się, ale oczy zostały poważne - Naprawdę...Zmieścimy się na moim łóżku - powiedziałam przytulając się. Pocałował mnie w czubek głowy.
- Wiem - powiedział
- To prawda, że możesz zamienić się w lisa? - spytałam
- Tak - odsunęłam się od niego
- A chcesz zobaczyć drugiego lisa? - spytałam - Patrz. - powiedziałam cicho. Zmieniłam postać. Przed Tomoe'm stał teraz taki oto lisek:

http://fc04.deviantart.net/fs20/f/2007/268/e/d/Kitsune_by_IsisMasshiro.jpg

" Podoba ci się? " spytałam w myślach

<Tomoe?>

Od Layli cd. Sary

Wpatrywałam się cudeńko.
- No... Ty masz ładniejsze - powiedziałam po chwili z lekko zazdrosną miną
- A ty jesteś Zmiennokształtną
- A ty Aniołem-Magiem Krwi - uśmiechnęłam się szeroko
- A ty...
- Dobra wystarczy tej lukrowanej gierki - przerwałam jej - Idziesz polatać?

<Sara?>

czwartek, 11 grudnia 2014

Od Tomoe cd. Layli

- W domku w Górach Natchnienia, chociaż coraz rzadziej w nim przebywam. Zwykle sypiam pod gwiazdami - uśmiechnąłem się i przytuliłem Laylę.

<Layla? Moja wena pojechała sobie na Hawaje, a teraz baluje w Japonii)

Od Sary cd. Layli

- Niesamowite! Też chcę tak umieć! - klasnęłam w dłonie.
- Więc musisz mieć Pióro Powietrza - uśmiechnęła się zadziornie.
- Ach tak? Ja niestety mam tylko Pióro Krwi - wyjęłam zza paska białe pióro pokryte czerwonymi esami-floresami i posłałam Layli wyzywający uśmieszek.

<Layla?>

wtorek, 9 grudnia 2014

Od Sary - O tym jak opanowałam magię chi cz. 8 Ostatnia! - (Event "Zlodzieje Dusz" - Yana)

Rzuciła się na mnie i przygwoździła mnie do ziemi.
- SPADAJ! JA SIĘ JUŻ NIE BAWIĘ W TARZANKI! - odepchnęłam dziewczynę i stanęłam na nogach.
Yana rzuciła się na mnie jeszcze raz...
- Wykorzystaj formę ustawienia! - krzyczała kobieta ile miała sił w płucach.
- Ale... - byłam niepewna, lecz w końcu zdecydowałam się na wykorzystanie techniki blokowania chi. W odpowiednim momencie schyliłam się, uciekając dłoniom dziewczyny. Wyprostowałam się za plecami Yany, aby następnie uderzyć ją w kręgosłup. W jednej chwili znieruchomiała i padła na deski.

***

- Ojcze! Matko! Pokonałam Yanę! - podałam rodzicom Pióro Krwi.

THE END

Od Sary - O tym jak opanowałam magię chi cz. 8 - (Event "Złodzieje Dusz" - Yana)

- Tak, tak, łapię. A jakieś takie bardziej... Pomocne instrukcje? - odezwałam się, powalając na ziemię mojego przeciwnika - minotaura.
- Wszystko jest pomocne, jeśli je za pomocne uważasz - odparła i uśmiechnęła się na widok nieprzytomnego potwora - Widzę, że tutaj nie miałaś najmniejszego problemu, więc przejdźmy do etapu trzeciego: Precyzja...

***

- W magii chi nie ma miejsca na pomyłki. Jeśli uderzysz nie w ten nerw, możesz uaktywnić silniejszą moc przeciwnika, a nie go powalić, więc trzeba być dokładnym i szybkim. Twoim zadaniem jest zrobić dokładną replikę tego wazonu - kobieta postawiła na stole przede mną piękne zdobne naczynie.
- Ale jak ja mam to zrobić? To niemożliwe - jęknęłam.
- Nic nie jest niemożliwe, jeśli tego chcesz - odparła i wyszła z pokoju.
- Świetnie... - burknęłam, po czym chwyciłam za pędzel.

***

- Mhm... Mhm... - mruczała pod nosem oglądając moje "dzieło".
- Otóż... Jest... Ech... Co się będziemy oszukiwać, jeszcze raz - powiedziała.
- A-ale ja miałam... - nie zdążyłam dokończyć zdania, gdyż do chatki wtargnęła Yana.
- Gdzie jesteś, aniołku? - usłyszałam jej piskliwy, nieprzyjemny dla ucha głos, na którego dźwięk wzdrygnęłam się i zeskoczyłam z krzesła.
- Chodź, szybko - staruszka pociągnęła mnie za sobą - Nie masz już czasu, powiem ci tylko jak blokować chi. Słuchaj uważnie... Słabe punkty są najważniejsze. To w nie uderzaj. Szczególnie wrażliwy jest kręgosłup i kark - oznajmiła.
- Tu cię mam! - Yana wpadła do pomieszczenia, wyważając drzwi. Spojrzała na mnie łapczywym wzrokiem pełnym nienawiści.

C.D.N

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Od Sary - O tym jak opanowałam magię chi cz. 7 - (Event "Złodzieje Dusz" - Yana)

- Pobutka! - poczułam jak coś lodowatowego opada na moje ciało i wyrywa z blogiego snu. Przestraszona zerwałam się z łóżka.
- Co się dzieje? - krzyknęłam.
- Zasada numer jeden. Wstajemy bladym świtem, nie będziesz się wylegiwać i tracić czas. Albo się uczysz, albo wynosisz! - oznajmiła staruszka.
No i mamy kolejne motto na dziś! Śpisz do późna - dostajesz wodny budzik! Widzicie ile motywacji? I jak tu nie kochać świata!
Zbiegłam po lekko spróchniałych, zniszczonych schodach do kuchni, gdzie czekało na mnie skromne, wręcz spartańskie śniadanie. Poczułam się jak w koszarach, ale no cóż, zdążyłam już wyłapać, że tu to i tak dużo, więc uśmiechnęłam się wesoło.
- Dziękuję - chwyciłam za kromkę chleba, posmarowaną świeżym masłem i ugryzłam kawałek. Tem chleb był znacznie inny niż ten w zamku. Lekki, miał smak, świeży, doskonały, smaczny, zupełnie jak w naszym rodzinnym domku na wsi.
- Coś się stało, kochanie? - kobieta najwidoczniej zaniepokoiła się moją powagą.
- Nie, ale ten chleb bardzo mi przypomina wakacje z rodziną, o których teraz mogę tylko pomarzyć... - odrzekłam - Ale to nie pora na czułości! Czeka na mnie kolejna lekcja! Co dziś przerabiamy?
- Szybkość, zwinność oraz spryt...

***

- Kiedy zostaniesz zatrzymana przez wroga, nie będziesz miała czasu na myślenie, musisz się oddać instynktowi! To twój przewodnik! A na dodatek musisz umieć wydostać się z uścisku i wykorzystać formę ustawienia przeciwnika, wtedy go przewyższysz i wygrasz! - zaczęła rzucać instrukcjami.

C.D.N

Od Sary - O tym jak opanowałam magię chi cz. 6 - (Event "Złodzieje Dusz" - Yana)

- Naprawdę? - w moich oczach zabłysła iskra radości.
- Tak... Chcę, abyś ją powstrzymała... - odrzekła smutno, gładząc grzbiet orła.
- Oczywiście, zrobię to! - uklęknęłam jak do ślubu rycerskiego.
- Ale obiecaj mi, że jej nie skrzywdzisz, wykorzystasz tę naukę do przypomnienia jej o dawnej Yanie - staruszka położyła dłoń na mojej głowie.
- Obiecuję! - odparłam.
- Więc zaczynamy lekcję!
- Teraz?
- Tak.
- Od czego mam zacząć?
- Od równowagi...

***

- Równowaga jest podstawą w magii chi. Musisz rozumieć zarówno swoje ciało, krew jak i umysł - kobieta pomogła mi wejść na okrągły, chyba nawet wyszlifowany kamień. Położyła na mojej głowie kilka książek, a na dłoniach zawiesiła dwa ciężkie ciężary. Przełknęłam głośno ślinę i... Wywróciłam się.
- Jeszcze raz! - powiedziała nauczycielka - Aż do skutku!
- Tak jest! - podniosłam książki oraz ciężary i stanęłam na głazie. Tym razem z powodzeniem, ale kolejny krok poszedł mi jeszcze gorzej - pozycja jaskółki. Upadłam tak chyba z kilkaset razy! A sensei wołała tylko:
- Jeszcze raz! Do skutku!
I tak w kółko... Aż wreszcie udało mi się wykonać ćwiczenie. Co prawda zleciał mi na tym cały dzień, ale w końcu zaliczyłam pierwszy etap!
- Nie najgorzej, ale nie najlepiej. Jutro kolejna część... - nie ma to jak motywująca myśl na koniec dnia! Nie?

C.D.N

Od Sary - O tym jak opanowałam magię chi cz. 5 - (Event "Złodzieje Dusz" - Yana)

- Zostałaś ofiarą blokady chi, jest to zdolność, którą niewielu opanowało, a Yana należy do tej grupy osób - odparła, dalej się uśmiechając, chociaż twarz przestawała być tak promienna jak kilka sekund temu.
- Ale skąd ją pani zna? - nie dałam za wygraną, musiałam to wiedzieć.
- Ponieważ... - zaczęła, lecz przerwał jej skrzek orła. Ptak wskoczył na ramię staruszki i zaczął się łasić.
- Dobry Neo, dobry synek - kobieta gładziła palcami jego małą główkę - Ocalił ci życie... - po chwili zwróciła się do mnie.
- Dziękuję, Neo - uśmiechnęłam się życzliwie.
- Pik! Jaloba inko skae! Fori fa na kotel! - z kieszeni mojej sukienki wydobył się buntowniczy pisk. Doskonale wiedziałam kto strajkuje.
- Piko! Nie bądź zazdrosny! Przecież wiesz, że kocham tylko ciebie - wyciągnęłam z kieszonki mojego lisopsakrólikogeniusza i przytuliłam go.
- Alena! Haka! Eke no eta mino ekte! - wskoczył mi na ramię, po czym pogładził policzek.
- Tak właściwie... Nie skończyła pani... - rzekłam nieśmiało.
- Ach tak! Yana to moja była uczennica, ja ją tego wszystkiego nauczyłam i żałuję... - oznajmiła ze smutkiem w głosie.
- Nie przewidziała pani, że tak się stanie - położyłam dłoń na ramieniu kobiety.
- Nie... - mruknęła.
- Ale w każdym razie... Muszę już iść odzyskać to pióro, inaczej będzie źle! - rzuciłam i już miałam ruszać, gdy staruszka chwyciła mnie za nadgarstek.
- Nie! Jeśli chcesz pokonać Yanę, musisz znać jej broń! Nauczę cię tego wszystkiego, jeśli chcesz! - zaproponowała.

C.D.N

Od Sary - O tym jak opanowałam magię chi cz. 4 - (Event "Złodzieje Dusz" - Yana)

Gdy w końcu wylądowaliśmy na ziemi, poczułam wielką ulgę, lecz dalej byłam "zablokowana" i dlatego runęłam jak decha na ziemię, na dodatek twarz spotkała się z mchem.
- Oj, oj, oj, kochana, nie wolno się bawić z Yaną, to niebezpieczny przeciwnik - usłyszałam drżący, delikatny głos. Zapewne nie należał do kogoś młodego - Pomogę ci, kochanie, zaraz wszystko wróci do normy... - właściciel głosu dotknął mojego kręgosłupa jedną dłonią, a drugą delikatnie uderzył palcami o kark. W tej chwili poczułam jak krew znowu zaczyna krążyć i mogę wreszcie wstać.
- Bardzo dziękuję - podniosłam się z trawy. Dopiero teraz mogłam przyjrzeć się twarzy mojego wybawcy albo raczej wybawczyni. Była to lekko zgarbiona pani w podeszłym wieku, jednak zachowała świeżość cery. Uśmiech zdobił drobną, śliczną twarz starego bibelotu.
- Ależ nie ma za co, złotko - uśmiechnęła się kobieta - A teraz powiedz, dlaczego zdecydowałaś się walczyć z Yaną?
- Ponieważ ukradła bardzo ważny artefakt i... Zaraz... Skąd pani wie, że walczyłam akurat z nią?

C.D.N

Od Sary - O tym jak opanowałam magię chi cz. 3 - (Event "Zlodzieje Dusz - Yana)

- I co teraz, aniołku? - zaśmiała się szyderczo.
- Jeszcze się policzymy... - wydukałam.
- Tia... - dziewczyna klasnęła w dłonie i na jej wezwanie pojawiły się dwa wielkie sokoły. Chwyciły mnie za ramiona, aby natychmiast unieść ponad ziemię.
Latanie w moim przypadku to normalka, ale teraz czułam się, jakbym miała lęk wysokości. Drzewa oraz skały, które niegdyś były tylko małymi punktami, w jednej chwili stały się niebezpieczne. Strach ogarnął mój umysł, a ja przerażona patrzyłam na wszystko, nawet nie próbowałam się wyrwać, gdyż groziłoby mi to śmiercią.
Wtem podleciał do nas jakiś inny ptak, chyba był to orzeł.
Zaskrzeczał bojowo i skierował swoje szpony ku mnie. W normalmych warunkach wyrwałabym się temu sokołowi i zwiała, ale teraz tylko się przyglądałam całej scenie i gdybałam: "A może przeżyję? A może nie?".
Drapieżnik wyrwał mnie sokołowi, po czym zaczął szybować w stronę gór. Leciał coraz szybciej, szybciej i szybciej... Wydawało mi się, że ten ptak jest jakąś kometą.

C.D.N

Od Ayano cd. Sean'a

Czułam się bezgranicznie szczęśliwa.
- Wiesz Sean. – powiedziałam zamyślona – Zawsze marzyłam, żeby mieć taką lecznicę dla zwierząt. Chciałabym leczyć zwierzęta.
Chłopak spojrzał na mnie.
- Myślę, że da się zrobić. Musisz mi tylko dać plany. – uśmiechnął się po swojemu. Ten uśmiech zawsze mnie rozbrajał. Przytuliłam się do jego ręki:
- A jakie jest twoje marzenie?

(Sean?)

niedziela, 7 grudnia 2014

Od Belli cd. Layko

- Mam kilka pomysłów gdzie możemy go szukać. - odpowiedziałam.
- Tak? A więc jakie to miejsca? - zaciekawił się Layko.
- Polana Marzeń, Góry Natchnienia, Jezioro Life lub Jeziorko Snów. To gdzie idziemy najpierw?

<Layko? Coś weny nie mam :P>

Od Layko cd. Belli

Ruszyliśmy przed siebie.
- Masz szczęście, że jest ładna pogoda.- zaśmiałem się. Bella też się uśmiechnęła.
- Tylko gdzie go szukać?- zapytałem troszeczkę zmieszany.

< Bella?>

sobota, 6 grudnia 2014

Od Sean'a cd. Ayano

- Kocham Cię, Ayano. Nikt inny na świecie nie jest w stanie zastąpić Twojej osoby - objąłem dziewczynę i przytuliłem ją do siebie.
Przy Ayano wszystko zdawało się być proste czy niegroźne, jakby odganiała wszelkie wojny, niepokój, strach. Moja Artemida, Atena oraz Eos, w jednej osobie, moja druga połówka...
- Idziemy? - w końcu rozluźniłem uścisk i wyciągnąłem rękę ku lycance, uśmiechając się wesoło.
- Tak - Ayano przytaknęła, po czym położyła swoją dłoń na mojeh i ruszyliśmy spacerkiem przed siebie.

<Ayano? Przepraszam, że tak długo czekałaś :c>

Od Layli cd. Tomoe

Zjadłam jeszcze kilka babeczek i poszłam za moim Tomoe. Stał przed na balkonie mojego domu i opierał się o drewnianą balustradę. Stanęłam tuż obok niego.
- A tak właściwie to gdzie ty mieszkasz? - spytałam

<Tomoe?>

Od Layli cd. Sary

- Wobec tego musimy wyjść przed drzwi - skierowałam się do wyjścia.
Jeszcze nigdy nie używałam tej umiejętności. Lekko zdenerwowana stanęłam na ganku i odwróciłam się bokiem do wiatru. Tak, żeby dobrze słyszeć szum wiatru. Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w otaczające mnie odgłosy.
- Co dzieje się na zamku? - spytałam cicho. Nagle do moich uszu dotarła rozmowa. Automatycznie odwróciłam się w tamtą stronę i nastawiłam uszy.
- ... nie możemy jej na to pozwolić... Jest księżniczką... na pewno to rozumie... Nie wiem co ona w tym widzi... - wyłapywałam kolejne strzępy rozmowy i powtarzałam je na głos żeby Sara też mogła usłyszeć. W końcu uznałam, że usłyszałam już wystarczająco dużo. Otworzyłam oczy.
- I co o tym myślisz? - spytałam Sary

<Sara?>

piątek, 5 grudnia 2014

Od Sary cd. Layli

- Poproszę o zaprezentowanie rozmowy z wiatrem - dygnęłam, niczym dama dworu przed szlachcicem.

<Layla?>

Od Tomoe cd. Layli

- To się bardzo cieszę, że Ci smakują - uśmiechnąłem się i wyszedłem z pokoju, zostawiając tacę z babeczkami na stoliku nocnym.
Bardzo mi ulżyło, bałem się, że jeśli Layla pozna moją przeszłość, znienawidzi mnie. W końcu nie byłem najprzyjemniejszym gościem w mojej wiosce, no dobra... Byłem najgorszym gościem w mojej wiosce, ale grunt, iż moja ukochana nie ma ochoty wyrzucić mnie przez okno (xD), ani zasztyletować we śnie.

<Layla?>

Od Layli cd. Sary

- W zasadzie to tylko rozumiem wiatr... I zmieniam się w co tylko sobie zamarzę - uśmiechnęłam się - Czy księżniczka życzy sobie obejrzeć którąś z tychże mocy? - ukłoniłam się nisko

<Sara?>

Od Layli cd. Tomoe

- Mordowałeś? - spytałam z uniesionymi brwiami. Opuścił głowę - No to stworzymy zgrany duet. Bo ja robiłam za włamywaczkę i złodziejkę - skomentowałam. To troszkę poprawiło mu humor.
- To nie to samo...
- A właśnie, że tak. Teraz nie muszę już walczyć o jedzenie, więc nie kradnę. Ty nie musisz mordować, więc nie mordujesz - wzięłam do ręki kolejną babeczkę. Tomoe lekko się uśmiechnął.
- Smakują ci? - spytał
- Szczerze? - odpowiedziałam pytaniem
- Szczerze
- Bardzo smakują - uśmiechnęłam się - Coś jeszcze?

<Tomoe?>

Od Ayano cd. Sean'a

Weszłam do salonu i spojrzałam na podłogę.
- Gratuluję. – szepnęłam czule. Sean wstał i pocałował mnie w czoło.
- Może się przejdziemy?
- Jasne.
Ubrałam sweter w gwiazdki i buty do pół łydki. Tak ubrana zeszłam na dół. Złapałam Sean’a za rękę i wyszliśmy. Było pięknie – księżyc świecił wyjątkowo jasno, a zwierzęta przemykały koło nas.
- Jest … fantastycznie. – powiedziałam. Przytuliłam się do Sean’a i pocałowałam go namiętnie. Nie mogłam się po prostu powstrzymać – tak bardzo go kochałam.

(Sean? Wybacz, że tak późno)

Od Belli cd. Layko

- Na pewno niedługo go spotkasz. - uśmiechnęłam się.
- Mam taką nadzieję... - westchnął.
- Hej, może poszukamy jakiegoś? No wiesz, wyprawa! - zaproponowałam.
- No nie wiem... - odpowiedział nadal podrzucając kamień.
- No chodź! Będzie fajnie! - próbowałam przekonać Layko.
- Dobra, dobra, wierzę ci! - zaśmiał się. - Chodźmy.

<Layko?>

czwartek, 4 grudnia 2014

Od Sary - O tym jak opanowałam magię chi cz. 2 - (Event "Złodzieje Dusz" - Yana)

- Tak - przytaknęłam i złożyłam kartkę na pół.
- Świetnie, Michael czeka na ciebie w holu - tata wstał i wyszedł razem z mamą z pomieszczenia. Westchnęłam ciężko.
"Długo pogadaliśmy..." - pomyślałam zawiedziona rozmową, po czym ruszyłam na dół, szurając podeszwami butów o świeżo wypolerowaną posadzkę.
- Panienko, proszę przestać, tak nie wypada - upomniała mnie napotkana guwernantka, mademoiselle Rathè.
- Tak, tak, tak, tak... - wydukałam i powlekłam się do holu ze spuszczoną głową.
- Powodzenia, panienko - uśmiechnął się lokaj, podając mi podręczną torbę z prowiantem.
- Nie, poradzę sobie - jednym ruchem ręki odsunęłam bagaż. Szybko wyskoczyłam z zamku, jakbym się bała, że Michael opchnie mi jednak tą torbę.
"Bo jak nie my to kto?
Bo jak nie my to kto?
Bo jak nie my to kto? o o o?
Bo jak nie my to kto?
Bo jak nie my to nikt tego lepiej nie zrobi tu!" - zaczęłam nucić pod nosem, aby umilić sobie "wojenny marsz" - "My lubimy jazz i lubimy chillout." Yana! Szykuj się! Bo twoja przeciwniczka idzie! Woooohooo!
- Wzywał mnie ktoś? - zza krzaków wynurzyła się różowowłosa kobieta z mieczem w dłoni.
- Ktoś ty? - przymrużyłam oczy.
- Yana - odparła dumnie, wypinając pierś.
- Ty jesteś Yana?! - zmaterializowałam miecz.
- Tak, masz coś do mnie? - prychnęła.
- Oddawaj Pióro Krwi! - rzuciła się na dziewczynę z ostrzem, lecz ta wykręciła mi rękę i uderzyła palcem wskazującym oraz środowym w centrum kręgosłupa. Padłam unieruchomiona na ziemię.

C.D.N

Od Sary cd. Layli

- Pokonałaś Kayam'a? - wytrzeszczyłam oczy.
- Mhm - uśmiechnęła się.
- I zdobyłaś moce? - zakołysałam się na piętach.
- Owszem - na palcu lycanki zawirowała mała trąba powietrzna.
- Suuuuuuper - patrzyłam na to cudeńko, jakby rzuciło na mnie jakiś czar - A pokażesz coś jeszcze?

<Layla?>

Od Tomoe cd. Layli

- To Sytry, mój dawny przyjaciel, a dziś pośrednik między mną a pewnym facetem... - mruknąłem.
- Kim? - spytała.
- Były wspólnik... - powiedziałem ponuro - "Pracowaliśmy" razem, a konretnie... Mordowaliśmy...
Spojrzałem na Laylę. Nie wyglądała na zadowoloną.

<Layla? Nie bij... xD>

Od Layko cd. Belli

Nagle na ramię dziewczyny przyleciał orzeł.
- Ładny.- uśmiechnąłem się i wyciągnąłem rękę w jego stronę. Ten ułożył dziób wrogo.
- Nie za bardzo da się głaskać.- zaśmiała się Bella, też próbując położyć rękę na głowię ptaka. Jej udało się to, bez spotkania z dziobem porała. Widać, że był przywiązany do właścicielki.
- Jak ma na imię?- zapytałem, patrząc na mocno, brązowe upierzenie ptaka.
- Grzmot.
- Ładne imię.- powiedziałem, podnosząc z ziemi błękitny kamyk - Też chciałbym mieć towarzysza.- zacząłem ni z tego ni z owego.
- A jakiego?- zapytała lekko gładząc pióra ptaka.
- Psa, dużego psa.- uśmiechnąłem się w jej stronę, i pomyślałem o wielkim, brązowa-czarnym psie biegnącym w moją stronę.
- Powodzenia w szukaniu.- uśmiechnęła się.
- Dziękuję.- odpowiedziałem, co raz podrzucając kamyk.

< Bella? >

wtorek, 2 grudnia 2014

Od Sary - O tym jak opanowałam magię chi cz. 1 - (Event "Złodzieje Dusz" - Yana)

- Panienko Saro, wzywają panienkę rodzice - lokaj delikatnie zapukał do drzwi mojego pokoju, oznajmując o dekrecie ojca oraz matki.
- Tak, już idę - odłożyłam pióro na miejsce i odstawiłam kałamarz z atramentem.
"Czego znowu chcą?" - pomyślałam.
Leniwym krokiem powlekłam się do "sali obrad", gdzie zazwyczaj zbiera się cała nasza rodzina i dyskutujemy o różnych sprawach. Zdziwiła mnie nieobecność Sonayi, bo bez niej o niczym nie rozprawiamy.
- Chcieliście mnie widzieć? - weszłam cicho do pomieszczenia i usiadłam przy stole. Czułam się trochę nieswojo, w końcu nie ma tu mojej siostry, czyżby coś się jej stało?
- Saro... Zapewne wiesz o Złodziejach Dusz i o ich spiskach - zaczęła mama.
- Ostatnio dwie odważne dziewczyny oddały nam skradzionr pióra, ale reszta dalej tkwi w łapach magów. Chcielibyśmy, abyś i ty wyruszyła na poszukiwania - zakończy tata.
- Ale mamy dla ciebie kogoś konkretnego, to niebezpieczny przeciwnik i bardzo sprytny, jednakże wierzymy, iż dasz sobie radę - matka wsunęła do moich dłoni zdjęcie wysokiej kobiety o jasnoróżowych włosach z mieczem.
- To Yana, magini krwi, potrafi wladać krwią oraz ciałem - rzekł ojciec - Podejmiesz się wyzwania?

C.D.N

Od Layli cd. Tomoe

- Dziękuję - powiedziałam biorąc jedną z babeczek i skosztowałam ją - Pyszna...- przez chwilę milczałam -  Kim był ten typek z krzaków? No wiesz ten kitsune - spytałam, ale na widok miny Tomoe'go dodałam - Nie musisz mi mówić jeśli nie chcesz.

<Tomoe?>

Od Layli cd. Sary

- To sobie dalej biegaj z tym mieczem, ja wolę pobiegać po drzewach - uśmiechnęłam się - Wchodzisz? - odsunęłam się robiąc miejsce Sarze - Zobacz co mam - wskazałam na pióro powietrza

<Sara? Moja wena tymczasowo nie istnieje...>

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Od Tomoe cd. Layli

- Hm? A! Chodzi Ci o zapach? To babeczki z czekoladą - spojrzałem w stronę kuchni.
- Mmmmm... - uśmiechnęła się na samą myśl o mufinkach.
- Zaczekaj, zaraz Ci przyniosę całą tacę - wyszedłem z pokoju, ale już po chwili wróciłem z jeszcze ciepłymi babeczkami.

<Layla?>

Od Sary cd. Layli

- Cześć! Jak po południu księżniczek? - zaśmiałam się wesoło.
- Dobrze, jednak chyba nie nadaję się na królewnę czy coś - uśmiechnęła się - Tym bardziej, jeśli będę musiała cały czas siedzieć prosto, nie szeptać, siorbać i tylko machać ręką.
- Oj tam, oj tam. Jestem córką władcy i jakoś nie muszę cały czas szczerzyć się do mieszkańców Hope, ale mogę biegać z mieczem - zrobiłam głupią minę.

<Layla? Mojej weny "to już jest koniec, nie ma już nic...">

niedziela, 30 listopada 2014

Od Sean'a cd. Ayano

- Oczywiście - przytuliłem Ayano i ruszyliśmy w stronę domu. Po drodze śmialiśmy się z... Wszystkiego! Bardzo dobrze mi się z nią rozmawiało, wciąż nie mogłem uwierzyć, że spotkało mnie takie szczęście jak Ayano.

***

Wszedłem do domu z deskami, młotkiem oraz gwoździami. Znalazłem dziurę, o której mówiła moja ukochana i zabrałem się za robotę. Było trochę mierzenia, piłowania, szlifowania oraz wbijania, ale ostatecznie skończyłem swoją pracę.

<Ayano?>

Od Markusa

Szedłem spokojnym krokiem przez las, uśmiechając się szarmancko do każdego napotkanego przechodnia. Dziewczęta od czasu do czasu chichotały, rumieniąc się, gdy do takowej posłałem uśmiech, ale zapewne nie byłyby takie "miłe", gdybym ukazał swoją blaszaną nogę. Obecnie zakrywał ją but, więc nic nie łomotało czy brzęczało.

***

- Najmocniej przepraszam panienkę, niezdara ze mnie i ślepiec - zacząłem się tłumaczyć, gdy wpadłem na jakąś rudą damę z lisimi uszami.

<Bella?>

Od Ayano cd. Sean'a

Szybko się przebrałam w jakieś dresy i poleciałam na śniadanie (naleśniki, kocham Cię Sean!). Zjadłam tak szybko jak chyba jeszcze nigdy. Podczas, gdy Sean zajął się zewnętrznym upiększaniem domu ja zajęłam się wnętrzem. W schowku znalazłam farby. Zabrałam się za krzesła. Machnęłam szybko białym i zaczęłam coś bardziej trudnego – mianowicie zaczęłam malować czerwone kwiaty na oparciach. Wyszło nawet spoko oprócz tego, że byłam cała w farbie. Potem osiągnęłam wszystkie zasłony, obrusy, serwety, poszewki od poduszek, kołder i kołdry. Wyniosłam wszystko nad pobliską rzeczkę i zaczęło się pranie. Rozwiesiłam potem na sznurze zawieszonym między dwoma drzewami. Wracając napotkałam Sean’a.
- Widzę, że nie próżnowałaś? – roześmiał się ścierając mi farbę z nosa.
- W żadnym razie. A trochę mi jeszcze zostało. Poza tym trzeba naprawić dziurę w podłodze w salonie. Możesz się tym zająć? – spytałam całując go.

(Sean?^^)

Od Sean'a cd. Ayano

- Śniadanie gotowe, czeka na Ciebie na dole - uśmiechnąłem się.
- A ty? - spytała.
- Ja już jadłem, właśnie idę brać się za naprawianie dachu - wyszedłem z pokoju Ayano i chwyciłem za młotek oraz gwoździe. Za domem znalazłem mnóstwo drewna oraz materiałów, które mogą się przydać.
Wniosłem na dach deski i sam się wdrapałem na szczyt budynku. Po ukończeniu remontu okrycia gmachu, naprawiłem zniszczone krzesła, naoliwiłem zawiasy w drzwiach i szafach,  wyczyściłem komin oraz wymieniłem spruchniałe deski na schodach.

<Ayano?>

sobota, 29 listopada 2014

Powitajmy Markus'a!

Markus Hanson


Od Ayano cd. Sean'a

Weszliśmy oboje do domu. Przecież miał być to nasz dom … na zawsze. Rozejrzałam się po ciemnej kuchni i salonie. Było cicho i przytulnie, choć też surowo. Topornie wykonany stół i krzesła dopełniał tego wrażenia. Zapaliłam świeczkę i poszłam na górę. Były tam dwa pomieszczenia. Jedno mniejsze drugie większe. Weszłam do mniejszego. Stała tam komoda, łóżko i toaletka. W drugim duże posłanie z jedwabną pościelą, upiorna szafa i duże dywany. Zeszłam pospiesznie na dół, gdzie Sean wiązał sobie bandaże.
- Jutro bierzemy się do roboty! – zażądałam – Na razie lecę spać.
- Dobranoc księżniczko. – powiedział czule Sean. Wpadałam do mniejszego pokoju i rzucając się na łóżko prawie natychmiast zasnęłam.
Zbudziło mnie lekkie trącanie w ramię. Otworzyłam oczy i przede mną ukazał się pysk jelenia. Tak się przestraszyłam, że spadłam z łóżka.
- Przyszedł cię przywitać. – powiedział ze śmiechem Sean.
- Dobra. – powiedziałam związując włosy w koński ogon – Bierzemy się na śniadanie i … do pracy!

(Sean?)

piątek, 28 listopada 2014

Od Sean'a cd. Ayano

"Dziękuję ojcze za ten los, dziękuję, żeś mnie tu przyprowadził i pokazał tą drogę..." - pomyślałem i zamknąłem oczy.
- Nad czym tak dumasz? - podeszła do mnie Ayano.
- Nad niczym - uśmiechnąłem się tajemniczo, po czym ruszyłem do kuchni, aby znaleźć bandaże.

<Ayano? Wena gdzieś sobie poszła i jeszcze nie wróciła, może Ciebie odwiedziła?>

niedziela, 23 listopada 2014

Od Ayano cd. Sean'a

Szliśmy razem ciemnym lasem jednak z moim rycerzem niczego się nie bałam.
- Wiesz… - szepnęłam do niego – Jest między nami dosyć duża różnica wieku.
- Nie obchodzi mnie to. Ważne, że cię znalazłem. – odpowiedział i pocałował mnie w głowę. Przytuliłam się do jego ręki i westchnęłam. Co za piękny sen! Za mną kroczył dumnie jeleń, którego jeszcze nie nazwałam. Potrzebuję natchnienia i wspaniałej nazwy dla niego. Doszliśmy do chatki w lesie.
- Chciałabym tu zamieszkać. – szepnęłam z zachwytem – Trochę ją urządzimy, ale nie usuniemy jej … tajemniczości.
- Dobry pomysł.
Weszłam pierwsza i obejrzałam się za siebie. Sean stał jak wryty i patrzył z wdzięcznością na księżyc.

(Sean?)

Od Sean'a cd. Ayano

- Skoro to Twój srebrny rumak... To ja będę twoim rycerzem w lśniącej zbroi - zaśmiałem się - A Ty będziesz moją księżniczką.
- Zgoda - uśmiechnęła się i obydwoje wybuchliśmy gromkim śmiechem.
- Może lepiej wróćmy? Robi się zimno i muszę coś zrobić z tą raną - wstałem, po czym podałem Ayano rękę. Dziewczyna uśmiechnęła się i razem ruszyliśmy w drogę powrotną.

<Ayano? Zgubiłem swoją wenę xD>

Od Ayano cd. Sean'a

- Jak mogłabym się nie zgodzić. – szepnęłam i pocałowałam Sean’a – Będziemy chyba najbardziej nietypową parą.
- Czemu?
- No … lucanka i elf. I do tego każdy z problemami … pewnymi.
- Może i tak. Ale trzeba dostrzegać te lepsze cechy.
Złapałam chłopaka za rękę.
- Z tobą nawet te problemy wyglądają przyjaźnie. Podeszłam do jelenia.
- No i co chłopie? To przez ciebie to całe zamieszanie. – uśmiechnęłam się ciepło do zwierzęcia.
- Zamierzasz go wytresować? – spytał Sean.
- Będzie to mój srebrny rumak. – zaśmiałam się.

(Sean? :3)

Od Shine cd. Belli

- Boli! - syknęłam. Kaste, widząc, że cierpię, podbiegła do mnie i musnęła lekko nosem mój policzek, po czym podbiegła do dziewczynki. Liznęła ją w ucho i przytuliła się. Dziecko ku naszemu zdziwieniu przestało płakać, wręcz się śmiała, ale impuls dalej pozostał w ziemi.
- Boli - drżałam.
- Przepraszam - dziewczynka podeszła do mnie, po czym dotknęła mojej głowy. Ból ustał, wibracje też.
<Bella?>

Od Sean'a cd. Ayano

- Owszem, a po co miałbym kłamać? - przytuliłem Ayano i pocałowałem ją w czubek głowy.
- Skąd mam wiedzieć? Na świecie jest mnóstwo takich, którzy bawią się cudzym kosztem, może ty należysz właśnie do takiej grupy ludzi... - odparła smutno.
- Nie, nie należę i nie będę należeć - uśmiechnąłem się - Ayano, zostaniesz moją dziewczyną?

<Ayano? <3>

sobota, 22 listopada 2014

Od Belli (Event "Złodzieje Dusz) - Pióro Ognia

Pewnego pochmurnego dnia dowiedziałam się, o Złodziejach Dusz. Postanowiłam pokonać jednego z nich i odzyskać jedno z zaginionych piór. Wybrałam Pióro Ognia. Tylko muszę pokonać niejakiego Ignisa. Ruszyłam więc w poszukiwanie kryjówki złoczyńcy. Wzięłam ze sobą też miecz i dwa sztylety. No i oczywiście grzmota!

***

Szłam i szłam. Nie wiem, jak mogłam nie wpaść na pomysł zamienienia się w lisa! Byłoby mi o wiele łatwiej przedzierać się przez te chaszcze! Tak więc zrobiłam. Zamieniłam się w lisicę i pobiegłam dalej, a mój towarzysz leciał za mną.

***

W końcu zmęczona postanowiłam odpocząć w pobliskiej grocie, z nadzieją, że jest pusta. Usadowiłam się obok Grzmota przy dużej skale w jaskini. Nagle usłyszałam skrzeczący ryk z głębi jaskini. Już chciałam wyjść, gdy nagle coś wielkiego przytrzasnęło mi łapą nogę. Był to wielki... bazyliszek!!!
Jak najszybciej skierowałam wzrok w dół. Walnęłam go w łapę i szybko uciekłam. Nie zdążyłam jednak uciec z jaskini, więc razem ze swoim towarzyszem schowaliśmy się za skałą, na której jeszcze przed chwilą się opieraliśmy.
*Miecz muszę zostawić na walkę z Ignisem. Użyję więc sztyletu!* - pomyślałam.
Podzieliłam się z Grzmotem idealnym planem. Po wysłuchaniu ptak wyleciał z kryjówki i zaczął latać nad głową bazyliszka. Ja zaś potajemnie wdrapałam się na jego brzuch, po czym szybko wbiłam w niego jeden sztylet. Szybko uciekliśmy z jaskini, zabierając duży kamień ze ściany, dzięki czemu grota zburzyła się na głowę bazyliszka.
Razem z Grzmotem pobiegliśmy dalej.

***

Wreszcie doszliśmy do wielkiego wulkanu. Skoro włada ogniem, to może mieszka w wulkanie? Poszliśmy to sprawdzić. Zeszliśmy w dół wulkanu. Wyraźnie słychać było trening umiejętności. Wysoki, białowłosy chłopak w srebrnej zbroi, trzymający wspaniały złotawo-pomarańczowy miecz. Zauważył mnie. Wychodząc w kryjówki kazałam jednak zostać w niej Grzmotowi, jakby co.
- Witaj! - przywitał się.
- Cześć! - uśmiechnęłam się do nieznajomego. - Szukam pewnego Ignisa...
- To ja! - stanął prosto. - A czemu?
- N-nieważne...
- Aha. Właśnie trenuję. Pokażę ci! - chłopak wznowił trening z kukłą.
Ja zaś powoli zaczęłam wyjmować swój miecz. Wreszcie wyjęłam go do końca...i wbiłam go Ignisowi w plecy. Ten zawył z bólu.
- Co to miało być?! Przegięłaś! - wrzasnął.
- Oddawaj Pióro Ognia!
- A więc po to tu przyszłaś? Nie licz na to! - swoim mieczem zrobił mi ranę na policzku.
Zaczęła się zacięta walka. Ignis i ja walczyliśmy na miecze. Niestety mój wzbił się w powietrze i upadł kilka metrów dalej.
- Grzmocie, pomóż! - zawołałam.
Mój ptak przyleciał. Wyrwał Ignisowi miecz i wyrzucił go z wulkanu. Następnie pospiesznie przyniósł mi mój. Ignis bardzo się wściekł. Jego oczy zrobiły się czerwone. Obudziła się w nim siła ognia. W jego rękach pojawiły się kule ognia. Zaczął nimi we mnie rzucać. Ja zaś unikałam ich, odbijając je mieczem. Jednak nie jest on ognioodporny, więc chwilę później... roztopił się. Sama byłam już tym wszystkim zdenerwowana. Nakazałam więc potajemnie Grzmotowi aby rozproszył Ignisa tak, jak robił to z bazyliszkiem. Posłuchał. Zaczął latać nad głową rozwścieczonego, rzucającego kulami ognia chłopaka. Gdy całkiem już na mnie nie patrzył, podbiegłam i wbiłam w niego swój sztylet. Ten padł nieżywy. Grzmot szybko znalazł Pióro Ognia. Było ono ukryte w ozdobie jego miecza. Zanim go wyrzucił z wulkanu, potajemnie wyjął pióro. Mądry ptaszek! Teraz już tylko wróciliśmy odebrać nagrodę.

KONIEC

Od Belli cd. Shine

- Ona jest przeklęta! - powiedziałam do Shine.
- Zauważyłam właśnie! Proszę, ucisz ją jakoś! To boli!!! - moja kumpela kuliła się pod wpływem wibracji od dziewczynki.
- Aaaaaaaa... - zaczęłam nucić spokojną piosenkę.
Dziewczynka nie przestawała jednak płakać. Muzyka na nią nie zadziała.

<Shine?>

piątek, 21 listopada 2014

Od Ayano cd. Sean'a

Spojrzałam przez ramię na chłopaka. Stał przyparty do ziemi przez potwora. Wytworzyłam falę, która w mig zmiotła istotę. Złapałam jelenia na srebrzyste lasso i pociągnęłam ku sobie. Zwierzę posłusznie podeszło.
- Sean zmywamy się. – złapałam go za rękę i pociągnęłam. Polecieliśmy w przestrzeń. Teleportowaliśmy się na jakimś wzgórzu.
- Gdzie jesteśmy? – spytał chłopak.
- To tu. – wskazałam Hope. Usiadłam na wzgórzu, a obok mnie Sean. Oparłam głowę o jego ramię.
- To co mówiłeś jest prawdą? – spytałam niepewnie.

(Sean? Moja wena to okruszek)

czwartek, 20 listopada 2014

Od Layli cd. Sary

Obiad na zamku był cudowny. W zasadzie czułam się trochę nieswojo. Po obiedzie pożegnałam się i wróciłam do domu. Przebrałam się i położyłam na łóżku. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Na drugi dzień ktoś zapukał do drzwi
- Tak? - spytałam otwierając - O! Cześć Saro!

<Sara?>

Od Layli cd. Tomoe

Przez chwilę nie mogłam zebrać myśli. W końcu udało mi się wykrztusić jedno słowo:
- Tak...
Tomoe podszedł i mnie przytulił. Odwzajemniłam to troszkę słabiej niż zamierzałam. Uśmiechnęłam się. Spróbowałam usiąść i Tomoe musiał mi w tym pomóc. Wyczułam w powietrzu zapach ciepłego jedzenia.
- To co tam przygotowałeś? - spytałam

<Tomoe?>

środa, 19 listopada 2014

Od Shine cd. Belli

Ziemia wariowała, wibracje były tak silne, że rozbolała mnie głowa.
Ukryłam twarz w dłoniach i skuliłam się próbując wyczuć źródło siły. Bardzo silne źródło.
W pewnym momencie zgięłam się w łuk, gdyż moją głowę przeszył straszny ból. Krzyknęłam boleśnie zaciskając jeszcze mocniej palce na czaszce. Ból wzmagał się z każdym głośniejszym szlochem owej dziewczynki.
- Przestań! - krzyknęłam wykończona torturami.

<Bella?>

Od Sean'a cd. Ayano

- No to pokażmy na co nas stać - uśmiechnąłem się i ruszyłem w stronę maszkar, próbując wytworzyć pole elektryczne.
Wtem moje ramię przebiła strzała wystrzelona z kuszy, a ponieważ nie miałem na sobie zbroi, rana była znacznie większa, jednak ból nie przeszkadzał mi w walce.
Moim celem było odciągnięcie uwagi bestii, a Ayano miała zabrać zwierzaka, lecz zanim się zorientowałem, leżałem przyparty do ziemi przez silne łapy potworów.

<Ayano? Wybacz, że tak długo>

Od Belli cd. Shine

Nad jej głową latały czarne duchy. Była bardzo przestraszona. Całkiem sama. Upiory wyły żałośnie nad płaczącą dziewczynką. Były one jak ostrzeżenie. Coś mi się wydawało, że ostrzegały iż jest przeklęta. Nie powiedziałam jednak tego na głos.

<Shine?>

poniedziałek, 17 listopada 2014

Od Sary cd. Layli

Roześmiałam się.
- Nie musisz AŻ tak się stroić, możesz iść w zwykłej sukience, bo to nie jest jakiś bal ze szlachtą, ale zwykły obiad - powiedziałam.
- Ach... Dobra - Layla wybrała inną sukienkę, równie śliczną co wcześniejsza i ruszyłyśmy do zamku.

***

- Dzień dobry, Mike. To jest Layla, zje dziś z nami posiłek - uśmiechnęłam się do lokaja, który już czekał na nas w drzwiach.
- Dzień dobry, panienko Saro, dzień dobry panienko Laylo - ukłonił się nisko i wskazał dłonią, abyśmy weszły do holu.

<Layla?>

Od Tomoe cd. Layli

- Layla... - zacząłem.
- Tak? - spytała.
- Wiem, że to nie najlepszy moment, ale...
- Ale?
- Zostaniesz moją dziewczyną? (Ranyyy... Ale to teraz dziwnie brzmi, zwykle się czytało "zostaniesz moją partnerką?", a tu takie "zostaniesz moją dziewczyną?", to jest naprawdę dziwne... XD>

<Layla? Ja tu sobie siedzę na matmie z wi-fi i Ci odpisuję, a co tam XD>

niedziela, 16 listopada 2014

Od Ayano cd. Sean'a

Spojrzałam na niego błyszczącymi oczami. Serce zaczęło mi bić mocniej i nie mogłam oddychać. Mnie? T – Takiego odmieńca … lycankę? Co ja mam w sobie?
- Naprawdę? – spytałam niedowierzając.
- No jasne… - powiedział z uśmiechem.
- Ja ciebie też kocham! – powiedziałam na przemian śmiejąc się i płacząc.
- Nie przeszkadza ci to, że jestem … no taka? – spytałam cicho – Wiesz … zamieniam się w potwora…
- No a ja? Miałaś ze mną trochę kłopotu. Ale będziemy się nawzajem wspierać. – szepnął i złapał mnie za rękę. Szliśmy dalej przez las nie myśląc o spaniu. Byłam chyba najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Czułam się wspaniale mając osobę, na której mi zależy. Nagle usłyszeliśmy jakiś szelest. Z krzaków wyskoczył raniony jeleń. Miał srebrzystobiałą sierść, a z boku wystawała mu strzała o jasnym drzewcu.
- Hej, ale to jest… - zaczęłam i wtedy w pogoń za zwierzęciem wyskoczyła zgraja pokracznych stworów.
- Sean musimy go uratować!

(Sean? <3)

Od Shine cd. Belli

Płacz dochodził z jaskini. Weszłyśmy niepewnie do groty i ruszyłyśmy skomplikowanym systemem korytarzy, aż wreszcie dotarłyśmy do wielkiej sali, a na środku siedziała mała dziewczynka.

<Bella?>

Od Sean'a cd. Ayano

Zeskoczyliśmy z gałęzi i ruszyliśmy na spacer.
Coś się ze mną działo. Serce waliło jak szalone, starałem się zdusić w sobie myśl, że... Ale nic nie pomagało. Ilekroć się starałem zaprzestać temu, tyle razy to powracało.
"Nie daję rady...", myślałem "Powiedz to tchórzu!"
W pewnej chwili zatrzymałem się.
- Sean? - Ayano odwróciła się. Podszedłem do dziewczyny.
- Kocham Cię - pocałowałem Ayano.

<Ayano? :3>

sobota, 15 listopada 2014

Od Layli (Event "Złodzieje Dusz" - Kayam cz. 2)

Kopnęłam kamień u wejścia groty. Potoczył się w ciemność. Dlaczego "ptaszek" mieszka w takiej norze? To pytanie nie dawało mi spokoju, czułam, że coś jest nie tak. Wyjęłam z worka małą pochodnię i zapaliłam ją. Światła wystarczy mi na godzinę. Ostrożnie nastąpiłam na skalną podłogę jaskini. Nic się nie wydarzyło, więc dalej ostrożnie ruszyłam w głąb. Po kilku metrach korytarz skręcił. Wyjrzałam zza rogu, ale nie zobaczyłam żadnego ruchu. W końcu doszłam do dużej komnaty. Widać było, że przed wieloma wiekami ktoś musiał ją wydrążyć jakimiś prostymi narzędziami. Poprawiłam sztylet i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nikogo w nim nie było, a z komnaty nie wychodził żaden inny tunel. Mojej ofiary tu nie było, unosił się tylko jej lekki zapach. Mieszanka lasu i wilgotnego powietrza. Podeszłam do drogiej kanapy i zatopiłam w niej swoje stalowe pazury. Przeciągnęłam nimi wzdłuż czerwonego materiału zostawiając długie, głębokie zadrapania - Na stole leżał średniej długości półtora ręczny miecz. Był wykonany z jakiegoś błękitnego materiału, w rękojeści miał ciemno błękitny kamień. Jego rękojeść tuż przy ostrzu miała kształt rozłożonych skrzydeł. Idealna broń dla skrzydlatego wojownika. Przypięłam miecz do pasa.
- Na pamiątkę - szepnęłam do miecza - Zabiję tobą twojego właściciela
Nagle dotarł do mnie łopot skrzydeł i szybki kroki w korytarzu. Zgasiłam pochodnię i ukryłam się za rozszarpaną kanapą. Złodziej stanął w drzwiach. Klasnął i na ścianach zalśniły pochodnie. Usłyszałam jak z sykiem wciąga powietrze i wyobraziłam sobie jego minę na widok rozszarpanej kanapy. Był coraz bliżej. Wyciągnęłam sztylet i wstałam. Krzyknął zaskoczony, a ja rzuciłam w niego sztyletem. Zrobił unik, ale moja broń rozcięła mu policzek na całej długości. Wyskoczył i zawisł w powietrzu uderzając skrzydłami.
- Ej! Czy ty masz jakiś problem? - spytał przykładając palce do rany
- Mam! - syknęłam kładąc uszy po sobie i odsłaniając kły.
Uśmiechnął się do mnie i posłał w moją stronę wir powietrza. Odskoczyłam. Spróbował znowu i znowu zrobiłam unik. Wskoczyłam na kanapę i odbiłam się od niej. Zawisłam na plecach Kayam'a. Ten próbował mnie zrzucić, ale wczepiłam się pazurami w jego plecy. Jedną ręką chwyciłam go za skrzydło i mocno szarpnęłam. Spadliśmy na ziemię. zerwałam się i szybkim ruchem złamałam mu skrzydło. Krzyknął.
- Ty! Mała! Koniec zabawy - jego dłoń powędrowała do pasa
- Tego szukasz? - zamachałam mu mieczem przed twarzą. Jego twarz wyrażała trzy emocje: ból, zaskoczenie i nienawiść. Zaśmiałam się
- Czyżby ptaszek się poddał? - zadrwiłam. Chwilę po tym fala powietrza posłała mnie na ścianę. Uderzyłam głową w twardą skałę i pociemniało mi przed oczami. Osunęłam się na ziemię. Po krótkiej chwili podniosłam się na kolana. Ręka złodzieja siłą wyrwała mi miecz z ręki. Uniosłam głowę. Kayam stał prosto. Rozłożył zdrowe skrzydło na całą wielkość, to złamane wlokło się za nim po ziemi zostawiając krwawe ślady. Jego miecz wycelowany był prosto w moje gardło.
- Och... Kicia nie daje już rady?  - zadrwił ze mnie tak samo jak ja z niego kilka sekund temu.
- Zobaczymy - rzuciłam krótko i pokazałam mu język. Pchnął ostrze do przodu z nadludzką szybkością. Na szczęście nie miał refleksu kota. Schyliłam się ułamek sekundy przed tym zanim jego ostrze by mnie dosięgło. Odtoczyłam się na bok. Zebrałam się i skoczyłam na niego. Jak kot albo pantera. Wczepiłam się pazurami w jego twarz. Szarpałam i darłam ciało, które coraz mniej przypominało istotę. Na początku Kayam uderzył mnie jeszcze skrzydłem, ale zatopiłam  w nim zęby. W tym momencie złodziej miał do czynienia z dzikim zwierzęciem, nie miał nawet najmniejszych szans. W końcu upadł na ziemię pod skałą. Jego miecz leżał kilka kroków od niego. Podniosłam ostrze i podeszłam do złodzieja. Pchnęłam ostrze w samo serce wroga przebijając go tym na wylot. odrzuciłam miecz i zabrałam się za przetrząsanie jego kryjówki. Nie ma nic złego w okradaniu martwego złodzieja. Znalazłam pióro. Delikatnie schowałam je do worka. Poza tym wpadły mi w oko klejnoty. Zabrałam te najładniejsze. Wyszłam z jaskini. Zmieniłam się w smoka i odleciałam do miasta. Teraz tylko odbiorę nagrodę...

KONIEC

Od Layli cd. Tomoe

Wzięłam naczynie i wypiłam jego zawartość kilkoma łykami.
- Kocham cię - powiedziałam nieco głośniej - Dziękuję
W odpowiedzi kitsune chwycił mnie za rękę, znowu zamknęłam oczy, ale po chwili je otworzyłam. Spojrzałam chłopakowi w oczy, w piękne oczy.

<Tomoe?>

Od Layli cd. Sary

- Nigdy nie byłam na zamku - spuściłam wzrok - Wychowałam się w najbiedniejszej części miasta...
- To zgadzasz się?
Spojrzałam na swój strój, lekko zniszczona biała koszula i stare czarne spodnie.
- Okej... Ale daj mi chwilkę, co? Nie chcę się pokazać na zamku w takim stanie.
Anielica zaśmiała się i ruszyła do drzwi mojego domku.
Rozczesałam włosy i starannie je ułożyłam. Ubrałam na siebie piękną suknię w kolorze moich oczu.
- Wpuścisz mnie tak na zamek? - spytałam

<Sara?>

Od Tomoe cd. Layli

- Już idę, najdroższa - wstałem i ruszyłem w kierunku półki, którą wskazała mi Layla. Sięgnąłem po zioła, po czym wlałem do miski trochę wody i wrzuciłem rośliny, aby łatwiej było lycance zażyć lekarstwo.
Gdy zakończyłem przygotowywanie wywaru, podszedłem do łóżka i podałem dziewczynie zioła.

<Layla?>

Od Sary cd. Layli

- Niech się pan nie martwi - podałam rycerzowi białą husteczkę, którą zwykle przy sobie noszę.
- Dziękuję - wziął i otarł łzy.
- Do widzenia - wstałam z podłogi, po czym ruszyłam za Laylą.
Całą drogę przebyłyśmy w ciszy. Ciągle myślałam o tej kobiecie oraz o rycerzu. Na samą myśl o jej śmierci i rozpaczy męża zmarłej chciało mi się płakać.

***

- To ja już muszę iść, pa! - rzuciła Layla i ruszyła do domu.
- Hej, poczekaj! - zatrzymałam lycankę - Może chciałabyś zjeść dzisiaj obiad z moją rodziną? W zamku? - zaproponowałam.

<Layla?>

Od Belli cd. Shine

Zrobiłam to samo, co moja przyjaciółka, a orzeł poleciał za nami.

<Shine?>

Od Ayano cd. Sean'a

Czekałam długo na niego. Machinalnie zaczęłam rysować na kawałku jeleniej skóry. Rzeka, góry, las, zając. Ale myślami byłam, gdzie indziej. Nie mogłam powstrzymać myśli, że coś czuję do Sean’a. i nie sądzę, że to tylko uczucie przyjaźni. Ogarek świecy już dawno się dopalił, a ja nadal siedziałam przy drewnianym stole. Pokój był skąpany w świetle księżyca. Wreszcie wstałam i wyszłam na ganek. Las wyglądał magicznie w srebrzystym blasku. Nieopodal szumiał cicho wartki strumień. Obok mnie przebiegały daniele i sarny.
- Jaka piękna noc. – westchnęłam upojona magią tego miejsca. Zastanawiałam się, gdzie może być teraz Sean. Zupełnie odechciało mi się spać. Po prostu biegłam ile sił w nogach, chłodny wiatr rozwiewał mi długie włosy. Wreszcie zobaczyłam go – siedział na drzewie i pewnie zasnął. Bez trudu wdrapałam się na jego gałąź i potrząsnęłam lekko.
- Sean? – szepnęłam. On odwrócił głowę i jego błyszczące oczy zmierzyły mnie.
- Zasnąłem? – spytał zdzwoniony.
- Tak mi się zdaje. – uśmiechnęłam się – Chodź ta noc jest zbyt piękna by spać.

(Sean?)